Dominik Kubera: Odejście Anderssona nie skomplikowało mi życia. Czwarte miejsce w IMŚJ też nie zabolało (wywiad)

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Mecz Unia - Stal
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Mecz Unia - Stal

- Po tym jak Jan Andersson obwieścił, że odchodzi na emeryturę wkradło się tylko chwilowe zakłopotanie. Muszę mieć też inne opcje - mówi nam Dominik Kubera. Ponadto junior Fogo Unii Leszno zapewnia, że 4. miejsce w IMŚJ nie zawładnęło jego głową.

[b][tag=71535]

Kamil Hynek[/tag], WP SportoweFakty: Przed wyjazdem na zgrupowanie reprezentacji usłyszał pan od przełożonych w klubie: uważaj na siebie, bo sezon za pasem, a my nie potrzebujemy na starcie rozgrywek kontuzji?[/b]

Dominik Kubera, Fogo Unia LesznoWychodząc na ulicę, maszerując chodnikiem albo prostą drogą też można się przewrócić i doznać urazu. Nieszczęście czai się wszędzie, bez względu na to, czy wyjedziemy pojeździć na nartach, snowboardzie, ale również w domu wykonując pozornie prostą czynność. Gdybyśmy do wszystkiego pochodzili z bojaźnią należałoby się zamknąć w pokoju hotelowym i nigdzie nie wychodzić. A co do klubów, one są trochę jak rodzice i oczywiście, że się o nas martwią. Przez cały rok, nie tylko w sezonie, kiedy jesteśmy najbardziej potrzebni. Trzeba to docenić.

Zawodnicy często podkreślają, że z roku na roku pragną podnosić swoje umiejętności. Chcą stawać się lepszymi żużlowcami. Pan w związku z tym wprowadził jakieś modyfikacje i udoskonalenia w przygotowaniach. Żużlowcy coraz chętniej sięgają np. po trenerów personalnych?

Zatrudnienie człowieka na wyłączność? Zdecydowanie jeszcze nie teraz. Za mało lat jeszcze funkcjonuje w tym sporcie i zbyt niewielką ilość godzin przetrenowałem, by wywracać cykl przygotowawczy do góry nogami i sięgać po nowinki. Na tym etapie kariery, w którym się znajduję rewolucja nie jest w moim odczuciu wskazana. Lat przybywa, zwiększamy obciążenia, ale staramy się do tego podchodzić z głową. W tym momencie ćwiczę z leszczyńskim klubem, trener prowadzący zajęcia podnosi nam systematycznie poprzeczkę. Poza tym zaliczam się do grupy zawodników, którym w grupie trenuje się lepiej.

Czytaj także: Ukrainiec w polskiej reprezentacji czuje się wychowankiem Unii Leszno

Odczuł pan zawirowania na rynku tunerskim. Korzystał pan z silników wychodzących spod ręki Jana Anderssona, a jak doskonale wiemy Szwed odchodzi w maju na emeryturę?

Nie uważam, aby jego decyzja skomplikowała mi życie. Wkradło się lekkie zakłopotanie, lecz trwało krótko. Wynikało z tego, że postanowienie Anderssona jest nam od dawna doskonale znane. Mam taką zasadę, że wszystkie tematy silnikowe i motocyklowe zamykam do końca grudnia. W styczniu skupiam się jedynie na ubieraniu sprzętu w części.

ZOBACZ WIDEO Protasiewicz przez Golloba płakał i kłócił się z żoną

Nie wierzę jednak, że zamknięcie warsztatu przez głównego tunera nie zaburzyło trochę kompletowania sprzętu. Pan brał silniki jeszcze z innych źródeł, te alternatywy szybko się otworzyły?

W tym aspekcie nie bazuję na jednym mechaniku. Jako młody zawodnik nie mogę zawierzyć np. tylko Anderssonowi. Jest jeszcze dwóch-trzech ludzi zaopatrujących mnie w jednostki. Muszę mieć wybór w trakcie meczów. Dany silnik zachowuje się bardzo często inaczej jednego dnia i tydzień później. Wpływ ma wiele czynników. Zaczynając od pogody, poprzez temperaturę, na rodzaju toru kończąc. Trzeba podejść do tego typu zagadnień w sposób elastyczny, ale też próbować "zrobić" jednostki pod siebie, aby pasowały nam charakterystyką żeby dany jeździec je "czuł". To gwarantuje tylko różnorodność w doborze sprzętu.

Do końca maja zamierza pan jednak serwisować u Anderssona silniki?

Tu się nic nie zmienia. Nie chcę rezygnować z takiej szansy, skoro kłódki na garażu nie zostały jeszcze powieszone.

Czwarte miejsce w ostatniej edycji indywidualnych mistrzostw świata juniorów bardziej zabolało, czy zmotywowało do wskoczenia na wyższe obroty?

Absolutnie nic mnie z tego powodu nie zabolało. Szybko wyrzuciłem z głowy ten wynik. Pozycja tuż za podium skłoniła do szybszej refleksji i wyciągnięcia wniosków. Warto zwrócić uwagę, że na każdym z torów, na którym odbywał się finał zdobywałem po dwanaście punktów. Trzymałem równy poziom, rezultat mnie satysfakcjonował choć nie ustrzegłem się błędów. W nachodzącym sezonie postaramy się je wyeliminować i zrobimy kolejne podejście do krążka.

Czytaj także: Przyjście Łaguty tchnęło wiarę. Czekają na niego z otwartymi ramionami

Nie każdy potrafi poradzić sobie w takiej sytuacji. W wielu przypadkach zawodnikowi znajdującemu się na pana miejscu podobne zdarzenie długo zaprzątałoby myśli i wprowadziło niemałe spustoszenie w głowie. W takich chwilach pojawia się pomysł, aby skorzystać z pomocy psychologa. Chyba, że spóźniłem się z tym pytaniem i pan od jakiegoś czasu już współpracuje z takim specjalistą?

Nie wykluczam, że poszukam porady u takiej osoby. Zaznaczę jednak, że nie byłaby to dla mnie nowość. Już wcześniej miałem okazję zajrzeć do gabinetu psychologa. Moim zdaniem nie jest to żadna ujma, a nierzadko wręcz świetna opcja. Jeśli ktoś ma ochotę spróbować, a wstydzi się, zapewniam, nie ma czego.

Pan po takich sesjach czuł się lepiej?

Każdy człowiek jest inny i musi spróbować wielu rzeczy na własnej skórze.

Źródło artykułu: