Doczekaliśmy się trzeciego żużlowego mistrza świata. Bartosz Zmarzlik podczas Grand Prix Polski w Toruniu dołączył do Tomasza Golloba i Jerzego Szczakiela, którzy przed laty sięgali po tytuł IMŚ.
- Brzmi to wspaniale. Nie wiem, co powiedzieć. W zawodach wkradły się nerwy, bo regulacja motocykli mi nie spasowała i nieco uciekła. Nie wiedziałem jak jechać szybko. Półfinał był na zasadzie wszystko albo nic. Dobrze, że wszystko się ułożyło w tym najważniejszym momencie - powiedział Zmarzlik przed kamerami Canal+.
Czytaj także: Maksym Drabik mistrzem świata juniorów
Gorzowianin sukces zapewnił sobie w biegu półfinałowym. Znajdował się w nim na pewnym prowadzeniu. Czuł się na tyle pewien, że spoglądał nawet w kierunku telebimu zamontowanego na toruńskiej Motoarenie.
ZOBACZ WIDEO Baron zdradza kontraktowe tajemnice Unii. Mówi o Sajfutdinowie i Falubazie
- Jeszcze jadę ten półfinał na torze. On się strasznie dłużył, jak w slow motion. Widziałem w telebimie, że chłopacy są daleko. I mówiłem sobie "jedź Bartas, nie rób błędów" - dodawał Zmarzlik w Canal+.
Czytaj także: Rodzinny biznes Zmarzlika
Zmarzlik podczas rozmowy aż popłakał się ze szczęścia. - Zawdzięczam to mamie, tacie, dziadkom. Bez nich nie byłbym w tym miejscu. Sam najlepiej wiem, ile we mnie włożyli i zainwestowali - podsumował.
Zmarzlik w późniejszym finale zajął czwarte miejsce. Grand Prix Polski w Toruniu wygrał Leon Madsen, co dało Duńczykowi tytuł wicemistrza świata. Brązem musiał zadowolić się Emil Sajfutdinow.