Przed dwoma laty Aleksander Wierietielny objął młodą reprezentację Polski biegaczek narciarskich, a jego asystentką została Justyna Kowalczyk. Duet trenerski z zawodniczkami wykonał tytaniczną pracę. Widać było duże postępy Polek. W tegorocznych mistrzostwach świata juniorek medale wywalczyły Monika Skinder oraz Izabela Marcisz.
Wydawało się, że kadra idzie w dobrym kierunku i za kilka lat młode, zdolne Polki będą osiągały sukcesy w Pucharze Świata. Wszystko stanęło jednak pod znakiem zapytania, gdy okazało się, że 72-letni Aleksander Wierietielny nie będzie już głównym trenerem, a Justyna Kowalczyk nie będzie pracowała z kadrą już tak dużo jak w dwóch poprzednich latach.
Dwukrotna mistrzyni olimpijska przekonuje jednak, że polskie narciarki nie zostaną zostawione same sobie. - To nie tak, że chcemy je rzucić i iść swoją drogą. Od miesięcy robimy wszystko, żeby ich praca nie poszła na marne, a przełożyła się na seniorskie sukcesy. Rozmawialiśmy i trener zaproponował osobę, którą można poprosić o współpracę. Skontaktowałam się z tym człowiekiem, PZN też prowadzi rozmowy - powiedziała Justyna Kowalczyk w rozmowie z Kamilem Wolnickim dla "Przeglądu Sportowego".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Jakby to miało dokładnie wyglądać? Nowa osoba byłaby głównym trenerem kadry. Z kolei Wierietielny wspomagałby nowego szkoleniowca swoim doświadczeniem. Przy kadrze pozostałaby także Justyna Kowalczyk, ale już w mniejszym wymiarze czasowym niż dotychczas.
- W przyszłym roku juniorskie mistrzostwa świata są w Zakopanem, do tego zainwestowano mocno w trasy nartorolkowe, więc można większość pracy wykonać w Polsce. Chcieliśmy to zrobić tak, aby nowa osoba się wdrażała, ale żeby trener Wierietielny przy tym był. Wszyscy tego chcą, tylko on ma obawy. To taki człowiek, który chce wszystko robić na sto procent. Staram się go przekonać, zawodniczki też. Nowy szkoleniowiec również jest za takim rozwiązaniem. W ten sposób dziewczyny miałyby bezpieczne przejście - wyjaśniła dwukrotna mistrzyni świata na łamach "Przeglądu Sportowego".
Czytaj także:
Roman Koudelka po raz drugi ojcem
Kamil Stoch uspokaja kibiców. "Dalej jestem skoczkiem"