Żużel. Patryk Dudek: Niczego Falubazowi nie obiecałem. Z Apatorem chcę walczyć o najwyższe cele [WYWIAD]

Facebook / SpeedwayTorun / Na zdjęciu: Patryk Dudek
Facebook / SpeedwayTorun / Na zdjęciu: Patryk Dudek

- Niczego nie obiecałem, nie składałem żadnych deklaracji odnośnie przyszłości w Falubazie. Była rozmowa z prezesem, która najwyraźniej została źle zinterpretowana i teraz muszę się tłumaczyć - mówi Patryk Dudek, nowy zawodnik Apatora Toruń.

[b]

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Był pan kuszony w przeszłości przez inne kluby, ale pozostawał wierny Falubazowi. Teraz też tylko kwestia klasy rozgrywkowej przesądziła o zmianie barw klubowych?
[/b]
Patryk Dudek, nowy żużlowiec Apatora Toruń: Wyłącznie. Nie interesowała mnie jazda w eWinner 1. Lidze. Gdyby nie spadek Falubazu, pozostałbym w Zielonej Górze.

To prawda, że z Falubazem miał pan uzgodnione warunki startów na kolejny sezon? Wszystko zmieniło się po ostatnim meczu w Grudziądzu, na wynik którego czekaliście?

Dokładnie tak było. W poniedziałek planowano konferencję prasową, na której miała zostać przekazana informacja, że zostaję w Zielonej Górze. W momencie, gdy niedzielny mecz wygrał Grudziądz, sprawy się skomplikowały i wszystkie nasze uzgodnione tematy, musiały zostać przegadane jeszcze raz i odwołane zostało spotkanie z mediami.

ZOBACZ WIDEO Czy Krzysztof Gałańdziuk poprowadzi Apator sam? Klub komentuje

Rozumiem, że rozmawiał pan jeszcze z władzami zielonogórskiego klubu o startach w eWinner 1. Lidze?

Szczerze mówiąc, dokładnie już nie pamiętam szczegółów tych rozmów. Od razu jednak zaznaczałem, że nie chcę jeździć w niższej klasie rozgrywkowej.

Obiecał pan coś prezesowi Falubazu, rozstając się z zielonogórskim klubem?

Domyślam się, skąd to pytanie, bo po moim odejściu pojawiło się szereg niedomówień i przekłamań. Otóż nie, niczego nie obiecałem, nie składałem żadnych deklaracji odnośnie przyszłości. Owszem, była rozmowa, która najwyraźniej została źle zinterpretowana i teraz muszę się tłumaczyć. Nie ma co wybiegać daleko w przyszłość. Zobaczymy, co będzie jesienią. Na razie skupiam się, żeby sezon 2022 był dla mnie jak najlepszy.

A jak pan ocenia szanse Falubazu na szybki powrót do PGE Ekstraligi, wszak eWinner 1. Liga będzie w tym sezonie mocna?

Proszę wybaczyć, ale spekulacje na temat szans poszczególnych drużyn, pozostawiam ekspertom. Nie lubię się bawić we wróżenie z fusów, dlatego nie będę oceniał i spekulował.

Pierwsza zmiana barw klubowych, jak mówią zawodnicy, jest ponoć najtrudniejsza. Ma pan pewne obawy, zmieniając otoczenie?

Nie, wręcz przeciwnie, czuję ekscytację. Nowa energia we mnie wstąpiła w przygotowaniach zimowych. Czytałem o tym w biografiach różnych sportowców czy też znam osobiście przedstawicieli innych dyscyplin, którzy mówili, że zmiana klubu pomaga, a nie szkodzi. Widzę po sobie ogromne zaangażowanie w treningach. Oczywiście, nie daje to gwarancji, że wyniki na torze będą adekwatne do tej ciężkiej pracy, jaką wykonuję zimą. Czuję się bardzo zmobilizowany, by nie zawieść siebie i nowych pracodawców. Dla mnie zmiana klubu to pozytywne wyzwanie.

Co pana przekonało do przejścia akurat do Torunia?

Perspektywa jazdy w mocnej drużynie i walki o jak najwyższe cele. Skład Apatora robi wrażenie. To był jeden z głównych czynników. Stabilność klubu od wielu lat też przemawiała za tym, aby wybrać Toruń.

