Martin Vaculik: Czas się zatrzymał i da to trochę do myślenia ludziom. Tęsknię za normalnym życiem (wywiad)

Materiały prasowe / Falubaz Zielona Góra / Na zdjęciu: Martin Vaculik
Materiały prasowe / Falubaz Zielona Góra / Na zdjęciu: Martin Vaculik

- Czas pokazać, jak odpowiedzialni jesteśmy. Im bardziej dostosujemy się do istniejących zasad, tym szybciej zobaczymy się na stadionie i torach żużlowych - mówi Martin Vaculik.

[b]

Ewelina Bielawska, WP SportoweFakty: Koronawirus sprawił, że nareszcie mamy czas porozmawiać. Świat nieco się zatrzymał.
[/b]
Martin Vaculik, zawodnik Falubazu Zielona Góra: To prawda, mamy teraz sporo wolnego, więc jest czas.

To totalnie dziwnie uczucie kiedy człowiekowi nigdzie się nie spieszy.

To zupełnie inna sytuacja, do której musimy przywyknąć. To byłby najgorętszy czas, w którym już rozpoczynalibyśmy wszelkie treningi, sparingi i byłoby dość intensywnie. Tymczasem my siedzimy w domu, trenujemy też tutaj i nie możemy nic więcej zrobić. Czas się zatrzymał.

I tęsknicie za tym swoim dotychczasowym życiem.

Moim zdaniem ten czas da trochę do myślenia ludziom. Cały świat szedł już tak do przodu, człowiek żył w pośpiechu nie doceniając tych chwil z rodziną, spotkań z przyjaciółmi czy też nawet własnego zdrowia. To jest mega ciężka sytuacja, a zarazem smutna. Nigdy coś takiego nas nie spotkało.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Mark Loram

Jak pan spędza ten czas?

Spędzam czas pewnie jak i pozostali. Trzymam się ściśle tych zaleceń od państwa -staramy się nie wychodzić z domu. Zaś jeśli już mamy chęć na spacer na świeżym powietrzu, to spacerujemy z dziećmi po lesie. Wybieramy takie miejsca, w których nie ma ludzi. Nie spotykamy się z nikim, ponieważ w większym gronie nawet nie można. Uważamy i staramy się to przetrwać.

Czy na Słowacji także macie takie obostrzenia jak w Polsce?

Słowacja dość szybko zareagowała na tę sytuację. Już ponad dwa tygodnie temu zamknięto granice. Zdążyłem wrócić z Polski z treningów i zaraz granice zostały zamknięte. To dobrze, że kraje są tak odpowiedzialne i szybko podejmują decyzję. Obserwuję, że i w Polsce reakcje na tą krytyczną sytuację są szybkie i konkretne.

Czy pojawiają się już obawy przed tym co dalej?

Oczywiście. Wszyscy zapewne tęsknią za swoim normalnym życiem, które było dotychczas. Ja akurat jestem związany ze sportem i tęsknię za tym. Musimy jednak cierpliwie poczekać i wierzyć, że wszystko wróci do normy w miarę możliwości.

Pewnie odczujecie to także pod względem finansowym. Część firm sponsorujących żużlowców może mieć gorszy czas w wyniku zaistniałej sytuacji.

Na razie nie myślę o tym temacie. Straty będzie można liczyć jak będzie już po wszystkim. Wtedy okaże się, ile nas to będzie kosztowało i jakie będą konsekwencje. Są firmy, na których ta sytuacja odbije się dość mocno. Będą jednak i takie, które skorzystają na tym. Ciężko więc powiedzieć na ten moment, jak to wygląda. To poważna sprawa, ale za wcześnie cokolwiek rokować. Może się okazać, że za miesiąc będzie po wirusie i wszystko wróci do normalności. Ja w to wierzę.

Ta najbardziej optymistyczna wersja przewiduje, że sezon rozpocznie się w czerwcu.

Bardzo bym się z tego ucieszył, bo jest to moja praca i coś, co bardzo kocham. Chcę, by jak najszybciej wróciło to do normy. Najważniejsze jest jednak nasze zdrowie.

Może teraz bardziej optymistycznie - wspomnijmy sezon poprzedni, który był niezwykle udany. Piąte miejsce w cyklu Grand Prix, dobra średnia ligowa. Są powody do zadowolenia.

Mam już takich kilka ostatnich lat, kiedy moja jazda jest stabilna i idzie ku górze. Cieszy mnie to niezmiernie, bo liga polska jest najsilniejszą i fajnie jest trzymać poziom w takich rozgrywkach. Fajnie, że udało mi się odnaleźć w nowej drużynie, że mogłem być jej mocnym wsparciem. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć drużynowo żadnego medalu. Być może zabrakło w tym sportowego szczęścia. Moje wyniki pozwalają patrzeć optymistycznie w przyszłość.

Tegoroczny plan przygotowań był podobny do poprzednich, czy też coś się zmieniło?

Zazwyczaj wykonuję 80-90 procent tego samego planu. Reszta to są takie nowinki, które testuję z moim trenerem. Zauważam jednak, że im jestem starszy, tym bardziej te treningi są dojrzałe i mądrzejsze. Jestem mega zadowolony z tego, jak to funkcjonuje i jak po tym czuję się na motorze. Wszystko jest zrobione tak pod wymiar, że treningi bardziej sprawiają mi radość niż są męczące. Dają przy tym takie korzyści, że jestem bardzo zadowolony.

A był czas na wakacje?

Pod koniec sezonu byłem w USA. Zwiedziłem Las Vegas, tam byłem na koncercie Lady Gagi. Potem tydzień spędziłem w Nowym Jorku. Mój urlop wyglądał więc tak, że nie było typowej plaży i odpoczynku, ale sporo zwiedzania. Później musiałem wrócić i podjąć się zabiegowi usunięcia śruby z kostki, którą miałem złamaną.

Czyli z kostką jest już wszystko w porządku?

Tak, wszystko jest w porządku. W normalnym życiu nie odczuwam tego bólu. To już nie jest tak zdrowa noga, żebym mógł przebiec przykładowo maraton, ale pobiegać sobie mogę. W jeździe tego nie czuję w ogóle, podobnie i w życiu codziennym. Nie ma żadnego dyskomfortu. Nie ma się więc o co martwić.

Wracając do Grand Prix - zmienia się system punktacji oraz system awansu, gdzie tylko czołowa szóstka pozostanie w cyklu. Czy to wpłynie na postawę zawodników? A może polepszy widowisko?

Myślę, że to polepszy widowisko. Nasza jazda może być bardziej agresywna, bo każdy będzie chciał wygrać. Grand Prix może być przez to bardziej atrakcyjne. Co do punktacji, to pewnie przekonamy się po 3-4 rundach jak to wygląda i czy to był dobry kierunek. Zawsze jest to jakaś innowacja, która może polepszyć rozgrywki.

Poprzedni sezon zakończył pan na 5. miejscu w cyklu Grand Prix. W tym zapewne jest apetyt na podium?

Bardzo bym chciał. Nie skupiam się na punktacji czy też pierwszej szóstce. Po prostu chcę każdy pojedynczy bieg pojechać tak, jakby był to bieg o mistrzostwo świata.

Życzę więc powodzenia, ale i zdrowia. I oby do szybkiego zobaczenia na stadionach.

Chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców i poprosić ich o rozwagę. To jest czas, kiedy musimy pokazać, jak odpowiedzialni jesteśmy. Im bardziej dostosujemy się do istniejących zasad, tym szybciej zobaczymy się na stadionie i torach żużlowych. To jest czas, aby wspólnie powalczyć i pokazać tę siłę. By wspólnie udowodnić, że potrafimy. Ten czas pokazuje nam, że zdrowie nasze jest najważniejsze. Wszystkie inne sprawy przy tym są mniej ważne. Życzę wam wszystkim dużo zdrowia.

Przeczytaj także:
- Zobacz także: Vaculik i Sajdak w ogniu pytań Dariusza Ostafińskiego. Oglądaj #MagazynBezHamulców!
- PGE Ekstraliga po wirusie pobije rekord

Komentarze (5)
avatar
sympatyk żu-żla
28.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Martin czas płynie bardzo szybko nie ubłaganie ,Mamy dobrego kopa z góry i nie wiadomo kiedy się to skończy, Oby jak najszybciej. 
avatar
Maciej Falubaz
28.03.2020
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Ach ten Martin, nasz wychowanek 
Kim Un Yest
28.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
@petRusek; Widac czesto bywacie z boyfriendem z Bamy w czelusciach takich klubow, nawet ladnie tancujecie stolcu hue huee 
avatar
Petrus
28.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Użytkownik poniżej Kim Un Yest vel lamotte często tańczy w Lublinie w klubie Wyrko na ul. Paderewskiego 13. Lubelaki wiedzą co jest grane. W czasach LGBT musimy być tolerancyjni. 
avatar
Petrus
28.03.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Koronawirus ma też i plusy.