Piątkowy mecz Moje Bermudy Stal Gorzów - Eltrox Włókniarz Częstochowa został przerwany po 10. biegu przy stanie 32:28 z powodu awarii prądu. Patrząc tylko i wyłącznie na literę prawa (regulamin) Stal powinna być ukarana walkowerem, bo jako organizator ponosi ryzyko związane ze sprawnym działaniem wszelkich urządzeń, w tym rozdzielni, które zasilają w energię elektryczną poszczególne sektory obiektu.
Prezes PGE Ekstraligi mówi jednak, że trzeba poszukać rozwiązania zgodnego z duchem sportu. Celowego podpalenia nie było, feralna rozdzielnia była serwisowana w marcu. Nawet jeśli ktoś popełnił błąd i doszło do przeciążenia, które skończyło się awarią stycznika i przepaleniem przewodów, to faktycznie głupio byłoby obciążać za to Stal walkowerem.
Inna sprawa, że gorzowski klub, choć można mówić o jego pechu, nadal jest do pewnego stopnia odpowiedzialny za to, co się stało. W końcu jest organizatorem meczu, jego gospodarzem. Dlatego powinno się pomyśleć o dodatkowym punkcie regulaminu, w którym byłoby opisane, co dzieje się w przypadku złośliwości rzeczy martwych.
ZOBACZ WIDEO Dudek: Jakbym miał 100 tysięcy dolarów, dałbym Anderssonowi, żeby wrócił
Decyzję o tym, co zrobić (jechać ponownie, wznowić mecz od 11. biegu, utrzymać wynik po 10 wyścigach, ukarać gospodarza walkowerem za awarię) można podjąć bez żadnego dodatkowego zapisu. Kto jednak za to wszystko ma zapłacić? Włókniarz licząc wyłącznie regulaminowe stawki, już wyłożył 62 tysiące, a w razie powtórki dojdzie blisko 100 tysięcy. Jeśli załączymy wszystkie dodatki, kwota ulegnie podwojeniu.
Wydaje się, że w razie awarii, którą można określić jako złośliwość rzeczy martwych, gospodarz powinien w jakimś stopniu zrekompensować finansowe straty rywala. Przelać na jego konto 50 lub 100 tysięcy. W końcu gospodarz, choć można powiedzieć, że miał pecha, nadal jest organizatorem, który ponosi ryzyko.
Przy rozwiązaniu z rekompensatą już nigdy nikt nie rzuci żadnego oskarżenia w kierunku gospodarza. Kto przy zdrowych zmysłach chciałby przerywać mecz po to, żeby za chwilę przelewać na konto rywala wielkie pieniądze? Po drugie gość będzie miał jednak ten komfort, iż w razie przerwania z powodu złośliwości rzeczy martwych nie będzie musiał główkować, skąd wziąć na to kasę.
Oczywiście gorzowscy zawodnicy też pewnie przyjdą po wypłatę za przerwane spotkanie i też ktoś może zadać pytanie, kto odda Stali za drugi mecz? Tu jednak wracamy do ryzyka organizatora wpisanego już w ten obecny regulamin. Inna sprawa, że dla takiej Stali, czy każdego innego poszkodowanego przez zły los, chyba lepiej zapłacić i jechać ponownie niż być ukaranym walkowerem. Zresztą, co znaczy 50, czy 100 tysięcy wobec milionów włożonych w sezon? Chyba lepiej stracić trochę pieniędzy, niż walkowerem przekreślić marzenia.
Czytaj także:
Prezes PGE Ekstraligi o awarii na stadionie w Gorzowie
Straż o ekspertyzie dotyczącej pożaru na Stali i wszystko jasne