Ewentualne otrzymanie polskiego obywatelstwa przez Artioma Łagutę nie byłoby novum w polskim żużlu. Nie byłoby też pierwszym przypadkiem, by żużlowiec z Rosji wystąpił o taki dokument. Dziesięć lat temu Emil Sajfutdinow "został" Polakiem i nabyty paszport pomaga mu od tamtej pory w swobodnym poruszaniu się po krajach Unii Europejskiej. W przypadku Łaguty mogłoby chodzić o to samo, ale aby mógł on być potraktowany jako Polak w PGE Ekstralidze, musiałby uzyskać zgodę rosyjskiej federacji. Mógłby on też reprezentować jeden kraj na arenie międzynarodowej, więc starty z orłem na piersi są raczej niemożliwe.
CZYTAJ WIĘCEJ: Już 45 tysięcy sprzedanych biletów na GP w Warszawie
Pierwszym przypadkiem, by obcokrajowiec zdecydował się na podobny krok był w latach dziewięćdziesiątych Georgi Petranow. Bułgar zakotwiczył w naszym kraju i skutecznie postarał się o nasze obywatelstwo. Po czasie był traktowany jak zawodnik krajowy, startując w turniejach mistrzowskich i objeżdżając przede wszystkim kluby drugoligowe. Tematu powołania Petranowa do kadry nigdy więc nie było.
Po bułgarskim zawodniku na podobny krok dość nieoczekiwanie zdecydował się Andy Smith. W 1999 roku, będąc cały czas stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix, stał się słynnym już "Andrzejem Kowalskim". Brytyjczyk jeszcze w tym samym roku był nawet rezerwowym w finale IMP i do końca kariery startował w Polsce jako krajowy senior. Nigdy jednak nie zdecydował się na porzucenie Wielkiej Brytanii.
ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm
Roman Povazhny to podobna historia jak wspomniany Smith. Rosjanin w 2004 roku odebrał dokument w Rybniku, gdzie mieszkał i startował. Kadry swojej prawdziwej ojczyzny nie zostawił i zarówno w GP (jako rezerwowy), jak i w DPŚ startował w niej do zaprzestania kariery na żużlu. W Polsce brał udział w turniejach mistrzowskich, zdobywając nawet brąz MPPK w 2006. W tym roku taki sam sukces odniósł Josh Grajczonek. Australijczyk z polskimi korzeniami, paszportem i licencją startuje w naszej lidze jako zawodnik krajowy od sezonu 2018.
Najbardziej znany przykład diametralnej zmiany związanej z polskim obywatelstwem dotyczy Rune Holty. Przez wiele lat reprezentant Norwegii przy pomocy klubu z Częstochowy stał się w 2002 roku naszym rodakiem. Do tego stopnia, że zdecydował się zmienić flagę przy okazji jazdy na świecie. Już w 2005 startował w naszej kadrze, z którą w sumie sięgnął po trzy złota w DPŚ. Po powrocie do GP w 2007 też jeździł w biało-czerwonych barwach, wygrywając m.in. dwa turnieje. Dorzucił do tego dwa tytuły w IMP, przechodząc do historii. W Norwegii za zmianę barw został bardzo mocno skrytykowany.
CZYTAJ WIĘCEJ: Interpelacja poselska w sprawie stadionu Gwardii Warszawa
W ciągu ostatniej dekady pojawiały się w mediach informacje, że kilku zawodników innych różnych narodowości miało planować lub podejmowało działania, by otrzymać polskie obywatelstwo. Nie udało się Kevinowi Woelbertowi, były plotki o tym, że starać ma się o to samo Ryan Sullivan, a dokumenty mieli składać Andreas Jonsson i Martin Vaculik (Słowak bez posiadania naszego paszportu zdał w 2008 roku egzamin na polską licencję). Swego czasu w Zielonej Górze zamarzono, by zrobić Polaka z Aleksandra Łoktajewa, z kolei w ostatnich miesiącach wspomniał o takiej zmianie życiowej Leon Madsen, który na stałe mieszka na Pomorzu.
Dodajmy, że najnowszym przypadkiem jest Wiktor Trofimow jr wywodzący się z ukraińskiej rodziny żużlowej. Pod opieką klubu z Leszna otrzymał polski paszport w 2017 roku, zdał licencję i od razu mógł startować nie tylko w polskich turniejach, ale też w obecnym sezonie zadebiutował w juniorskiej reprezentacji naszego kraju w DMEJ (złoto) i IMŚJ.