Milena Widlak, 18-letnia biathlonistka, uległa poważnemu wypadkowi podczas treningu na nartach w połowie lutego. Zawodniczka wypadła z trasy i uderzyła w drzewo, doznając złamania kręgosłupa oraz poważnych obrażeń głowy.
Sportsmenkę czeka kosztowne leczenie. Zbiórka "Pomóżmy Milenie stanąć na nogi!" w serwisie zrzutka.pl - link TUTAJ - do tej pory (stan na 7 marca) zebrała ok. 462 tys. zł, ale potrzeba aż 3 mln zł.
ZOBACZ WIDEO: Nowy format Ligi Mistrzów pomógł Polakom. "Koło ratunkowe"
"Dziś razem z Mileną stajemy do najważniejszego w Jej życiu startu. Dziś walczymy o to, aby dać Jej nadzieję, szansę na samodzielność. Teraz Milenka potrzebuje naszej pomocy. Aby mogła wrócić do życia samodzielnego i niezależnego, konieczna jest kosztowna rehabilitacja w Polsce lub za granicą" - podkreślono w opisie zbiórki na zrzutka.pl.
"Młodzieżowa reprezentantka Polski w biathlonie jest sparaliżowana od klatki piersiowej w dół po wypadku na treningu" - pisał w swoim reportażu pt. "Świat się jeszcze nie skończył" (więcej TUTAJ) dziennikarz WP SportoweFakty Dariusz Faron.
Po publikacji Farona zbiórka znacznie przyspieszyła, za co na platformie X podziękował sam autor. Celem zbiórki jest jednak kwota 3 mln zł, brakuje więc ok. 2,5 mln.
Jakub Potoniec, kolega Mileny z kadry, który znalazł ją leżącą na śniegu zabarwionym na czerwono od krwi (przy drzewie), tak opowiadał o dramatycznym wypadku: "Ciągle mam ten obraz przed oczami, mimo że próbuję wyrzucić go z głowy. Milena nie wiedziała, gdzie jest ani co się stało. Trudno mi o tym rozmawiać. I to zaakceptować".