W tym artykule dowiesz się o:
Hancocka może zatrzymać tylko kontuzja?
Liderem klasyfikacji - pomimo absencji podczas poprzedniej rundy w Vojens - jest nadal Greg Hancock. Amerykanin mógłby pewnie już przymierzać po raz trzeci w karierze mistrzowską koronę, gdyby nie feralny wypadek w Gorzowie z Nielsem Kristianem Iversenem. 43-letni żużlowiec nie dość, że przez kontuzję ręki mocno skomplikował sobie walkę o tytuł, to na dodatek musiał po raz pierwszy w trakcie 20 lat zrezygnować z występu w turnieju Grand Prix. [ad=rectangle] Hancock utrzymał pozycję lidera, ale goniący go zawodnicy mocno zbliżyli się do dwukrotnego mistrza świata. Zagadką jest forma, jaką będzie prezentował Amerykanin po czterotygodniowej przerwie w startach. Przed rokiem w Sztokholmie "Herbie" zdobył 13 punktów i zajął czwarte miejsce. W Toruniu wywalczył aż 18 "oczek", a zwycięstwo na Motoarenie wydarł mu tylko Adrian Miedziński. W 2012 roku Hancock w Toruniu był trzeci z dorobkiem 13 punktów, w 2011 roku piąty z takim samym dorobkiem, a w sezonie 2010 - zdominowanym przez Polaków - zdobył 6 punktów i zajął 12 lokatę. Także w Enea Ekstralidze w tym sezonie Hancock pojechał fantastycznie w Toruniu, zdobywając 13 punktów i 2 bonusy w sześciu startach.
Biorąc pod uwagę to, jak na Hancock spisywał się w przeszłości na torach, gdzie rozegrane zostaną dwa ostatnie turnieje SGP, Amerykanin wydaje się być głównym kandydatem do tytułu mistrzowskiego. Wciąż jest liderem cyklu i ma przewagę nad rywalami. Pytanie jednak, czy na przeszkodzie w zdobyciu trzeciego złotego medalu IMŚ nie stanie mu kontuzja ręki?
Tai Woffinden - rekonwalescent nie obroni tytułu?
Tai Woffinden przed rokiem, choć kontuzje go nie omijały, zdobył tytuł mistrzowski. W tym sezonie - po słabym początku - doszedł do wybornej dyspozycji, ale na drodze do sukcesów Brytyjczyka znów pojawiły się urazy. Woffinden zrezygnował ze startu w finale Indywidualnych Mistrzostw Elite League, by jego kontuzjowana ręka była w jak najlepszym stanie na Grand Prix w Sztokholmie. Przed rokiem w stolicy Szwecji Woffinden sprokurował fatalny wypadek Tomasza Golloba. Sam zakończył zawody z dorobkiem 7 punktów na 10 miejscu.
W Toruniu z kolei był szósty, gromadząc 10 "oczek". To jednak było mniej istotne, bo na Motoarenie świętował swój największy sukces w karierze, zostając najmłodszym w historii cyklu SGP mistrzem świata. Wcześniej podczas Grand Prix w Toruniu Brytyjczyk nie startował. W tym sezonie w EE "Tajski" zaliczył dla Betardu Sparty Wrocław średni występ na Motoarenie (7+2). Działo się to jednak na początku sezonu, kiedy Woffinden daleki był od swojej optymalnej formy.
Zważywszy na średnie występy na torach w Sztokholmie i Toruniu, szans na obronę mistrzowskiego tytułu Woffinden nie ma zbyt wielkich. Na dodatek Brytyjczyk po kontuzji nie jest nadal w najwyższej formie. Jeśli utrzyma on pozycję na podium klasyfikacji generalnej IMŚ, będzie to jego sukces.
Krzysztof Kasprzak - finał jak początek sezonu i będzie tytuł
Krzysztof Kasprzak po dwóch turniejach SGP był sensacyjnym i zdecydowanym liderem cyklu. Później przyplątała mu się ta feralna kontuzja kolana, która wybiła reprezentanta Polski z rytmu na dobre dwa miesiące. "KK" nie wystartował w Tampere, oglądając Grand Prix Finlandii tylko z trybun. Nie zdobył punktu na ciężkim torze w Malilli. Przez moment wypadł nawet poza ósemkę klasyfikacji generalnej, ale w drugiej części sezonu ponownie złapał genialną formę, czego efektem było zwycięstwo w Daugavpils, a następnie dwa miejsca na podium w Gorzowie i Vojens.
"KK" przyznaje, że od początku sezonu nie liczy punktów, a stara się tylko w każdym kolejnym turnieju pojechać jak najlepiej. Ostatnie trzy turnieje miał świetne, dzięki czemu awansował na trzecią pozycję. Równie dobrze Polak może zostać mistrzem świata, bo traci do Grega Hancocka tylko i aż 8 punktów, ale z drugiej strony Kasprzak czuje oddech Nickiego Pedersena. Duńczyk po kontuzji powrócił już do wysokiej formy i jeśli tylko nie poniosą go emocje, może wrócić na szczyt.
