W czwartek odbyła się konferencja prasowa Moje Bermudy Stali Gorzów. Jednym z tematów były drużyny rezerw, które od sezonu 2022 w związku z nowym kontraktem telewizyjnym będą musiały stworzyć kluby PGE Ekstraligi. A przypomnijmy, że umowa, którą podpisały władze ligi z platformą Canal+ jest rekordowa i opiewa na 242 miliony złotych. To daje ponad sześć milionów złotych rocznie.
I tu mamy największy hit, bo zdaniem gorzowian za te pieniądze trudno będzie zbudować drużynę rezerw. Piotr Paluch, a więc trener młodzieży, tłumaczył podczas konferencji, że takie przedsięwzięcie to olbrzymie koszty, bo każdy zawodnik musi mieć dwa lub trzy motocykle, a do tego dochodzą remonty silników, dojazdy i wydatki na punktówkę.
W słowa szkoleniowca nie mógł uwierzyć prezes PGE Ekstraligi. - Ciężko mi to w ogóle skomentować. Wychodzi na to, że Stal Gorzów na ekstraligową drużynę musi wydawać 40 milionów złotych rocznie - ironizuje Wojciech Stępniewski. - A tak na poważnie, to polecam prześledzić drugą ligę. Uważam, że w tej kwocie można zbudować minimum trzy drużyny, które działałyby na komercyjnych zasadach i jechały o awans. A gdyby zależało nam na przejechaniu rozgrywek, to byłoby ich jeszcze więcej. Może nawet wystarczyłoby na pięć takich ekip - podkreśla Stępniewski.
- Jestem naprawdę mocno zszokowany. Może w Gorzowie ktoś myślał, że pieniądze z nowej umowy chcemy wypłacić w ukraińskich hrywnach? - żartuje Stępniewski, a po chwili już zupełnie poważnie dodaje, że nikt w PGE Ekstralidze nie zamierza dyskutować z klubami o konieczności szkolenia. - Druga drużyna nie ma tylko celu sportowego. Tam przede wszystkim chodzi o aspekt szkoleniowy. Cała reszta schodzi na dalszy plan - podsumowuje prezes PGE Ekstraligi.
Zobacz także:
Sparta uniknęła problemu ze startem ligi
Byli w szoku po przyjeździe do Polski
ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek: ciężko będzie bić się o pierwsze miejsce. Najważniejsze utrzymanie