Mariusz Pudzianowski, były pięciokrotny mistrz świata Strongman i obecnie zawodnik MMA z bilansem walk 17 zwycięstw i 9 porażek (1NC), odniósł się do krytycznych głosów dotyczących zamieszania wokół jego kolejnego pojedynku.
48-latek miał pierwotnie wystąpić na gali FAME 25, jednak po zatrzymaniu szefostwa federacji plany uległy zmianie. "Pudzian" ogłosił wtedy, że zmierzy się z Eddiem Hallem na gali KSW, choć współwłaściciel organizacji, Martin Lewandowski, przekazał WP SportoweFakty, że walka ta nie została zakontraktowana (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor KSW wszystko ujawnił. We wrześniu kibice dostaną hit
Wobec krytyki ze strony kibiców oraz zawodników MMA, Pudzianowski postanowił odpowiedzieć. W relacji na Instagramie podkreślił swoje osiągnięcia i zasługi dla rozwoju MMA w Polsce, zwracając się do osób podważających jego wkład w ten sport.
Padły przy tym mocne słowa. "Mariusz to Mariusz! Gdyby nie ten Mariusz i jego przeszłość, którą ma za plecami (a jest bogata i nie chodzi o $$$$), to ci mistrzowie dziś mogliby pomarzyć o takim MMA w Polsce i $$$$" - podkreślił w relacji na Instastories.
"Więc zamknij japę, jeden z drugim, i trenuj dalej. A jak zostaniesz mistrzem świata, jak Jan Błachowicz, to wtedy pogadamy" - dodał Pudzianowski na portalu społecznościowym.
Jednym z krytyków "Pudziana" był Łukasz Parobiec. - To sytuacja cyrkowa. Okazuje się, że będzie toczył freak-fightowy pojedynek w KSW. Eddie Hall nie ma żadnej walki w MMA, nie licząc pojedynku z dwoma bliźniakami. Mariusz mówi w wywiadach, że ma pieniądze i nie musi walczyć we freakach. Myślę, że na FAME zostałby zmieszany z błotem - ocenił w rozmowie z "Super Expressem" były zawodnik KSW.