Żużel. Nie był gwiazdą, ale wciąż jest dobrze wspominany. Rosjanin zżył się z rodziną Miśkowiaków

Rodzinę Miśkowiaków traktował jak swoją własną, potrafił zrezygnować ze startu w IME na rzecz finału play-off. Wiktor Gołubowskij przez pięć lat był podziwiany w Rawiczu za swoją odważną jazdę.

Wiktor Gołubowskij trafił do polskiej ligi w styczniu 2009 roku, kiedy związał się z Kolejarzem Rawicz. Nie obyło się jednak bez problemów. Otrzymał bowiem 90-dniową wizę i wydawało się, że będzie musiał opuścić Polskę.

Tak się na szczęście nie stało i "Witjok" mógł kontynuować przygodę ze ściganiem w naszym kraju. Od samego początku prezentował bardzo ambitną postawę, choć czasem prowadziło to do błędów na trasie.

- Rosjanin jest bardzo ambitnym zawodnikiem, ale w meczu z opolanami popełnił kilka błędów. Niepotrzebnie krążył gdzieś po zewnętrznej. Chociaż Wiktor posiada już dwa motocykle, to jednak potrzebują one "dogrania" - tłumaczył w maju 2009 roku Henryk Jasek w rozmowie z naszym portalem.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Lech Kędziora wskazał, co trzeba zmienić w częstochowskim torze

Pierwszy sezon nie był dla niego zbyt okazały. W 12 spotkaniach wygrał zaledwie dwa wyścigi i wykręcił średnią 1,182 pkt/bieg. Zmiana nastąpiła już od kolejnych rozgrywek. Mocno zżył się też z rodziną Miśkowiaków.

- Robert Miśkowiak i jego rodzina zrobili dla mnie tyle, że nie da się opisać tego słowami. Nawet nie wiem, jak mogę im podziękować. Rodzina Miśkowiaków stała się dla mnie tak bliska, że jest dla mnie jak moja własna. Bardzo im za to dziękuję, to naprawdę wspaniali i bardzo mili ludzie - tłumaczył w 2010 roku Rosjanin.

Gołubowskij spisywał się coraz lepiej, aż w końcu wyrósł na lidera Kolejarza Rawicz. Stał się tak ważnym punktem zespołu, że potrafił zrezygnować ze startu w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy, aby wystartować w meczu swojej ekipy.

Do takiej sytuacji doszło w 2012 roku, kiedy odbywał się ostatni finał przed erą SEC. - Na przeszkodzie stanęła odległość. (…) Mecz w Rawiczu był ważniejszy od występu na Łotwie, więc wolałem spokojnie do niego przystąpić - mówił.

Otarł się wtedy o komplet punktów. Przegrał tylko raz - z Jasonem Doylem. Kolejarz wygrał aż 62:28 i uzyskał awans na zaplecze PGE Ekstraligi. Na pierwszoligowych torach tak błyskotliwy już nie był, ale wciąż potrafił dokładać punkty do dorobku ekipy.

Po pięciu latach startów pożegnał się z Kolejarzem i w polskiej lidze już więcej się nie ścigał. Odjechał łącznie 66 spotkań, w których zdobył 519 punktów. Do tej pory jest jednak w Rawiczu dobrze wspominany - jako zawodnik solidny i bardzo ambitny i waleczny.

Czytaj także:
Przykuli się do grzejnika i zaczęli głodówkę. Sceny jak z "Alternatywy 4"
Ligowe rozgrywki w Europie rozpoczęte. Przeciętny występ Daniela Bewleya

Źródło artykułu: