Imprezy Monstera, czyli głównego sponsora cyklu Grand Prix, są - w dużym skrócie - bardzo wesołe. Alkohol leje się strumieniami, jest totalna rzeźnia, goście wychodzą z niej zalani w trupa. Nie inaczej było na balandze po GP w Toruniu.
Gościli na niej m.in. Tai Woffinden (sponsorowany przez Monster Energy), zaproszony został też Josh Grajczonek (on akurat z firmą wiele wspólnego nie ma). I na nich się zatrzymajmy, bo między Brytyjczykiem a Australijczykiem z polskim paszportem doszło do konfrontacji.
Od razu wyjaśnijmy: nie był to żaden wielki konflikt. Ot, po alkoholu Woffindenowi wzięło się na żarty i dla zabawy uderzył Grajczonka z głowy w nos. Tak - po prostu do niego podszedł i poleciała głowa w nos. Po wszystkim były mistrz świata zwiał.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
Uderzenie było na tyle mocne, że Grajczonkowi mocno spuchł nos (nie wiadomo, czy nie doszło do złamania). Widzieli to wszyscy goście. Zresztą nie dało się tego nie zauważyć.
Finalnie panowie sobie wszystko wyjaśnili (choć w zasadzie nie było czego wyjaśniać) i incydent poszedł w zapomnienie. Jedyną "pamiątką" był spuchnięty nos żużlowca ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz.
Jeszcze co do samych imprez Monstera. Chodzą legendy, że ich królami byli Chris Holder i Darcy Ward. Zresztą nie jest tajemnicą, że imprezowy styl życia był znakiem charakterystycznym dla australijskich przyjaciół.
Zobacz też:
Żużel. Transfery. Najwięcej znaków zapytania w PGG ROW-ie Rybnik. Sparta nie zatrzymała Jamroga
Żużel. Piotr Żyto nie jest już trenerem PGG ROW-u. Został nowym szkoleniowcem Falubazu!