Jakie ma pan wrażenia z pierwszych kontaktów z toruńskim środowiskiem?

Tak naprawdę w sumie byłem trzy razy w Toruniu w związku z moją zmianą barw klubowych. Raz na rozmowach, drugi raz, by podpisać kontrakt i trzeci raz kilka dni temu, przy okazji nagrywania wideo dla Speedway Ekstraligi, odwiedziłem lokalne radio i telewizję w Toruniu. Jeśli chodzi o przedstawicieli mediów, zostałem pozytywny odebrany, że będę startował w Toruniu. Z drużyną będę widział się dopiero podczas zgrupowania. Wszystko przede mną.

Patryk Dudek chce z przytupem wrócić do Grand Prix
Patryk Dudek chce z przytupem wrócić do Grand Prix

Z Motoareny jakie ma pan wspomnienia?

Różne. Jeździło mi się tam albo bardzo dobrze albo źle. Można zerknąć w statystyki. Robiłem tam zarówno dwucyfrówki, ale zdarzały się też mecze, że nie zdobywałem powyżej pięciu punktów.

Można powiedzieć, że Motoarena jak praska Marketa czy duńskie Vojens, które kocha lub nienawidzi żużlowców?

Bywały różne występy, aczkolwiek nie rozpamiętuję tego, co miało miejsce w przeszłości. Skupiam się na tym, by jak najszybciej wyjechać na swój nowy domowy tor, kręcić kółka i zacząć sprawdzać sprzęt. Tak naprawdę w PGE Ekstralidze najważniejsze będzie to, co wydarzy się w drugiej części sezonu. Trzeba wejść do tych poszerzonych play-off, przejść pierwszą rundę i walczyć o finał, by znaleźć się w meczach decydujących o tytule. Niby droga do rozrysowania jest łatwa, ale znacznie trudniej będzie ją zrealizować.

Bo i rywale są mocni. Wszyscy eksperci zgodnie uważają, że to Apator dokonał najbardziej znaczących transferów, a jak pan zapatruje się na rywali. Kto robi największe wrażenie?

Pod tym względem wolałbym zostawić się wypowiadanie ekspertom. Oni mają najwięcej do powiedzenia.

A z punktu widzenia zawodnika?

Szczerze? W ogóle na to nie patrzę. To jest naprawdę wróżenie z fusów. Możemy gdybać i rozważać różne scenariusze, a sezon i tak swoje przyniesie. Przecież zdarzają się niespodzianki i dużo rzeczy, które teraz można zakładać, zupełnie się nie sprawdza. Dla mnie teraz jakiekolwiek spekulacje to robienie czegoś na siłę. Nie chciałbym za kilka miesięcy być weryfikowany przez ludzi, że powiedziałem tak czy inaczej. Wolę zatem nie komentować i spekulować.

Jak istotny pana zdaniem jest trener-menedżer w drużynie? Pytam w kontekście zamieszania, jakie ma miejsce w ostatnim czasie w Toruniu w tej kwestii…

Musi to być osoba, która potrafi ogarnąć całą drużynę, mieć dobry kontakt z zawodnikami. Może to być zarówno trener, ale i menedżer, który umie wytłumaczyć zawodnikom np. sytuację, gdzie dwóch żużlowców ma po pięć punktów, a jednego trzeba odstawić od wyścigów nominowanych. Sztuką właśnie jest rozegranie tego w ten sposób, by nie było zgrzytów w zespole.

A od budowy tzw. "team spirit" też jest trener-menedżer czy wy sami zawodnicy między sobą albo macie dobrą atmosferę w drużynie albo jej nie ma?

To jest chyba bardziej kwestia tego, jakich mamy zawodników w drużynie. Po doświadczeniach z mojej kariery widzę, że jest to sprawa charakteru człowieka. Z niektórymi ludźmi dogadujesz się bez problemów, a z innymi nie. Z niektórymi wypijesz kawę, a z innymi piwo. To jest bardziej kwestia indywidualna. Nie ma co na siłę robić "team spirit" i wymyślać jakieś spotkania integracyjne. To tak nie działa. Albo ktoś się z kimś dogaduje albo nie. Nasz sport jest specyficzny. My się widzimy raz w tygodniu na meczu i może jeszcze na treningu, a tak jeździmy po świecie. Nie mamy tak jak sportowcy w innych dyscyplinach, jak w koszykówce czy piłce nożnej, że trenują codziennie razem, jeżdżą wspólnie na mecze. U nas inaczej to funkcjonuje.

