W tym artykule dowiesz się o:
Sezon w PGE Ekstralidze wystartuje 8 kwietnia. Faworytem rozgrywek jest Fogo Unia Leszno. W ocenie ekspertów portalu WP SportoweFakty w pierwszej czwórce powinny znaleźć się także zespoły z Torunia, Gorzowa i Zielonej Góry. Wiele emocji powinna dostarczyć również walka o utrzymanie w żużlowej elicie. W tym przypadku zdania są mocno podzielone. Szanse na uniknięcie degradacji w przypadku MRGARDEN GKM-u Grudziądz i ROW-u Rybnik są oceniane podobnie. O być albo nie być jednej z tych drużyn może zdecydować atut własnego toru.
- Umiejętne wykorzystanie znajomości własnego obiektu będzie szczególnie istotne w przypadku tych teoretycznie słabszych zespołów. W tym gronie są drużyny, które braki kadrowe mogą zniwelować właśnie odpowiednim przygotowaniem nawierzchni. Ten element może być ważny także w spotkaniach pomiędzy czołowymi ekipami w lidze. Zwłaszcza w fazie play-off, kiedy o sukcesie decydują detale. Nie możemy jednak zapomnieć, że to jest Ekstraliga i startuje tam elita światowa. Na tym poziomie ciężko jest zaskoczyć kogoś torem i budować jakieś wielkie atuty. Element zaskoczenia istnieje zawsze, ale trwa coraz krócej i ma mniejszy efekt - twierdzi Jacek Frątczak.
Ekspert portalu WP SportoweFakty przygotował analizę, w której ocenił, które drużyny mogą mieć największy atut własnego toru, a w przypadku których będzie odgrywać on zdecydowanie mniejszą rolę. - Trzeba pamiętać, że w ostatnich latach w Ekstralidze sporo zmieniło się za sprawą komisarzy. Oni mieli istotny wpływ na działania klubów w zakresie przygotowania torów. Nie chodzi jednak o ich bezpośrednią ingerencję. Ta instytucja wymusiła pewną prewencję. Żaden z nich nie działał tak, że po przyjeździe na dany tor zarządzał jego głębokie bronowanie i odmaczanie w dniu meczu. Raczej działo się to w odwrotną stronę, co nie zawsze jest zasadne. Tor żużlowy to mieszanka kruszywa i glinki i aby się związała niezbędna jest woda. Kluby robiły wszystko, żeby tor nie był skrajnie inny od tego na treningu. Z tego powodu większość przygotowywała je raczej na twardo, bo to gwarantowało ich powtarzalność. W PGE Ekstralidze są z pewnością kluby, który na tym trochę straciły - przekonuje Frątczak.
Zachęcamy do zapoznania się z rankingiem. Jego wyniki znajdują się na kolejnych stronach.
* Wyników rankingu nie należy utożsamiać z miejscami, które na koniec sezonu zajmą poszczególne drużyny.
8. miejsce - KS Get Well Toruń
Uważam, że w przypadku torunian atut własnego toru jest najmniejszy. To wszystko było doskonale widoczne zwłaszcza w ubiegłym sezonie. Chcieli zachować powtarzalność w przygotowywaniu nawierzchni na mecze ligowe i jazdy na ich obiekcie bardzo szybko zaczęli uczyć się rywale.
Na Motoarenie mamy bardzo wysoko podniesione łuki. Pamiętam pierwsze spotkanie Falubazu na tym torze. Wtedy geometria była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Później jednak linie jazdy stały się już bardzo przewidywalne.
KS Toruń nie miał już dużego atutu w ubiegłym roku. W związku z tym musiał zaryzykować w półfinale play-off z Fogo Unią Leszno. To za pierwszym razem wypaliło. Inna sprawa, że większość zawodników gospodarzy narzekała na taką decyzję sztabu szkoleniowego. Niemniej jednak to zdało egzamin i stanowiło element zaskoczenia. Powrót do nieco przyczepniejszej nawierzchni został dość brutalnie zweryfikowany przez Tarnów w tzw. małym finale...
W przypadku torunian skończył się pewien etap dotyczący przygotowywania nawierzchni, ale rodzi się pytanie jaka jest alternatywa. Z całą pewnością muszą coś zmienić, jeśli chcą odzyskać atut. Widowiska na Motoarenie są świetne. Niemal za każdym razem kibice oglądają tam doskonałe zawody, ale dla gospodarzy nie zawsze idzie to w parze z osiąganymi wynikami. To duży dylemat w jakim kierunku podążać.
7. miejsce - MRGARDEN GKM Grudziądz
Tor w Grudziądzu nie jest najłatwiejszy do ścigania, ale za to bardzo przewidywalny, o ile nawierzchnia nie będzie się rozrywać. Na domowych meczach GKM-u jest twardo, ale to wcale nie wyklucza doskonałego ścigania. Najlepszym dowodem jest przecież fakt, że najlepszy wyścig minionego sezonu odbył się właśnie tam. Wygrała akcja Tomasza Golloba, który fantastycznym atakiem pokonał zawodników Stali Gorzów.
Obiekt GKM-u miał być w ubiegłych rozgrywkach ich wielkim atutem. Teraz przed nimi drugi rok w najwyższej klasie rozgrywkowej i sądzę, że tajemnic dla rywali już nie będzie. Falubaz w ubiegłym roku tam przegrał, ale sądzę, że nawierzchnia nie miała na to wpływu. Musieliśmy wycofać z biegów nominowanych Grzegorza Walaska i to odegrało kluczową rolę.
Niektórzy przed startem ligi twierdzili, że grudziądzanie nie przegrają u siebie meczu. A później było bardzo różnie. Nie sądzę, aby w sezonie 2016 radykalnie zmieniło się coś w tym zakresie.
6. miejsce - Unia Tarnów
Tak niska pozycja Unii Tarnów może być dla niektórych zaskoczeniem, bo to przecież zespół, który w ostatnich latach bazował przede wszystkim na własnym torze. Moim zdaniem nie można jednak opierać się tylko na tym, co działo się w poprzednich sezonach.
Niedawno mogliśmy przeczytać informację, że w Tarnowie zostanie dosypana nawierzchnia. Działacze mówią o 400 tonach, a to wcale nie jest mało. Tory w zależności od długości i szerokości zawierają około 2000 do 3000 ton materiału. To może być granit czy sjenit. Dojdzie zatem do istotnej ingerencji.
Działanie tarnowian jest uzasadnione. Jechaliśmy tam z Falubazem mecz pod koniec minionych rozgrywek i nawierzchni przy krawężniku już praktycznie nie było. Z tego brały się pewne nierówności. Teraz braki zostaną uzupełnione i to może być pewne zaskoczenie także dla zawodników miejscowych. W mojej ocenie środowisko tarnowskie zaczęło również wyczuwać, że ich atut nie utrzyma się na dłuższą metę, jeśli czegoś nowego nie wprowadzą. Rynek zawodniczy jest dość wąski, zawodnicy zmieniają kluby a w ślad za nimi podążają "tajemnice" torów. Komunikacja jest istotna, a inteligentny żużlowiec potrafi szybko informację przełożyć na właściwy setup.
5. miejsce - Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra
Nie jest wielką tajemnicą, że jestem jednym z autorów obecnej geometrii zielonogórskiego toru. Przebudowa skończyła się wiosną tuż przed startem sezonu 2011. Nie wszystko udało nam się wtedy zrealizować optymalnie. W bardzo istotny sposób zostały podniesione łuki. Poszerzyliśmy także wejścia. Łuki stały się nieco bardziej ostre, ale nie zrealizowaliśmy jednego z założeń, którym było zbliżenie do siebie prostych. Wtedy efekt byłby jeszcze lepszy, ale uniemożliwił nam to istniejący system odwodnienia wewnątrz murawy. Oczywiście, z inżynieryjnego punktu widzenia to żadna filozofia, ale czasu i środków na tak gruntowną modyfikację po prostu nie było.
Tor w Zielonej Górze jest bardzo bezpieczny i od wielu lat świetnie przygotowany. Na skutek zmian, jest w nieco szerszy na łukach... Nawierzchnia w ubiegłym sezonie była szykowana tak, żeby się równomiernie odsypywała. Dostawaliśmy wysokie oceny za przygotowanie toru. Ciekawych meczów z mijankami nie brakowało. Ten tor jednak nie ma większych tajemnic, wielu zawodników potrafi na nim dobrze jechać.
Wzorem jest jednak Piotr Protasiewicz, który jako jeden z nielicznych wyłapuje wszystkie niuanse. Inni zawodnicy powinni obserwować, jakie ten żużlowiec obiera linie jazdy w trakcie wyścigów, a następnie wyciągać wnioski. To król zielonogórskiego owalu. Doskonale wykorzystuje jego atrybuty.
4. miejsce - Fogo Unia Leszno
Unia Leszno ma podobny poziom argumentu własnego toru jak Zielona Góra. Dwa, trzy lata temu były tam pewne perturbacje związane z przygotowaniem nawierzchni. Mieliśmy słynne wyjazdy gości... Tym najbardziej pamiętnym przykładem była drużyna z Rzeszowa. Sam również miałem tam różne przygody z Falubazem. Od pewnego czasu Byki szykują jednak świetny tor, który jest doskonały do ścigania.
To bardzo szybki obiekt z proporcjonalnie podniesionymi łukami. Kluczem, podobnie jak w Zielonej Górze, jest bardzo mocny motocykl. Unia nauczyła się szykować powtarzalne nawierzchnie. Inna sprawa, że ta drużyna chyba najbardziej straciła na pojawieniu się komisarzy. Wcześniej mogli przygotowywać bardziej przyczepne wersje Smoka, ale później to zostało mocno ograniczone.
