Rosjanin był już w polskiej kadrze, ale i tak chcą dla niego zakazu!

Instagram / shellaworld_ / Na zdjęciu: Gleb Czugunow
Instagram / shellaworld_ / Na zdjęciu: Gleb Czugunow

Władze sportowe nie chcą potwierdzać do startów w polskich ligach żużlowych żadnego obywatela Rosji ani Białorusi. Środowisko dyskutuje, czy zakaz powinien objąć także Gleba Czugunowa, który ma polski paszport i jeździł już w naszej kadrze.

[tag=44216]

Gleb Czugunow[/tag] to Rosjanin z polskim paszportem. Jego sytuacja różni się jednak od tej, w której znajdują się Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow. Oni również mają nasze obywatelstwo, ale do tej pory nie korzystali z polskich licencji. Czugunow zdecydował się na taki ruch już dwa lata temu. Zdążył nawet wystartować w reprezentacji Polski. Ścigał się także jako Polak w PGE Ekstralidze.

Ze wstępnych informacji wynika, że władze ligi pozwolą na jego starty w naszych krajowych rozgrywkach w sezonie 2022. Nie wszystkim się to podoba.

- Nie mam żadnych złych emocji w stosunku do Gleba Czugunowa. Pamiętam, że w wielu sytuacjach potrafił się zachować przyzwoicie. Tak było choćby przy okazji zbiórki na leczenie Niny Słupskiej, kiedy jako pierwszy przekazał pieniądze za zdobyty punkt i uruchomił małą lawinę wśród innych żużlowców - mówił w czwartek podczas Żużlowych Rozmów na WP SportoweFakty Wojciech Koerber, felietonista WP SportoweFakty. - Nie uważam tego gestu za wielkie bohaterstwo, ale mam świadomość, że należy to pochwalić, bo jako zawodnik nie musiał robić nic, a jednak postanowił pomóc.

ZOBACZ WIDEO Sankcje mogą mu zatrzymać karierę. "Zrozumcie, że od 15. roku życia nie mieszkam w Rosji"

- Moim zdaniem nie powinno być dla niego wyjątku. Ten zawodnik też powinien zostać objęty zakazem. Powodów jest wiele, ale zwróciłbym uwagę, że on może być za chwilę jednym żużlowcem związanym z Rosją, który pojedzie w polskiej lidze. Wtedy cała zła energia kibiców mogłaby skumulować się właśnie na nim. Uważam że powinniśmy tego uniknąć. Poza tym jeden z prezesów zapytał mnie, czy wyobrażam sobie sytuację, że taki zawodnik jak Gleb pojedzie w biegu z Ukraińcem. Jakie będą wtedy reakcje? I co będzie, jeśli wydarzy się jakieś nieszczęście i Gleb doprowadzi do jego upadku? - zastanawia się dziennikarz.

Podobne zdanie ma w tej sprawie były trener żużlowej kadry Marek Cieślak. - Sprawa jest trudna. Czugunow został Polakiem, bo wziął ślub z Polką - tłumaczy. - Moim zdaniem nie powinniśmy zastanawiać się, czy on zdążył już pojechać jako Polak. Dla mnie w obecnej sytuacji kluczowe jest, czy sportowiec dysponuje nadal rosyjskim obywatelstwem. A on je ciągle ma. Jeśli ktoś chce być Polakiem, to rezygnuje z poprzedniego paszportu. Wtedy sytuacja staje się w stu procentach klarowna. Nikt nie może powiedzieć, że wybór został wykonany z powodu jakiegoś wyraźnego interesu - zauważa doświadczony szkoleniowiec.

Zupełnie inne zdanie ma w tej sprawie obecny trener kadry Rafał Dobrucki. - Gleb Czugunow jest jedynym zawodnikiem z tej grupy, który zadeklarował wcześniej jazdę w naszej lidze jako Polak. Zrobił to dwa lata temu, a więc długo przed wybuchem wojny w Ukrainie. Reprezentował także nas na arenie międzynarodowej, na co zasłużył swoją sportową postawą. Moim zdaniem jego sytuacja jest klarowna - podkreśla.

Dodajmy, że dokładnie takie samo stanowisko już wcześniej na naszych łamach zaprezentowali Jacek Frątczak i Marek Grzyb. Były menedżer klubu z Torunia i prezes Moje Bermudy Stali Gorzów również twierdzą, że Czugunowa nie należy karać. To tylko pokazuje, jak mocno jest podzielone w tej sprawie środowisko.

Dobrucki odpiera również argument, że Czugunow jako jedyny zawodnik z rosyjskim obywatelstwem będzie mieć trudne życie w polskiej lidze, bo może spotkać się z różnymi reakcjami ze strony kibiców. Mówi, że o jego psychikę się nie martwi. Trener nie ma za to żadnych wątpliwości, jak należy postąpić w przypadku pozostałych Rosjan z polskim paszportem.

- Jeśli chodzi o innych zawodników z Rosji, to jeszcze jakiś czas temu miałem mieszane odczucia, jak należy się zachować. Później swoje zrobiła sytuacja w Ukrainie, ale także postawa samych żużlowców, którzy nie potrafili zająć jednoznacznego stanowiska na temat sytuacji w ich kraju. Nie powiem, że potraktowałem to jako przyzwolenie dla wydarzeń w Ukrainie, ale było to dla mnie delikatnie mówiąc dziwne. Uważam zatem, że w naszej federacji nie powinno być żadnych wątpliwości, co zrobić przynajmniej do zakończenia wojny. A już w ogóle nie wyobrażam sobie wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego, kiedy na podium będzie stał Rosjanin - podsumowuje Dobrucki.

Zobacz także:
Dowhan ostro o słowach ministra sportu