Posucha w polskim biathlonie trwa już ponad osiem lat. Tomasz Sikora swoje ostatnie punkty Pucharu Świata zdobył 6 marca 2012 roku. Kolejnym reprezentantem naszego kraju, który znalazł się w punktowanej czterdziestce był Grzegorz Guzik. Uczynił to w styczniu 2017 roku. W cztery sezony Guzik siedmiokrotnie zajmował premiowane lokaty. Łącznie zgromadził 92 punkty. Do regularności wciąż mu jednak daleko.
Przez lata polska męska kadra była w cieniu żeńskiej. Mężczyźni nie mogli liczyć na współpracę z najlepszymi szkoleniowcami. Problemem był także dostęp do najlepszych technologii, a raczej jego brak. Polacy czynią jednak postępy, a stoi za tym Adam Kołodziejczyk, który w przeszłości prowadził z sukcesami kadrę kobiet, a teraz stara się rozwinąć męski biathlon w Polsce.
Efekty jego pracy są coraz bardziej widoczne. W biegu indywidualnym w położonej w Południowym Tyrolu Anterselwie punkty Pucharu Świata zdobyło dwóch Polaków, a niewiele brakło, by w czterdziestce było trzech. Grzegorz Guzik był 41., Andrzej Nędza-Kubiniec 39., a Łukasz Szczurek 37. - Fajnie, że mogło się tak wydarzyć. Już w biegu sprinterskim zawodnicy pokazali, że są w dobrej dyspozycji. Wtedy warunki na strzelnicy nie pozwoliły wszystkim zaprezentować się jak najlepiej - powiedział nam Adam Kołodziejczyk.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot o problemach Macieja Kota. "Coś złego się dzieje w sferze mentalnej. Musi wyluzować"
- W biegu indywidualnym na strzelnicy były zmienne warunki i sytuacja zmieniała się dynamicznie. Zawodnicy musieli się do tego dostosować. Próbowaliśmy przed startem przygotować ich do tego przy przestrzeliwaniu broni. Później zawodnicy musieli dokonywać korekt. Poradzili sobie dość dobrze. Od bardzo dawna taki start polskim biathlonistom się nie zdarzył - dodał Kołodziejczyk.
Jeśli wziąć pod uwagę miejsca zajęte przez Polaków, to wielu kibiców mogłoby wysnuć wniosek, że nie ma się z czego cieszyć. Nic bardziej mylnego. Dla Nędzy-Kubińca to najlepszy wynik w karierze, a Szczurek zdobył pierwsze punkty Pucharu Świata od 12 stycznia 2011 roku. W swojej karierze Szczurek punktował tylko w biegach indywidualnych, a w tej konkurencji sięgnął także po złoty medal mistrzostw świata juniorów.
- Nie możemy się równać do kadry kobiet, ale mężczyźni od wielu lat prezentowali niższy poziom. Od ubiegłego roku jest tendencja wzrostowa. Próbujemy zmniejszyć dystans do czołówki światowej, nie zawsze nam to wychodzi, ale można zaobserwować, że powolutku coś się zmienia w męskim biathlonie - stwierdził Kołodziejczyk.
Polscy zawodnicy wiele czasu spędzają na treningu strzeleckim. To powoli przynosi efekty. - Skrócić dystans do czołówki można dzięki szybszemu strzelaniu. Ten element nasi biathloniści mają dobrze opracowany. Oni się nie śpieszą, ale mają wytrenowane to tak, by samo wszystko wychodziło. Strzelają w rytmie - dodał trener.
Na poprawę w kolejnych elementach jeszcze przyjdzie czas. Największą barierą dzielącą Polaków od czołówki jest sprzęt. - W innych elementach niż strzelanie jest trudniej to zrobić. Próbujemy poprawić ich kondycje i cechy motoryczne. Jest jednak bariera sprzętowa i dla naszych zawodników topowy sprzęt jest nieosiągalny. Nie można go kupić, jest on dostępny na zasadzie rozdzielnika. Narty tylko z zewnątrz wyglądają tak samo. Tutaj jest ten problem - zakończył Kołodziejczyk.
Nasi zawodnicy nie mogą liczyć na najlepsze narty. Te zarezerwowane są dla ścisłej czołówki. Trochę gorszy sprzęt dostają biathloniści ze środka stawki. Ci z końca muszą korzystać z najmniej zaawansowanego technologicznie wyposażenia.
Czytaj także:
MŚ w biathlonie. Grzegorz Guzik zaprzepaścił szansę na bieg masowy. "W drugim strzelaniu zabrakło rytmu"
Biathlon. Martin Fourcade mistrzem świata w biegu indywidualnym. Dwóch Polaków z punktami