- Wtedy odbył się test - mecz Polska - Włochy w Gorzowie - mówi nam Bogusław Nowak, kolega z toru Edwarda Jancarza, który jeździł z nim w jednym klubie przez 15 lat. - Ciągle mam przed oczami bieg, w którym rozegrała się ta tragedia. Jechaliśmy w nim razem, a naszym rywalem był Valentino Furlanetto - wspomina legenda Stali Gorzów.
Przeciwnik Nowaka i Jancarza miał tego dnia kapitalnie wyjścia spod taśmy. Gorzowianie musieli zatem opracować specjalny plan na wyścig, żeby go pokonać. - Uzgodniliśmy, że ja będę atakować go przy krawężniku, a Edek po szerokiej. Byliśmy przekonani, że Furlanetto obu nas nie upilnuje - opowiada Nowak.
- Byłem coraz bliżej, ale rywal ciągle mnie nakrywał. Na drugim łuku trzeciego okrążenia musiał bardzo mocno wyłamać motocykl przy krawężniku, żeby mnie powstrzymać. Wtedy "po dużej" poszedł Edek. W środku łuku już tak naprawdę go miał. Furlanetto zobaczył go jednym okiem, zostawił mnie, wyprostował motocykl i ruszył w tamtym kierunku. Myślał, że zablokuje Jancarza. Efekt był taki, że podniosło go na jedno koło. Spadł z motocykla, a ten dogonił Edka, uderzył prosto w niego i dobił go do bandy. Moglibyśmy milion razy rozegrać bieg i coś takiego by się nie powtórzyło. To wyglądało koszmarnie. Do dziś mam to przed oczami - wspomina Nowak.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
Ten wypadek całkowicie zmienił Jancarza, który trafił do szpitala i walczył o życie. Lekarze zdołali go uratować. Mówili, że to był cud. - Edek wrócił na tor, ale już się nie odnalazł. Był cieniem samego siebie. Nie mógł się z tym pogodzić. Zabrakło meczów, kibiców, oklasków, a pojawiły się problemy osobiste, z którymi nie mógł się uporać - podkreśla Nowak.
11 stycznia 1992 roku Jancarz został ugodzony nożem podczas kłótni domowej przez swoją drugą żonę. - Ta informacja nas zmroziła. Nie mogliśmy uwierzyć, że coś takiego mogło się wydarzyć, choć każdy z nas doskonale zdawał sobie sprawę, że on zmaga się z różnymi problemami życiowymi, które były efektem fatalnego upadku. Ciężko się o tym mówi. Wolę pamiętać tylko te dobre rzeczy, bo jazda z Jancarzem była wielkim darem - przyznaje Nowak.
A tych wspaniałych chwil było całe mnóstwo, bo Jancarz do momentu feralnego upadku był wzorem. Zarówno na torze, jak i poza nim. - Zawsze perfekcyjnie przygotowany do zawodów. Pierwszy w warsztacie i na treningach. Stal miała wtedy wielkie szczęście, że w drużynie spotkało się tylu ludzi, którzy w każdym meczu potrafili zrobić różnicę. Wiele klubów marzy choćby o jednym złocie DMP, ale do tego potrzeba właśnie wybitnych jednostek - twierdzi Nowak.
- Z nim w składzie byliśmy pewni wyniku. Kiedy nam nie szło, to i tak wierzyliśmy, że to odwrócimy, bo przecież w drużynie jest Edek. On świetnie potrafił pilotować młodych zawodników. Doskonale prowadził ich na torze - podsumowuje Nowak.
W Gorzowie nigdy nie zapomnieli o legendarnym Jancarzu. Od 1992 roku rozgrywany jest memoriał, który gromadzi najlepszych zawodników świata. Jego imię nosi także gorzowski stadion żużlowy oraz jedna z ulic. W grudniu 2005 roku doszło do odsłonięcia pomnika, który jest wyrazem uznania dla wielkiego mistrza.
Zobacz także:
Lindbaeck zszokował Włókniarz swoim technologicznym laboratorium
Legenda mówi o Zmarzliku i Janowskim