Żużel. Zanotował mrożący krew w żyłach wypadek. "To się odbiło na mojej rodzinie"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Daniel Henderson w kasku białym
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Daniel Henderson w kasku białym

Fatalną kraksą w meczu półfinałowym Allsvenskan League zakończył się dla Daniela Hendersona sezon 2021. Szwed nie ukrywa, że powoli, ale wraca do zdrowia i znów myśli o żużlu. Tymczasem mówi o tym jak wpłynęło to na jego rodzinę.

Henderson ucierpiał w 10. biegu meczu Teamu Rapid z rezerwami Kumla Indianerny. We wspomnianym wyścigu motocyklami sczepili się Gustav Grahn wraz z Linusem Ekloefem, a na domiar złego w ich motocykle uderzył jeszcze Daniel Henderson. To właśnie on ucierpiał najpoważniej (więcej na ten temat TUTAJ).

Zawodnik uderzył w dmuchaną bandę i wyleciał poza nią. Momentalnie znalazły się przy nim służby medyczne, które szybko przetransportowały go do szpitala. Po badaniach okazało się, że u żużlowca doszło do: przebicia płuca, złamania wszystkich żeber po prawej stronie oraz złamania w lędźwiowej części kręgosłupa.

- Czuję się zaskakująco dobrze - mówi Henderson w rozmowie z Elitspeedway.com po dwóch miesiącach od wypadku. - Mam pewne ograniczenia, na przykład co do tego, co mogę nosić. W tej chwili nie mogę dźwigać więcej, niż pięć kilogramów.

ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni

Dodatkowo mogę poruszać się tylko na tyle, na ile pozwala mi ciało, które na razie różnie sobie tym radzi. Staram się ze wszystkim radzić na spokojnie, robiąc sobie każdego dnia kilka przerw. Chodzę na spacery, jeżdżę na rowerze treningowym. Staram się robić wszystko, aby się wzmacniać - dodaje.

Henderson nie ukrywa, że jedynym małym "problemem" dla niego jest... dziecko. - Trudno odpuścić sobie noszenie małego dziecka - śmieje się Szwed, który przyznaje, że ogromną rolę obecnie odgrywa jego partnerka.

W 2007 roku groźny wypadek na żużlu miał wujek Hendersona - Kenny Olsson, który na skutek kraksy w Norrkoeping doznał m.in. krwotoku wewnętrznego oraz uszkodzenia mózgu. Po kilku dniach zdecydowano się odłączyć Olsona od respiratora.

- Mój brat przyjechał właśnie na ten wyścig. Była tam też moja mama i siostra, która fotografowała te zawody. Widok karetki pogotowia dla nich, to była wielka trauma, tym bardziej, kiedy wiedzieli, co się stało z Kennym. Moim mechanikom też nie było łatwo, nie jest łatwo zbierać "resztki", pakować się do busa i jechać do domu, kiedy tak naprawdę nic nie wiesz.

- Z jednym z mechaników pracuję od dwunastu lat, więc jesteśmy naprawdę blisko. Nie jest fajnie stać i pakować się wiedząc, że ja tam leżę i nie wiedzieć nawet, czy żyję. To była wręcz tragedia dla wszystkich... - opowiada Henderson.

Czy Henderson wróci na tor? Nie mówi "nie", ale nie mówi też, że tak się stanie. Przynajmniej na razie na decyzję trzeba poczekać do wiosny.

Zobacz także: Żyto spokojny o wynik Falubazu
Zobacz także: Duński talent ma za złe polskiemu klubowi

Komentarze (0)