Żużel. Oto klub z najkrótszą nazwą. Skrzydlewski mówi, ile kosztuje sponsoring tytularny w Łodzi. Kwota robi wrażenie

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski

PZM postanowił uregulować kwestię nazw drużyn, które startują w rozgrywkach I i II ligi. Poza miastem mogą pojawić się w niej maksymalnie dwa człony. Z takiego zapisu zadowolony jest główny sponsor Orła Witold Skrzydlewski.

- Najwyższy czas na porządek. Nie może być tak, że nazwa drużyny nie mieści się w tabeli. Niektóre z nich wyglądały komicznie. Później jeden czy drugi komentator nie wiedział, co czyta - mówi nam Witold Skrzydlewski.

Działacz mówi nam, że jego klub otrzymywał propozycje dotyczące sponsoringu tytularnego, ale żadna nie okazała się na tyle atrakcyjna, by mogło dojść do podpisania umowy. - To były oferty rzędu 100 tysięcy złotych. Taka opcja nie wchodziła w grę. Trzeba się cenić - podkreśla Skrzydlewski.

Skrzydlewski przyznaje, że dziwi się niektórym prezesom. - Nie mogę zrozumieć sytuacji, w której kluby za 100 czy 200 tysięcy złotych dokładają kolejne człony do nazwy. Na poziomie pierwszej ligi moim zdaniem nie można wziąć mniej niż milion - podkreśla.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Kto lepiej jeździ drużynowo? Paweł Przedpełski porównał Jasona Doyle'a i Chrisa Holdera

Jego klub od początku startuje jako Orzeł Łódź. To najkrótsza nazwa drużyny startującej w polskiej lidze. - Moja rodzina wydaje olbrzymie pieniądze na klub w Łodzi. Nigdy nie ingerowaliśmy jednak w nazwę. Nawet na początku działalności. Wtedy wszyscy uważali, że Skrzydlewska gdzieś się pojawi. My podeszliśmy do tematu inaczej. Na naszym starym stadionie był kiedyś klub piłkarski Orzeł. Uznałem, że dołożymy do tego klub żużlowy. Orzeł ma skrzydła, my jesteśmy Skrzydlewscy, więc wszystko mi pasowało - przyznaje sponsor.

Skrzydlewski dodał, że nigdy nie miał ochoty na umieszczenie swojej firmy w nazwie zespołu. - Może uważałem, że ludzie by to źle odbierali albo w różny sposób komentowali. Poza tym nie było mi to potrzebne. Miejscowi i tak wiedzą, że nasza rodzina pomaga. Zawodnicy jeżdżą z naszymi reklamami w różnych miejscach. To mi wystarcza - podsumowuje.

Zobacz także:
Kochał żużel, choć wiele wycierpiał
Karolina Jędrzejak wspomina męża

Źródło artykułu: