Bez Nickiego Pedersena Stelmet Falubaz Zielona Góra musiał radzić sobie już od pierwszego wyścigu wyjazdowego spotkania z Get Well Toruń. W nim Duńczyk upadł na tor po ataku Jacka Holdera, w efekcie czego doszło u niego do odmy płucnej, złamania czterech żeber i złamania ręki. Osłabieni zielonogórzanie bez jednego z podstawowych zawodników przegrali na Motoarenie 44:46.
- Było to bardzo zacięte spotkanie, ale niestety je przegraliśmy. Musimy jednak pamiętać, że jechaliśmy bez jednego z naszych liderów, czyli Nickiego Pedersena, który w pierwszym biegu odniósł kontuzję. To miały wpływ na końcowy wynik, bo z Nickim byśmy to spotkanie wygrali - stwierdza Martin Vaculik, cytowany przez Falubaz.com.
To, że Nicki Pedersen nie mógł wspomóc Stelmet Falubazu w Toruniu, to mały kłopot. Dla zielonogórzan zdecydowanie większym problemem jest fakt, że trzykrotnego mistrza świata w tym sezonie nie zobaczymy już na torze. Pedersen potwierdził, że wróci dopiero w 2020 roku.
ZOBACZ WIDEO Z Gollobem łączy ich cierpienie. Chcą sobie nawzajem pomóc
- Nicki to doświadczony zawodnik, który zawsze gwarantował dużą liczbę punktów. Postaramy się zrobić wszystko, aby go zastąpić, ale to będzie bardzo trudne. To w końcu trzykrotny mistrz świata i bardzo dobry zawodnik - podkreśla słowacki żużlowiec.
- Kończymy rundę zasadniczą na trzecim miejscu i uważam, że jest to dobra pozycja wyjściowa przed walką o medale - dodaje Martin Vaculik, który ze Stelmet Falubazem Zielona Góra w półfinale PGE Ekstraligi zmierzy się z Betard Spartą Wrocław. Pierwszy mecz już w niedzielę w Zielonej Górze.
Zobacz też:
Żużel. Jan Krzystyniak. Na pełnym gazie: Widzę cień nadziei dla Falubazu. Unia zweryfikowała Spartę (felieton)
Żużel. Pedersen w play-off nie pojedzie. Prezes Falubazu mówi, że zawodnicy Get Well jeździli jak wariaci i ma kłopot