W tym artykule dowiesz się o:
Bydgoszcz kontra Toruń - gwarancja wiecznej rywalizacji
Wydaje się, że rywalizacja Bydgoszczy z Toruniem była, jest i zawsze będzie. Toczy się na różnych polach jak choćby biznesowym, estradowym, kulturowym, oświatowym i oczywiście sportowym. Swoją bardzo bogatą historię mają potyczki żużlowe, a więc w dyscyplinie, która w obydwu miastach od dawna jest mocno zakorzeniona, ma wielkie tradycje, a bywało tak, że była przecież zdecydowanie najważniejszą ze wszystkich.
W ostatniej dekadzie Derby Pomorza miały miejsce rzadko. Klub z Bydgoszczy pogrążył się w chaosie i w 2013 roku na dobre opuścił elitę. Lata świetności minęły, różnica między nim a tym z Torunia stała się duża. Przed rokiem doszło jednak do sytuacji, w której bydgoszczanie wygrzebali się z drugoligowego marazmu, a torunianie spadli z PGE Ekstraligi.
Tym sposobem to, co jeszcze jakiś czas temu było nie do pomyślenia, stało się faktem. Derby wracają. A zanim do nich dojdzie, zapraszamy na krótką i szybką podróż w czasie.
Powrót do historii. Pierwsze starcie dopiero w 1973 roku
Klub z Bydgoszczy startujący z początku pod szyldem Gwardii zdecydowanie szybciej włączył się do ścigania w polskiej lidze żużlowej i już w 1951 roku zameldował na najwyższym szczeblu, zdobywając od razu srebrny medal. Bydgoszczanie (od 1957 z powrotem jako Polonia, bo w 1920 pod taką nazwą utworzono sekcję), długo czekali na to, aż pierwszy raz zmierzą się z torunianami. Ci przez długie lata budowali własne fundamenty w niższych klasach.
Początek derbowych pojedynków to sezon 1973 i baraż o prawo jazdy w I Lidze. Nie okazały się one jednak zbyt szczęśliwe. Stal Toruń po wygranej u siebie (44:34) w rewanżu na znak protestu co do stanu toru odmówiła jazdy po piątym biegu. Spotkanie zakończyło się wynikiem 39:6 dla Polonii. Romana Kościechę i Bogdana Krzyżaniaka ze strony toruńskiej zawieszono na pół roku, a mecz szeroko komentowano - także na szczeblach politycznych. Żużlowa centrala skrytykowała i Polonię, nakazując jej przebudowę specyficznego wtedy toru.
ZOBACZ WIDEO Unia nie zdenerwowała Smektały aneksem. Będzie rozmawiał o nowym kontrakcie
Lata 1975-2007, czyli długa batalia o władzę w regionie
Do spotkania barażowego po raz drugi doszło dwa lata później. Górą znów byli bydgoszczanie (50:28 u siebie i 32:46 na wyjeździe). Wskutek powiększenia I Ligi z 8 do 10 drużyn torunian dokooptowano jednak do elity. Zostali w niej na długie lata, a Derby Pomorza od tego momentu odbywały się rokrocznie aż do pierwszego spadku Polonii w 2007. Batalie Aniołów i Gryfów, obojętnie jaki cel przyświecał im na dany sezon, stały się jedną z wizytówek ligi. Zaczęły dorównywać, a był też dłuższy czas, że przegoniły w "ważności" Derby Ziemi Lubuskiej.
Co ciekawe, w pierwszych kilkunastu latach to mający mniejsze doświadczenie w jeździe z najlepszymi Apator był pierwszym, który "złamał" rywala na jego terenie (1979) i zwykle notował lepsze wyniki. Toruń zaczął górować nad sąsiadem zza miedzy. Podczas wspólnej jazdy w I Lidze to torunianie zdobyli też pierwsi medal (brąz w 1983) i mistrzostwo (1986). Konfrontacje derbowe stały się ważnym aspektem życia społecznego. Jedni i drudzy spoglądali na to, co robi jego lokalny przeciwnik. Na derby czekały tysiące kibiców.
Derby dla Torunia, tytuły dla Bydgoszczy
W meczach pomiędzy Polonią a Apatorem nie brakowało emocji i dramaturgii. W 1986, gdy obydwa zespoły górowały nad wszystkimi, czerwono-biało-niebiescy wreszcie wygrali pierwszy raz w Toruniu, co mogło mieć decydujący wpływ w walce o tytuł. Pokpili jednak sprawę w przedostatniej kolejce i swoje pierwsze złoto wywalczył sąsiad. W 1994 doszło z kolei do największej derbowej tragedii. W wyniku upadku na torze w mieście nad Brdą ciężkiej kontuzji doznał Per Jonsson. Od tamtej pory jest przykuty do wózka inwalidzkiego.
Zerkając na ogólny bilans derbowych potyczek, lepiej wypadają w nich torunianie, wliczając w to baraże. Wygrywali częściej (w 88 meczach uczynili to 50 razy) i częściej potrafili zrobić to na terenie rywala (12 razy w 44 próbach i do tego 2 remisy). Wychodząc na kraj, tutaj więcej złotych krążków w DMP mają w swoim dorobku bydgoszczanie. Polonia cieszyła się bowiem z tytułu 7-krotnie, a Apator 4-krotnie. Samych medali w drużynowym rozdaniu też więcej mają ci pierwsi (25 do 18). Gryfy mają ponadto więcej sezonów spędzonych w najwyższej lidze (61 do 44).
Świat stawał na głowie. Zmiany klubów bolesne dla serc
Do bezpośrednich wymian zawodników na linii Bydgoszcz - Toruń dochodzi niezwykle rzadko. Jeszcze na długo przed ligowymi bataliami, w latach 50-tych do bydgoskiej Gwardii dołączyli z Torunia Zbigniew Raniszewski i Roman Zakrzewski. Gdy Polonia i Apator zaczęły ścierać się ze sobą w jednej lidze do takich "transferów" nie dochodziło. W latach 80-tych Waldemar Cisoń trafił do Bydgoszczy, lecz po drodze zaliczył rok w Grudziądzu. Trend złamał Ryan Sullivan, który na sezon 1999 przeszedł z Torunia na roczny epizod do Bydgoszczy.
W XXI wieku granice zaczęły się zacierać. Jacek Krzyżaniak i Robert Sawina pod koniec karier trafiali za miedzę, choć nie bezpośrednio z toruńskiej macierzy. W 2003 Mirosław Kowalik powędrował do Polonii, a Piotr Protasiewicz do Apatora. Ten drugi do Bydgoszczy potem zresztą wrócił. Robert Kościecha zanotował natomiast takie przejścia aż dwa i to w obie strony. Duch czasu sprawił, że jeźdźców mających występy w obydwu klubach przybywało.
Osobną historią jest postać Tomasza Golloba. Twórca największych sukcesów Polonii, jej najwybitniejsza postać, legenda, ten, który zawsze wyjątkowo mobilizował się na Derby Pomorza i w końcu osoba, której sportowa Bydgoszcz zawdzięcza tak wiele, dziesięć lat po opuszczeniu macierzystego klubu... trafił na dwa do Torunia. Golloba skusił jeden z najbardziej lukratywnych kontraktów w historii speedwaya. Sportowe media w Polsce żyły jego przyjściem do ówczesnego Unibaksu Romana Karkosika przez kilka dni.
CZYTAJ WIĘCEJ: Quiz. Sprawdź swoją wiedzę o żużlu!
Kibicowskie docinki przetrwały do dziś
Derby to zawsze okazja do popisu dla kibiców tworzących niepowtarzalną atmosferę na trybunach. Wyjątkowe oprawy, tzw. "sektorówki", przyśpiewki (nie zawsze ubrane w piękną polszczyznę) czy nawet zadymy - także na ulicach miast - były czymś, co wpisywało się w klimat bydgosko-toruńskich spotkań. Z biegiem lat fani docinali sobie w coraz bardziej oryginalne sposoby. Transparent sugerujący, że Kopernik, gdyby żył, to byłby za Polonią, czy odzianie bydgoskiej Łuczniczki w toruńskie barwy przeszły do historii.
Była motolotnia ze zrzutkami, na których Poloniści chwalili się większą liczbą złotych medali, było wykupienie przez nich reklam w toruńskiej telewizji i oplakatowanie toruńskiej starówki. Było przystrojenie jednego z bydgoskich wiaduktów przez fanów Aniołów napisem "Derby dla Torunia", były bilboardy z ich lepszym bilansem meczów, była wreszcie zmiana na tabliczki ze "Sportowej" na "Kibiców Apatora" przy ulicy, gdzie znajduje się bydgoski stadion.
Nowe czasy dla żużla w kujawsko-pomorskim
W tym roku żółto-niebiesko-biali podczas ostatniego meczu na Motoarenie zaczepili na jednym z transparentów bydgoszczan. Ci poszli w kierunku internetowym, tworząc stronę, na której torunianie rzekomo chwalą się swoimi niepowodzeniami i mniejszą liczbą złotych krążków w DMP. Szkoda tylko, że z uwagi na pandemię o prawdziwych emocjach czy też kompletach kibiców na stadionach można w tym roku zapomnieć. Takich derbów nigdy nie było.
W obecnym sezonie ligowym Apator góruje nad Polonią w tabeli od samego początku i tak najpewniej będzie do samego końca. Trudno też sobie wyobrazić, by żużlowcy z Torunia nie zdołali wygrać obu meczów z odwiecznym rywalem. Pierwszy z nich w poniedziałek na torze beniaminka. Rewanż już w niedzielę w oddalonym o około 40 kilometrów Grodzie Kopernika.