A w tej nowej ekipie toruńskiej jak to może być?

Wydaje mi się, że znamy się w większości i dogadujemy. Nie miałem, co prawda przyjemności jeżdżenia w jednej drużynie z Emilem Sajfutdinowem, ale jestem pewny, że akurat z nim się dogadam. Poznać muszę Roberta Lamberta czy Jacka Holdera, bo z nimi nie miałem dotąd okazji na dłuższe rozmowy.

Będziecie widywać się także podczas turniejów Grand Prix, bo Apator ma w składzie aż czterech uczestników cyklu. W sobotę będziecie rywalami, a w piątki lub niedziele kolegami z drużyny. Pewnie do tego przywykliście, ale czy fakt, że aż czterech zawodników z Grand Prix jest w jednym zespole, może to wpłynąć w jakikolwiek sposób na wynik Apatora?

Nie wiem. Przekonamy się o tym w październiku. Wtedy będzie można wyciągać wnioski, czy to była dobra decyzja włodarzy klubu, że zakontraktowali aż czterech stałych uczestników cyklu Grand Prix i pierwszego rezerwowego. Nie da się teraz odpowiedzieć na to pytanie.

Wygląda na to, że będzie pan bardzo zapracowanym żużlowcem w sezonie 2022. Liga, SEC, Grand Prix. Kalendarz na sezon rozpisany już od pierwszej do ostatniej imprezy?

Mam w teamie osoby, które to wszystko pilnują, by było dograne pod względem logistycznym. Dla mnie najważniejsze jest, by jechać cało i zdrowo. Jeśli przytrafiają się kontuzje czy groźne wypadki w trakcie sezonu, to strasznie wybija z rytmu i powoduje przeplatanie lepszych i gorszych występów. Dlatego tak ważne jest, by jeździć szczęśliwie bez upadków. Kontuzje wyhamowują i zawodnik w sezonie może złapać dołek.

Jakie cele stawia pan sobie w tym pracowitym sezonie?

Chciałbym wrócić do Grand Prix z przytupem i walczyć o najwyższe cele z tytułem mistrza świata włącznie. Nie mam nic do stracenia, a wszystko do wygrania. Podchodzę tak jak w 2017 roku, kiedy w debiucie zdobyłem srebrny medal. Gdybym powiedział, że nie walczę o medale, kibice mogliby to odebrać jako brak ambicji. Mówię więc otwarcie o celach, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że wszystkie moje plany i zamierzenia zweryfikuje sezon.

Zdecydowanie bardziej wolę podsumowywać sezon w październiku, mówić o wyciąganiu wniosków niż teraz gdybać i wróżyć z fusów. Oczywiście, że najlepiej byłoby wszędzie zdobyć złoto. W PGE Ekstralidze, lidze szwedzkiej, w Mistrzostwach Europy SEC i w Grand Prix. W dzisiejszych trudnych czasach ciężko cokolwiek zaplanować, tym bardziej w takiej dyscyplinie jak żużel.

Po przejściu na emeryturę Jana Anderssona mocno pan to odczuł. Jak teraz wygląda pana warsztat i współpraca z tunerami?

Od dwóch lat mam przyklejoną "łatkę" zawodnika, który boryka się z problemami z silnikami. Nie chciałbym zatem wchodzić w szczegóły. Swoją drogą, drażnią mnie już pytania o te kwestie. Proponuję popytać innych zawodników o sprawy związane z tunerami, bo odnoszę wrażenie, że dziennikarze głównie do mnie kierują to pytanie. Powiem tylko, że pod względem sprzętowym jest u mnie wszystko w porządku, od poprzedniego roku nic nie zmieniałem, a niuanse zostawię niedopowiedziane z trzema kropkami.

Zobacz także:
Świącik o rozstaniu ze Świderskim
Greg Hancock mógł nie trafić do Sparty

Źródło artykułu: