Po trwających tygodniami spekulacjach, w końcu wszystko jest jasne. Robinson Cano wybrał najkorzystniejszą dla siebie ofertę i zaskoczył wszystkich, podpisując dziesięcioletnią umowę z Seattle Mariners. Kontrakt opiewa na sumę bagatela 240 milionów dolarów. Tyle zarobi najlepszy bazowy Major League Baseball na zachodnim wybrzeżu. Kiedy właściciel New York Yankees ogłosił, że zespół nie będzie już podpisywał dziesięcioletnich umów z zawodnikami po trzydziestce ani bił rekordów w wynagrodzeniach, jasne było że nie mają zamiaru przedłużyć współpracy ze swoim gwiazdorem. W dziewięciu sezonach w barwach Bronx Bombers Cano zdobył 204 HR i 822 RBI, a od czterech lat niezmiennie wybierany jest do meczu gwiazd. W Seattle Cano będzie zdecydowanym liderem ofensywy Marynarzy, ale sam zespół potrzebuje jeszcze jednego lub dwóch wielkich nazwisk aby rywalizować w bardzo silnej dywizji zachodniej American League.
Tymczasem New York Yankees, po tym jak emocje związane z odejściem ich najlepszego zawodnika opadły, wzięli się za dalsze zakupy. Po mega kontraktach Ellsbury’ego i McCanna Jankesi wzmocnili jeszcze bardziej swoje out field po tym jak podpisali umowę z Carlosem Beltranem na trzy lata warte 45 mln dolarów. 37-letni Portorykańczyk nadal jest w życiowej formie. W ostatnich dwóch sezonach z St. Louis Cardinals zdobył 56 home runów i 181 punktów. Do statystyk sprzed siedmiu lat już raczej nie wróci, ale zapewnia stabilizację w zespole, który musi się pozbierać po kompletnie nieudanym sezonie. Po dwóch bardzo solidnych sezonach, nowy roczny kontrakt otrzymał także Hiroki Kuroda, który odniósł dla Yankees 27 zwycięstw przez dwa lata, po tym jak przez swoje pierwsze cztery sezony był miotaczem Los Angeles Dodgers. W nadchodzącym sezonie Japończyk zarobi 16 mln dolarów. Będąc w wieku 38 lat nie mógł co prawda liczyć na dłuższą umowę, ale gra na wysokim poziomie zapewniła mu wysoką płacę.
Głośno było także o drugim zespole z Big Apple. A to za sprawą Curtisa Grandersona, który zmienia dzielnice i przenosi się z New York Yankees do New York Mets. Po czterech latach w Bronxie, kolejne cztery środkowy zapolowy spędzi w Queens. Sezony 2011 i 2012 były najlepszymi w karierze Grandersona, kiedy to zdobył łącznie aż 84 home runy i 225 RBI. Ostatni sezon upłynął mu pod znakiem leczenia kontuzji i udało mu się zagrać w jedynie 61 meczach, co oznacza pewne ryzyko dla jego nowych właścicieli. Mimo to kontrakt Grandy’ego opiewa na 60 mln dolarów i będzie trwał do końca roku 2017. Z kolei Boston Red Sox pozyskali Edwarda Mujicę, który z przymusu został w zeszłym sezonie closerem Cardinals i spisywał się w tej roli wyśmienicie. 37 savów w 41 szansach i ERA równa 2,78 mówią same za siebie. Dzięki kontuzji kolegi z zespołu, na którego następcę został wybrany, zarobi przez najbliższe dwa lata 9,5 mln dolarów. Jednak w Bostonie wróci do roli set-up czyli miotania w ósmym inningu.
Rok dłużej Brian Wilson będzie nosił strój Los Angeles Dodgers i w nadziei dla fanów Big Blue miotał równie dobrze jak w poprzednim sezonie. Słynny brodacz w 13.2 inninga, jakie rozegrał dla Dodgersów, oddał tylko jeden punkt. W przyszłym sezonie weteran zarobi 10 mln dolarów. Co ciekawe wcześniej nie dogadał się z New York Yankees, w którym to zespole brody są zabronione. Wilson postanowił pozostać wiernym swojemu wizerunkowi. Ruch wykonali także w końcu najsłabsi w zeszłym sezonie Houston Astros, którzy ściągnęli do siebie Scotta Feldmana, któremu za trzy lata zapłacą 30 mln dolarów. W zeszłym sezonie miotacz odniósł 12 zwycięstw grając zarówno w Chicago jak i Baltimore. Karierę postanowił zakończyć Roy "Doc" Halladay, który podpisał kontrakt z Toronto Blue Jays na jeden dzień aby móc odejść tam gdzie zaczął. W 17-letniej karierze Halladay odniósł 205 zwycięstw i dwa razy otrzymał tytuł najlepszego miotacza American League.