Kasprzak przed rokiem w Sztokholmie zdobył 10 punktów i zajął 6 miejsce. W Toruniu był siódmy z dorobkiem 9 "oczek". We wcześniejszych sezonach podczas SGP na Motoarenie nie startował. W tym sezonie w EE, gdy Stal Gorzów zawitała do Torunia, "KK" pauzował z uwagi na kontuzję. Jeśli Polak w Sztokholmie odrobi kilka punktów straty do Grega Hancocka i przeskoczy Taia Woffindena, jednocześnie broniąc się przed atakami Nickiego Pedersena, wieczór 11 października 2014 roku może być kolejnym po 2 września 1973 roku w Chorzowie oraz 25 września 2010 roku w Terenzano, który przejdzie do historii polskiego speedwaya.
Nicki Pedersen - po sześciu latach wróci na żużlowy szczyt?
Nicki Pedersen jest najbardziej utytułowanym żużlowcem spośród obecnych uczestników cyklu Grand Prix. Duńczyk jednak wciąż jest głodny sukcesów. Ostatni tytuł mistrza świata wywalczył w 2008 roku. Teraz marzy o czwartym złotym medalu IMŚ i wyrównaniu osiągnięcia legendarnego Hansa Nielsena.
Pedersen w tym sezonie nie bryluje tak, jak w czasach gdy zdobywał złote medale w 2007 i 2008 roku. Duńczyk jednak jedzie stosunkowo równo. Zaliczył dwa świetne turnieje w Auckland (19 punktów) oraz w Daugavpils (18 punktów), ale ani razu w tym sezonie nie wygrał zawodów Grand Prix. Średnio zdobywa nieco ponad 10 punktów na turniej. Żeby marzyć o czwartym tytule musiałby pewnie w dwóch ostatnich turniejach nieco poprawić tę przeciętną. Duńczyk traci bowiem do lidera, Grega Hancocka 11 "oczek". Strata do trzeciego Krzysztofa Kasprzaka to zaledwie 3 punkty.
Przed rokiem w Sztokholmie Nicki Pedersen był dopiero jedenasty z dorobkiem 5 punktów. W Toruniu w 2013 roku zdobył 8 punktów i zajął ósme miejsce. We wcześniejszych latach na Motoarenie też szczególnie nie brylował. W 2012 roku był siódmy (9 punktów), 2011 dwunasty (6 punktów), a w 2010 szósty (8 punktów). Biorąc pod uwagę poprzednie występy Pedersena w Sztokholmie i Toruniu, Nickiemu dużych szans na czwarty tytuł nie można wróżyć. Z drugiej strony w EE w tym sezonie na Motoarenie Duńczyk wykręcił 12 punktów w 6 startach. Znając determinację i ambicję Pedersena, można być pewnym, że powalczy on w dwóch ostatnich turniejach o tytuł mistrzowski. Pytanie tylko, czy znów nie poniesie go brawura?
Matej Zagar - Słoweniec zaatakuje zza placów liderów?
Matej Zagar jedzie sezon życia w Grand Prix. Miejsce w przyszłorocznym cyklu ma już zagwarantowane po zwycięstwie w Grand Prix Challenge, a wszystko wskazuje na to, że Słoweniec zapewni je sobie dwutorowo, utrzymując pozycję w TOP-8. Zagar to jedyny żużlowiec z czołówki tegorocznego cyklu, który odjechał ten sezon cało i zdrowo. Nie tylko dlatego znajduje się tak wysoko w klasyfikacji cyklu, choć pewnie gdyby nie uraz Nielsa Kristiana Iversena oraz wybryk Darcy'ego Warda, Słoweniec byłby "oczko" lub dwa niżej.
Sezon 2014 jest dla Zagara już i tak historyczny. W Tampere wygrał swój pierwszy turniej Grand Prix w karierze. Walczy o jeden z medali klasyfikacji generalnej IMŚ. O tytule mistrza świata w przypadku Słoweńca nikt głośno nie mówi. Traci on bowiem do Grega Hancocka aż 15 punktów, ale na krążek z mniej cennego kruszcu niż złoto, nadal ma szanse.
Tym bardziej, że przed rokiem w inauguracyjnej rundzie SGP na Friends Arena Matej Zagar zajął drugie miejsce z dorobkiem 15 punktów. Znacznie gorzej poszło mu w Toruniu, gdzie uzbierał zaledwie 3 punkty i był czternasty. W EE na Motoarenie w tym sezonie zdobył 9 "oczek". Teoretycznie więc toruński owal średnio leży Słoweńcowi, który jednak w końcówce sezonu pojedzie bez presji. Co by nie zrobił, już osiągnął sukces, a jeśli zdobędzie jeden z medali, będzie to bez wątpienia jedna z największych niespodzianek tego sezonu w Grand Prix.