Żużel. Sprawa Kubery powinna doprowadzić do zmiany regulaminu. Nie takie były założenia

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Dominik Kubera na torze w Lublinie.
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Dominik Kubera na torze w Lublinie.

Ireneusz Maciej Zmora uważa, że przepisy dotyczące ekwiwalentu powinny zostać doprecyzowane. Jego zdaniem po zakończeniu wieku juniora regulamin nie powinien zezwalać na pobieranie pieniędzy za wyszkolenie wychowanków, jeśli ci zmieniają kluby.

[tag=44941]

Dominik Kubera[/tag] opuści pierwsze trzy mecze sezonu 2021. KS Unia Leszno oczekuje za niego ekwiwalentu. Motor Lublin nie zamierzał go płacić. W efekcie zawodnik nie ma przynależności klubowej i może ją nabyć dopiero w kolejnym okienku transferowym. Całe zamieszanie sprawiło, że wróciła dyskusja na temat przepisów dotyczących ekwiwalentu za wyszkolenie.

- Ekwiwalent miał blokować podbieranie juniorów przez inne kluby w okresie do skończenia przez nich wieku juniora. Z jednej strony było to wzmocnienie pozycji ośrodków, które szkolą młodzież. A z drugiej pośrednio przymuszało to inne kluby do szkolenia. Takie było założenie przy wprowadzaniu tego przepisu - mówi nam Ireneusz Maciej Zmora. - Po zakończeniu wieku juniora nie powinno już go być. Dlaczego? Bo jest szkodliwy dla dalszych karier zawodników młodzieżowych - przyznaje były szef gorzowskiego klubu.

Zdaniem Ireneusza Macieja Zmory kluby powinny wcześniej myśleć o zatrzymaniu zawodników, którzy spisują się świetnie jako juniorzy. - Jeżeli działacze uważają, że dany junior jest wartościowy i chcą go mieć z czasem na pozycji seniorskiej, to powinni zadbać o przedłużenie kontraktu, kiedy zawodnik ma jeszcze ważną umowę jako młodzieżowiec. Takich przypadków nie ma jednak zbyt wiele - podkreśla Zmora.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

- Dla całej reszty młodych chłopaków odpowiednim miejscem jest druga liga, która powinna promować polskich zawodników. Przede wszystkim tych, którzy kończą wiek juniora. Unia Leszno jest pod tym względem wzorem - dodaje były prezes gorzowskiego klubu, który ma też dobrą radę dla zawodników przechodzących do grona seniorów.

- Ostatni sezon wieku juniora to moment na usamodzielnienie się zawodnika, który marzy o karierze żużlowca. To tak naprawdę ostatni gwizdek. Taki chłopak powinien zorganizować własny sprzęt, warsztat, team i otoczenie sponsorskie. Trzeba pamiętać, że kiedy przyjdzie do negocjacji warunków kontraktu na kolejny sezon, to nikt nie zapewni 22-letniemu seniorowi odpowiedniego zaplecza. Bardzo często polscy juniorzy są trzymani w "szklarniowych warunkach", są rozpieszczani przez kluby, a po zakończeniu tego wieku trafiają na głęboką wodę i znikają - tłumaczy działacz.

- Przepis U24 niektórych może uratować, ale na pewno nie ocali wszystkich. A to nadal oznacza koniec wielu karier. Byłoby szkoda, gdyby tak się działo, bo zawodnicy rozwijają się w różnym tempie. Przykład Jasona Doyle'a, który zadebiutował w PGE Ekstralidze dopiero w wieku 30 lat, to najlepszy przykład, że wśród żużlowców kończących kariery w Polsce po wieku juniora mogli być nie tylko doskonali ligowcy, ale nawet mistrzowie świata. Tacy zawodnicy dla wielu klubów nie stanowią już wartości, nie mogą liczyć na dalszą pomoc, więc powinni wziąć wcześniej sprawy we własne ręce - podsumowuje Zmora.

Zobacz także:
Ward oferował kasę pani z lotniska
Witkowski o zagrożeniu dla żużla

Źródło artykułu: