- Decyzję o powrocie podjął zarząd. Początek meczu miałem wymarzony. Później miałem pecha. Straciłem najlepszy silnik po trzecim biegu. Coś się stało, jakaś wada materiału. Silnik stracił kompresję i będzie trzeba wszystko testować od nowa. Drugi motocykl był dobry, ale nie zdążyliśmy go odpowiednio ustawić - mówił Jurica Pavlic po niedzielnym meczu, w którym Car Gwarant Start Gniezno pokonał PGG ROW Rybnik 50:40.
Zobacz także: Menedżer gnieźnian może odetchnąć z ulgą. Kandydat do awansu nie zachwycił
Po dwóch przegranych meczach zespół z pierwszej stolicy Polski w mniemaniu wielu osób nie podchodził do tego meczu w roli faworyta. W przypadku przegranej ich sytuacja mogłoby się nieco bardziej skomplikować. - Najważniejsze, że drużyna wygrała i wróciliśmy na dobrą drogą. Nikt nie odpuszczał do ostatnich metrów. Przed zawodami wiedzieliśmy, że musimy odpalić. Założenie przed meczem było jasno określenie. Mieliśmy ostro wejść w zawody. Ta pierwsza seria ułożyła się po naszej myśli. Zrobiliśmy różnicę, której do połowy meczu nie oddaliśmy. Końcówka już taka dobra nie była. Musimy znaleźć tego przyczynę. Będziemy to analizować na video materiale - tłumaczył kapitan Car Gwarant Start, zdobywca ośmiu punktów.
Chorwata zabrakło w dwóch pierwszych meczach czerwono-czarnych. Nie ukrywał, że mimo to odczuwał gorącą atmosferę wokół drużyny. - Presja jest niezbędna. Każde rozluźnienie negatywnie wpływa na nasze wyniki. Zwycięstwo podbudowało nasze morale. Wiemy, że potrafimy zwyciężać. Do pierwszych zawodów podeszliśmy zbyt nerwowo, Nie chcieliśmy być outsiderem. Mieliśmy trudny początek, ale sezon jest długi. Wszystko jest możliwe. Chcę robić swoje. Zacząć sezon z uśmiechem i tak samo go skończyć - podsumował Jurica Pavlic.
Czytaj również: Informacje Startu nijak mają się do rzeczywistości. Rafael Wojciechowski wskazał przyczynę
ZOBACZ WIDEO Bez Łaguty też można wygrać! Zobacz skrót meczu MRGARDEN GKM Grudziądz - forBET Włókniarz Częstochowa