Nie spodziewam się, że Unia wiele zyska dzięki własnemu obiektowi. W ich przypadku to nie jest jednak kluczowe. Mają w drużynie żużlowców, którzy nie narzekają na żaden tor. Potrafią szybko wyciągać wnioski i jechać szybko w każdych warunkach.
3. miejsce - ROW Rybnik
Tor w Rybniku przed startem sezonu 2016 został przebudowany, ale gospodarze na tym na pewno nie stracą. Mają bardzo mocno odświeżony skład i nowego trenera, który z pewnością ma konkretny plan. Analogii do ubiegłego roku nie będzie, ale to akurat działa na plus. Nikt poza rybnickimi zawodnikami nie będzie mieć większej wiedzy, jak należy tam jechać. Mogą to bardzo mocno wykorzystać, zwłaszcza w początkowej fazie sezonu, a w ich przypadku każdy punkt może być na wagę złota.
Z czasem inne zespoły zaczną pewnie wyciągać wnioski, ale to może potrwać. Beniaminek ma w ręku poważny argument i musi z niego umiejętnie korzystać. Jestem przekonany, że przed startem ligi przeprowadzą testów i zapewne znajdą optymalne rozwiązania dla całej ekipy.
Doskonale znam ulubione parametry Andreasa Jonssona i spodziewam się, że w Rybniku znajdzie coś pod koło. Grisza Łaguta pojedzie w każdych warunkach, ale szybszy tor też mu będzie służyć. Szczególnie wiosną, kiedy wilgoć naturalnie utrzymuje się w powietrzu, a nawierzchnia "ciągnie" ją od spodu, tor w Rybniku będzie będzie wymagał mocy w silnikach.
2. miejsce - Stal Gorzów
Od kiedy trenerem w Stali jest Stanisław Chomski, nawierzchnia przygotowywana jest w podobny i powtarzalny sposób. Mimo wszystko, geometria gorzowskiego toru jest w dalszym ciągu bardzo niewygodna dla części zawodników. Niektórzy nie potrafią dostosować techniki jazdy do panujących tam warunków. Prosta startowa jest zwykle zacieniona. Start jest przygotowany inaczej w porównaniu do trasy, co umożliwia literalnie regulamin. Mają bardzo specyficzny drugi łuk. Z wyjścia znajduje się tam pewna geometryczna pułapka. Łatwo w nią wpaść. Doskonale wie o tym Grzegorz Walasek, który w jednym z wyścigów dojechał na drugiej pozycji, ale został później z niego wykluczony za przekroczenie wewnętrznej linii. A przecież akurat on zwykle czuł się na Jancarzu doskonale.
Gorzowski tor jest wręcz modelowym przykładem, ile można zyskać na geometrii. Jedni czują się tam jak ryba w wodzie, a inni na samą myśl o wyjeździe na obiekt Stali, są mocno zdystansowani.
Krawężnikowcy i startowcy zwykle są liderami swoich drużyn na torze w Gorzowie. Tam po prostu trzeba wiedzieć, jak jechać i potrafić dopasować sprzęt. To nie zmienia się mimo upływu lat. Tor zdecydowanie techniczny, który odmienił wielu zawodników i spowodował u nich skok w światowym rankingu.
1. miejsce - Betard Sparta Wrocław
Tor w Poznaniu będzie zagadką dla wszystkich drużyn, z gospodarzami włącznie, ale jeśli chodzi o nich, to tylko do czasu. Oni będą mogli tam dużo pojeździć przed ligą i uważam, że mają w swoim sztabie ludzi, którzy wyciągną z tego właściwe wnioski. Ich koncepcja przygotowania nawierzchni jest raczej znana i skutecznie realizowana we wrocławskim mateczniku. W Częstochowie w początkowej fazie play-off nie wszystko im wypaliło, bo Piotr Baron nie zdążył zdobyć tam zbyt wielu doświadczeń. Zarówno frakcja jak i geometria były zupełnie inne. Teraz będzie inaczej. Z całą pewnością wrocławianie doskonale wykorzystają w Poznaniu okres przygotowawczy.
Uważam, że dzięki temu Sparcie uda się dobrze odwzorować atuty , które mieli na swoim domowym torze we Wrocławiu. A to może być problem dla wielu ekip. Poza tym, musimy pamiętać, że niewielu zawodników jeździło w stolicy Wielkopolski w ostatnich latach. Wrocławianie mogą zrobić innym niemiłą niespodziankę. Uważam, że minie sporo czasu, zanim inni się w tym połapią. To może być kilka spotkań, a nawet cały sezon.
To duży obiekt, więc będzie trzeba dysponować również mocnymi silnikami. Jeśli do tego dołożymy odsypującą się nawierzchnię, to mocy w silniku nigdy nie będzie za wiele. Sparta zamknie z pewnością tor dla rywali ekstraligowych i trudno im się dziwić. Wiedzą, jaki mają w ręku atut i postarają się wykorzystać go w stu procentach.
Jacek Frątczak