Żużel. Efekt koronawirusa. Czy renegocjowanie kontraktów będzie konieczne? Zawodnicy i tak mogą dostać po kieszeni

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre [cz], Antonio Lindbaeck [n], Nicki Pedersen [ż] i Patryk Dudek [b]
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre [cz], Antonio Lindbaeck [n], Nicki Pedersen [ż] i Patryk Dudek [b]

Przełożenie pierwszych dwóch kolejek PGE Ekstraligi i jej niepewna przyszłość niesie mnóstwo problemów. Jednym z nich jest temat renegocjowania kontraktów. Ból głowy mogą mieć nie tylko prezesi, ale również zawodnicy.

W tym artykule dowiesz się o:

Koronawirus torpeduje PGE Ekstraligę. Liga jest w zawieszeniu i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle ruszy. Od razu podniosły się głosy, że konieczne będzie renegocjowanie kontraktów z zawodnikami. Przez efekt pandemii kluby mogą mieć spory problem. Po pierwsze sponsorzy płacą za konkretny produkt, a ten może być przecież mocno kadłubowy. Mówi się przecież, że jedną z opcji jest jazda bez rundy play-off.

Druga sprawa to kibice. Wpływy z biletów stanowią poważny fundament budżetów klubów. Nikt dzisiaj nie wie, jak ludzie zareagują po zakończeniu epidemii. Nie można wykluczyć, że obawa i strach przed wirusem wpłynie na frekwencje na stadionach. Poza wszystkim, jeśli będzie trzeba wciskać zaległe mecze w środek tygodnia, to pewnym jest, że wtedy też należy spodziewać się mniejsze liczby fanów.

- Ja bym jeszcze się wstrzymał z tematem renegocjowania umów - mówi nam ekspert Canal+, Wojciech Dankiewicz. - Jeżeli okaże się, że liga będzie skrócona, albo na przykład pojedziemy bez play-offów, to zawodnicy już na "dzień dobry" będą stratni. Zarabiają przecież za punkty zdobyte na torze, więc mniejsza liczba meczów oznacza straty. Na razie jednak bym nie panikował i spokojnie poczekał. Niemniej, na pewno trzeba być gotowym na różne warianty. Wiele zależy od tego, ile kolejek będzie musieli przekładać i jak ta liga będzie wyglądać - dodaje.

Swoją drogą temat renegocjowania kontraktów nie jest nowością w światku żużlowym. W poprzednich latach kilka takich akcji już miało miejsce. Najczęściej brało się to z niewypłacalności klubów. Efekt był taki, że żużlowcy niechętnie szli na takie rozwiązanie, ale porozumienia najczęściej udawało się osiągać.

- To prawda, żużlowcy często rozumieli sytuację i szli działaczom na rękę. Myślę, że w tym wypadku byłoby podobnie. Zresztą zwróćmy na sam koniec uwagę na jeszcze jeden fakt. Zawodnik podpisując umowę z klubem zawsze bierze pod uwagę, ile meczów może jechać w danej drużynie. Żużlowcy wolą jeździć tam, gdzie jest szansa na play-off, bo to większy zarobek. Dlatego liczba spotkań, którą uda się objechać w sezonie będzie istotna - puentuje ekspert.

CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Wielkie biznesy prezesów w czasach zarazy. Skrzydlewski i Zdunek liczą straty. "Jest tragedia!"

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Żużel. Tak nie wolno panowie. Lista wstydu w czasach zarazy. Wyciągnijmy wnioski

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Źródło artykułu: