- W ostatnim wyścigu była walka o zwycięstwo do samego końca. Wybrałem czwarte pole i myślałem, że na dociągu do wejścia w łuk będę miał lepiej, jednak trochę się pomyliłem. Kacper mnie dociągnął i wyleciałem z korzystnych kolein. Tam straciłem. Do samego końca goniłem jednak Kacpra. W jednym momencie wysunąłem się na prowadzenie, Kacper odbił, a mi udało się zrewanżować na ostatnim łuku. Dało mi to zwycięstwo i koronę - mówił tuż po zawodach świeżo upieczony król.
Czytaj także: Żużel. Finał MIMP: Miśkowiak pogodził wielkich faworytów! Zadecydował wyścig dodatkowy (relacja)
Nie wszystkie wyścigi czwartkowego turnieju przynosiły takie emocje, jak finał. - Staraliśmy się ścigać we wszystkich biegach. Nie zawsze to wychodziło, bo tor wciąż się zmieniał. Nie mam co narzekać. Wygrałem zawody. Jechało mi się dobrze. Na szczęście wszyscy kończymy cało i zdrowo. W pewnym momencie Rafał (Okoniewski - dop. red.) bardzo mocno uderzył. Byliśmy zmartwieni tą sytuacją. Na szczęście skończyło się bez większych kontuzji i złamań. Fajnie odjechane zawody - dodał Przemysław Pawlicki.
Teraz triumfator zmagań o królewskie insygnia ma trochę czasu wolnego. - Póżniej wracamy do Szwecji, gdzie czeka nas ostatni mecz rundy zasadniczej. Potem play-offy. Ponadto mamy jeszcze, niestety, ostatnie spotkanie z lublinianami u siebie. Jedziemy dalej, sezon trwa - podsumował.
Czytaj także: Stefan Smołka. Czwórkami do Nieba szli herosi minionych dni (felieton)
ZOBACZ WIDEO Sędziowie jak żołnierze. Słupski mógłby prowadzić mecze Motoru