Maciej Janowski i Bartosz Zmarzlik - dwóch najlepszych polskich żużlowców w tej chwili, kandydaci do tytułu mistrza świata w sezonie 2021. Nie tak dawno Janowski na stadionie w Lesznie imponował prędkością i wyprzedzał rywali niczym tyczki. Dlatego jego starcie z gorzowianinem o miano najlepszego na krajowym podwórku wywoływało spore emocje jeszcze przed finałem IMP.
O tym, że mamy do czynienia z pojedynkiem wagi ciężkiej, mogły świadczyć wydarzenia po dwunastej gonitwie. Po przejechaniu mety Zmarzlik podjechał pod Janowskiego, co nie spodobało się temu drugiemu. Obaj żużlowcy musieli to sobie wyjaśnić przy wjeździe do parku maszyn, gdzie wyraźnie między nimi zaiskrzyło.
W wyścigu finałowym Zmarzlik znów okazał się lepszy od Janowskiego i mógł cieszyć się z pierwszego w karierze tytułu mistrza Polski. Było to zasługą odważnego ataku na drugim łuku, kiedy to 26-latek wepchnął się pod łokieć wrocławianinowi, a ten z kolei podjechał pod Janusza Kołodzieja (zobaczysz to TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO Jest objawieniem PGE Ekstraligi, ale ma problem ze zrobieniem... pompki. Wszystko przez jeden upadek
"Mistrzom takie zachowanie nie przystoi"
Trudno ocenić, czy akcja Zmarzlika wywołała złość u Janowskiego, ale kapitan Betard Sparty Wrocław opuścił podium zaraz po hymnie państwowym. Gorzowianin został na "pudle" sam z Kołodziejem i wspólnie celebrowali sukces. Zachowanie żużlowca ze stolicy Dolnego Śląska nie spodobało się komentatorom telewizyjnym, jak i wielu kibicom. Grzmią też eksperci.
- Na tytuł IMP zasługują ci, co jeżdżą równo przez cały sezon. Pod tym względem skład podium jest sprawiedliwy, bo właśnie Zmarzlik, Janowski i Kołodziej są w tym roku najlepszymi Polakami w PGE Ekstralidze. Można byłoby każdego z nich zamienić miejscami na podium i też byłbym zadowolony. Zmarzlik ma pierwsze mistrzostwo, spełnił marzenie, ale to co działo się później... - załamuje się w pewnym momencie Jan Krzystyniak, były zawodnik i trener Fogo Unii Leszno.
- Każdą złość należy pokazać na torze, niezależnie jaka ona by nie była. To się nawet kibicom podoba, gdy żużlowiec zaatakuje z pazurem, wyjaśni jakieś nieporozumienia spektakularną akcją. Jednak mijając linię mety, trzeba zapomnieć o pretensjach. Po to są ręce, aby je sobie podać - dodaje Krzystyniak.
Zdaniem Krzystyniaka, nawet jeśli Janowski miał pretensje do Zmarzlika o zachowanie po dwunastej gonitwie czy też atak z biegu finałowego, to należało sprawę załatwić inaczej. - Można porozmawiać w cztery oczy, a nie robić publicznie jakieś szopki. Mistrzom takie zachowanie nie przystoi - ocenia.
Podobnie sprawę widzi Bogusław Nowak. Legenda gorzowskiej Stali oglądała finał IMP, podobnie jak Krzystyniak, z trybun stadionu im. Alfreda Smoczyka. Zasłużeni polscy żużlowcy zostali bowiem zaproszeni przez PZM i GKSŻ. - Nie można się obrażać w tak prymitywny sposób właściwie tylko dlatego, że się przegrało - mówi o zachowaniu Janowskiego.
Młodzież patrzy
Krzystyniak przed laty prowadził w kilku klubach treningi z juniorami, podobnie jak Nowak. Obaj zwracają uwagę na to, że zachowanie gwiazd może mieć kiepski wpływ na młode pokolenie. Szykujący się do startów na żużlu wrocławianie są zapatrzeni w Janowskiego, tak jak ich rówieśnicy z Gorzowa w Zmarzlika.
- Przecież młodzież na nich patrzy i się uczy takich zachowań. To było zupełnie niepotrzebne. Wielcy mistrzowie muszą umieć też przegrywać. Po tym poznaje się ich klasę - komentuje Krzystyniak.
Były żużlowiec i trener leszczyńskich "Byków", podobnie jak Nowak, nie potrafi zrozumieć przyczyny pretensji Janowskiego. - Jeśli mówimy o finale, to nie widziałem w tej akcji Zmarzlika żadnego faulu. W każdych zawodach można takie zauważyć. To jest sport żużlowy, on polega na jeździe w kontakcie i wyprzedzaniu. Póki nie ma upadku, to nie ma o czym gadać. To był finał, stawka była wysoka i wszystko mogło się zdarzyć - dodaje Krzystyniak.
Rozmowę z Janowskim i Zmarzlikiem zapowiedział już trener polskiej kadry - Rafał Dobrucki (szczegóły TUTAJ). Odpowiedniej reakcji PZM oczekuje też Nowak. - Dla nas zachowanie Maćka było niedopuszczalne i niezrozumiałe. Jeśli PZM nie podejdzie do tego w sposób odpowiedni, to będę zdziwiony. To był jego obowiązek, aby stać na podium. Wypełnić zobowiązania względem telewizji, fotoreporterów - stwierdza legenda gorzowskiej Stali.
Była koalicja przeciwko Gollobowi, jest przeciwko Zmarzlikowi?
Dla Zmarzlika złoty medal IMP to skalp, którego brakowało mu w kolekcji. - W końcu przełamał złą passę na torze w Lesznie. Finały na tym obiekcie były dla niego pechowe. Przecież dwukrotnie był bliski tytułu, a coś się działo po drodze, nie zawsze z jego winy - mówi Nowak.
O ile po zdobyciu dwóch tytułów mistrza świata Zmarzlikowi gratulowali koledzy ze Speedway Grand Prix, o tyle w niedzielę w Lesznie polscy zawodnicy nie byli tacy skorzy do składania gratulacji najlepszemu zawodnikowi w Polsce. Zrobili to tylko Szymon Woźniak, Janusz Kołodziej i Paweł Przedpełski.
Takie zachowanie przypomina lata 90., kiedy to mówiło się o koalicji przeciwko Tomaszowi Gollobowi. W roku 1995 podczas finału we Wrocławiu zawodnicy celowo przepuszczali się w wyścigach, by bydgoszczanin nie zdobył tytułu IMP. - Mam troszeczkę pretensji, bo w parku maszyn wydarzył się nieprzyjemny incydent. Przyszedł do mnie Jacek Gollob, papa Gollob i zaczęli mi pokazywać środkowy palec, wygrażali mi i sugerowali, że kupiłem ostatni bieg - mówił później w Polsacie Piotr Świst, który ostatecznie przegrał wtedy z Tomaszem Gollobem walkę o złoto.
Czy teraz powstaje koalicja przeciwko Zmarzlikowi? - Słyszę z ust kibiców, że coś takiego się dzieje, że Bartek nie jest lubiany przez kolegów z toru. To nie jest w porządku. Przecież nikt nie broni Janowskiemu czy innym być lepszym od Zmarzlika. Punkty pokazują wszystko. Jeśli komuś się Zmarzlik nie podoba, to niech go pokona na torze - ocenia Krzystyniak.
Smutne spostrzeżenia po finale w Lesznie ma też Nowak. - Gwizdano na Bartka w Lesznie, bo pewnie miejscowi spodziewali się innego wyniku. Dziwne i smutne jest jednak to, że u nas najlepsi karani są za to, że są najlepsi. Wielbi się za to tych średnich. Może chodzi o to, by kibicować słabszemu? Zmarzlik już nieraz udowadniał klasę. Co on ma jeszcze zrobić, aby być lubianym? Różne zachowania jego względem tłumaczę zawiścią fanatyków, bo normalny kibic potrafi docenić klasę każdego zawodnika, bez względu na jego barwy klubowe - kończy legenda gorzowskiej Stali.
Czytaj także:
Trener kadry będzie rozmawiał z Janowskim i Zmarzlikiem
Duża kontrowersja podczas dekoracji finału IMP