Za i przeciw Hynka. Wandę powinno się potraktować jak Stal Rzeszów. Od lat sobie bimbają

 / Na zdjęciu: Prezes Wandy Kraków, Paweł Sadzikowski
/ Na zdjęciu: Prezes Wandy Kraków, Paweł Sadzikowski

Wandę trzeba potraktować jak Stal Rzeszów. Klub z Krakowa od kilku lat "leci w kulki" i nic sobie z tego nie robi. Zawodnicy Stali Rzeszów, których kontrakty zostały anulowane, powinni poczekać do pierwszego okienka transferowego.

[b]

ZA potraktowaniem Wandy jak Stali Rzeszów.[/b]

Na wstępie zaznaczę, że nie bronię Ireneusza Nawrockiego. Nie w tym rzecz. Od dłuższego czasu z uwagą przysłuchuję się temu, co piszczy w krakowskiej trawie. Zasięgam źródeł, dużo rozmawiam z byłymi zawodnikami Speedway Wandy i nachodzi mnie smutna refleksja. Co ten klub robi jeszcze w naszej lidze i czym sobie zasłużył na to, że co roku otrzymuje od "centrali" licencję nadzorowaną? Z całym szacunkiem, w czym lepsza jest Wanda od Stali Rzeszów  Nawrockiego, którą PZM odstrzelił. A już kompletną ironią i chichotem losu jest fakt, że jeszcze przed sezonem 2018 Nawrocki proponował szefowi Wandy wykupienie miejsca w Nice 1.LŻ. Teraz panowie co najwyżej mogliby się spotkać na wspólnej kawie, a o tym kto zapłaci pewnie decydowałby rzut monetą.

Zaległości krakowian wobec zawodników sięgają jeszcze sezonu 2017. Zastanawiam się jakie są przesłanki ku temu, że Kraków uczestniczy w rozgrywkach. Bo "coś" tam od wielkiego dzwonu zapłaci? Złotousty pan Ireneusz też "coś" tam z rzadka rzucił swoim zawodnikom na życie. Ale nie w złotówkach. Jego ulubioną walutą była obietnica. A tak swoją drogą dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Gdyby iść tym tropem, wokoło ich domów wyłożono by najpiękniejszą kostkę w całym kraju.

W niedawnej rozmowie z naszym portalem Mateusz Szczepaniak zdradził, iż próbował skontaktować się z PZM i dowiedzieć czegoś w tym temacie. Dlaczego zdyskredytowano Stal, skoro Wanda wciąż funkcjonuje. A chyba wcale nie ma się lepiej. Samemu Szczepaniakowi "wisi" sumę składającą się niemal z sześciu cyfr.

Z prezesem Wandy znam się dziesięć lat i naprawdę darzę go sympatią. Mam nadzieję, że nie obrazi się na mnie za te kilka niepochlebnych wersów. Pawłowi należy oddać szacunek, bo to dzięki jego uporowi Wanda wróciła na mapę polskiego żużla. Pochwalę się a, co. Wezmę przykład z Bartłomieja Czekańskiego, który swego czasu na łamach jego ukochanych SportowychFaktów (teraz pyrka tylko po bandzie) lubił podkreślać kogo to nie zna... Pamiętam jak w 2009 roku zostałem poproszony przez Sadzikowskiego o poprowadzenie biura prasowego przy okazji pierwszego turnieju po reaktywacji. Wówczas wszystko było w powijakach, robione trochę naprędce, metodą prób i błędów. Później ośrodek "rósł" przy pomocy wielu osób. Ale w końcu wpadł chyba w błędne koło, przeszarżowano na wielu frontach. Teraz za hulaszcze lata płacą wysoką cenę.

Niewyrzucenie Wandy tłumaczę sobie tylko i wyłącznie tym, że PZM nie stać na "uziemienie" kolejnego klubu. Stąd tak duży kredyt zaufania wobec krakowian. A, że Rzeszów "pozamiatano"? Chyba za dużo złego działo się już naokoło "papy". Zbyt wielkie ciśnienie wytwarzało środowisko.

PRZECIW pochopnym decyzjom podejmowanym przez zawodników Stali

Gdybym musiał coś doradzić zawodnikom pozostającym bez klubu, po tym jak Stal Rzeszów nie otrzymała licencji, to żeby się nie spieszyli i nie brali pod uwagę pierwszej, lepszej oferty. Trzymam w tej chwili stronę żużlowców i wiem, że nie mają dobrych kart przetargowych w ręku. Kluby starają się to wykorzystać i oferują im stawki może nie głodowe, ale takie nad którymi trudno się pochylić. O jakichkolwiek pieniądzach za podpis proszę zapomnieć.

Teraz to prezesi są panami i władcami. Mogą dyktować warunki, więc starają się zapolować na jeleni. A nuż któryś będzie na tyle zdesperowany i złapie haczyk? Żeby była jasność. Nie ganię za to działaczy. Takie ich prawo. Zawodnik dostał za swoje. Wiedział przecież o historiach dziejących się w Stali. Zawodnicy lubią powtarzać, że nie zaglądają do internetu i nie czytają żadnych informacji. Bzdura. Czytają. I to tak dokładnie, że wiedzą w którym miejscu autor artykułu, z nim roli głównej postawił przecinek. Każdy jak jeden mąż jest sobie winien, że postanowił wdepnąć na minę. Choć doskonale wiedział, za którym krzakiem czai się pułapka. A mimo to perspektywa zarobienia fajnych pieniędzy okazała się silniejsza. Chytry dwa razy traci.

Ale w moim odczuciu nie wszystko jeszcze stracone. Linus Sundstroem, Ernest Koza, Karol Baran, Kai Huckenbeck, Bartłomiej Kowalski i inni "rzeszowianie" powinni iść śladem Grega Hancocka. Zdaje sobie sprawę, że to spore uproszczenie, bo Amerykanin zarobił w trakcie kariery już mnóstwo pieniędzy i ma za co żyć, więc jego akurat stać na długie czekanie, nawet kosztem zrobienia sobie rocznej przerwy od ligi polskiej. Ale jeżeli propozycja cię nie interesuje lub nie spełnia twoich wymagań, poczekaj. Nawet do pierwszego okienka transferowego. Prezesi w naszym kraju są w gorącej wodzie kąpani. Po jednej, dwóch kolejkach stwierdzą, że pali im się grunt pod nogami więc wyjdą z założenia, że pasuje wzmocnić skład i konkurencję wewnątrz zespołu. Zakontraktować straszaka na słabiej jadącego zawodnika. By taki "orzeszek" nie czuł się bezkarny. Niewykluczone, że sytuacja obróci się o sto osiemdziesiąt stopni i to zawodnicy będą dyktować warunki.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji

Źródło artykułu: