KOMENTARZ. Kiedy mówimy o gorzowskiej drużynie i jej poczynaniach w tym roku, to trudno uciec od stwierdzenia "z piekła do nieba". Ta fraza zdecydowanie najlepiej opisuje to, co się wydarzyło w tym zespole. Nie mogący odnaleźć mistrzowskiej formy Bartosz Zmarzlik, kolejne porażki w PGE Ekstralidze, a przez pewien czas nawet ostatnie miejsce w lidze.
Po sześciu przegranych z rzędu, w tym tej bardzo wstydliwej z PGG ROW-em w Rybniku (44:46) wielu widziało już Moje Bermudy Stal Gorzów w dramatycznej walce o utrzymanie w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej. Wtedy jednak rozpoczął się sierpniowy maraton meczów na własnym torze, który wynikł z przyczyn losowych, w tym pożaru rozdzielni. W kolejnych tygodniach przecieraliśmy oczy ze zdumienia, a ci najwierniejsi kibice triumfowali nad niedowiarkami. Koniec końców ekipa pod wodzą Stanisława Chomskiego awansowała do finału rozgrywek, gdzie nie znalazła już sposobu na Fogo Unię Leszno.
Takiego scenariusza wydarzeń nie przewidział absolutnie nikt. Podnieść się po przegraniu niemalże połowy sezonu zasadniczego to jedno. Styl, w jakim to zrobili "żółto-niebiescy" to już zupełnie inna historia, która na pewno zapisze się w annałach, a gdyby tak klub uchylił kulisów, to z pewnością byłby to znakomity materiał na film z przesłaniem "nigdy się nie poddawaj".
ZOBACZ WIDEO Prezes PZM tłumaczy, skąd wziął się przepis o zawodniku U24 i dokąd ma zaprowadzić polski żużel
BOHATER SEZONU. Bartosz Zmarzlik jest aż nadto oczywistym wyborem w tej kategorii. On ciągnął drużynę za uszy, najszybciej dochodząc do porozumienia ze swoimi silnikami. Sam jednak niewiele by zdziałał i nie będzie przesadą stwierdzenie, że o zdobyciu srebrnego medalu zdecydował monolit, w którym była tylko jedna solidna dziura. Te braki doskonale jednak łatali pozostali i wydaje się, że wyróżnić można tutaj trzy persony: Stanisława Chomskiego, Jacka Holdera i Andersa Thomsena.
Wybór pierwszej dwójki jest ze sobą ściśle powiązany. Szkoleniowiec (zapewne do spółki z prezesem Markiem Grzybem, który też jest wielkim wygranym tego sezonu) miał nosa co do wyboru gościa. Australijczyk jeździł jak natchniony i udowodnił, że PGE Ekstraliga to nie są dla niego za wysokie progi. Druga średnia biegowa w drużynie mówi sama za siebie. A dlaczego bohaterem możemy nazwać 26-letniego Duńczyka? Chyba nikt nie spodziewał się po nim tak szybkiego progresu i wskoczenia w buty lidera. Znalazł się on w czołowej siódemce zawodników, którzy zaliczyli największy awans w rankingu ligowym, poprawiając ubiegłoroczny rezultat o 14 pozycji.
KLUCZOWY MOMENT. Mecz z Motorem Lublin 9 sierpnia na Stadionie im. Edwarda Jancarza w Gorzowie Wlkp. Był to drugi w ogóle mecz domowy tego sezonu i pierwszy ze zwycięskiego maratonu. To był ten moment przełamania, po którym gorzowianie zaczęli wierzyć w to, że jeszcze coś mogą ugrać w tym sezonie. Dzień później pokonali w zaległym spotkaniu Eltrox Włókniarza Częstochowa, dzięki czemu jeszcze bardziej utwierdzili się w tym przekonaniu.
CYTAT. - W przedsezonowych wywiadach mówiłem, że to będą rozgrywki pełne niespodzianek i zaskakujących wyników. To się sprawdza. Nie chodzi nawet o nasz mecz i ostatnią świetną passę. Ogólnie, patrząc okiem kogoś, kto kocha żużel, to chciałbym powiedzieć, że ten sport jest piękny i niesamowity. W takich chwilach widać to najlepiej. Zawsze, czy jest bardzo dobrze, czy bardzo źle wierzę, że w żużlu możliwe jest wszystko. Widać, że taka wiara często daje efekty - takie słowa padły z ust osamotnionego w mix zonie Szymona Woźniaka po wygranym przez Stal Gorzów meczu z Betard Spartą Wrocław. Właśnie ta ciężka praca i wiara zaprowadziły jego zespół do finału i zdobycia srebrnych medali DMP.
LICZBA. 7. Nie licząc walkowera za mecz z Włókniarzem to właśnie tyle zwycięstw odniosła Stal po sześciu kolejnych porażkach z początku sezonu. Serię przerwała dopiero Betard Sparta Wrocław, wygrywając pierwszy mecz półfinałowy 46:44, a przecież dwa tygodnie wcześniej taką właśnie różnicą przegrali u siebie przedostatni mecz rundy zasadniczej.
CO DALEJ? Część kart została już odkryta. Najważniejsze przed nowym sezonem zrobiono, bowiem zatrzymano tych, którzy najbardziej wpłynęli na wynik gorzowskiego klubu. Jego barwy nadal reprezentować będą Szymon Woźniak, Anders Thomsen i Bartosz Zmarzlik. To właśnie zatrzymanie tego ostatniego było punktem honoru dla prezesa Grzyba. Wychowanek, pierwszy dwukrotny polski indywidualny mistrz świata i bezdyskusyjnie najlepszy aktualnie polski zawodnik, na którego zęby ostrzyły sobie wszystkie kluby PGE Ekstraligi podpisał rekordowo wysoki kontrakt. Szef drużyny mówi, że najwyższy w historii Polski.
Teraz trzeba do tej trójki dołożyć kolejne elementy, a jednym z nich ma być powrót do Gorzowa Martina Vaculika, który dwa sezony temu odszedł do RM Solar Falubazu Zielona Góra. I właściwie pozostaje do obsadzenia pozycja zawodnika do lat 24, gdzie jedną z opcji może być Rafał Karczmarz, a drugą nawet Marcus Birkemose. Pozycje młodzieżowe najprawdopodobniej ponownie należeć będą do wychowanków, których nie brakuje. Jedynie ich poziom jak dotąd nie przekonuje.
CZYTAJ TAKŻE: Bartosz Zmarzlik wart miliony.
CZYTAJ TAKŻE: Pomysł na biznes w Gorzowie. Moje Bermudy Stal chce rozbudować stadion, żeby zarabiać dwa miliony rocznie