- Było bardzo stromo i dosyć duże zagrożenie lawinowe. Tego się bałem. Najwięcej stresu dał mi odcinek między obozem czwartym a trzecim, bo po prostu zniknęła widoczność, a nie zjeżdżałem tamtędy nigdy - przyznał Andrzej Bargiel w wywiadzie dla RMF FM.
Polski narciarz wysokogórski, który w niedzielę (22 lipca), jako pierwszy człowiek w historii zjechał na nartach z ośmiotysięcznika K2 (8 611 m n.p.m.), podkreślił, że na wspomnianym odcinku lawina schodzi nawet trzy tysiące metrów niżej i zasypuje dolinę pyłem. Fakt ten był bardzo stresujący dla 30-letniego alpinisty z Zakopanego.
Innym trudnym momentem podczas ryzykownej próby był odcinek trawersu Messnera, który znajduje się pod dwustumetrowym serakiem, czyli bryłą lodu tworzącą się w wyniku pękania lodowca. - Tam także schodzą takie lawiny, że aż się słabo robi jak się na to patrzy - powiedział Bargiel.
Skialpinista wspomniał też o problemach w końcówce zjazdu. Z powodu wysokich temperatur musiał bowiem zjeżdżać po kolana w brei śnieżnej. - Musiałem zrzucać lawiny, żeby przejechać niektóre odcinki - zdradził.
Nasz bohater z K2 zadeklarował, że jego wyczyn jest gestem na uczczenie 100-lecia niepodległości Polski. Podczas próby cały czas miał przy sobie polską flagę, która dodawała mu energii. - Bardzo się cieszę, że to się powiodło. I jestem dumny, że jestem Polakiem i dobrze się czuję w Polsce, bezpiecznie - podsumował.
ZOBACZ WIDEO LGP 2018 w Wiśle. Kamil Stoch: Progres jest niesamowity