Oceniamy siłę drużyn. W Stali Rzeszów liderów dobierali do sytuacji w klubie. I tu i tu niestabilnie

Newspix / Maciej Goclon / Konferencja Stali: Ireneusz Nawrocki, Aurelia Wach, Marcin Janik, Janusz Stachyra
Newspix / Maciej Goclon / Konferencja Stali: Ireneusz Nawrocki, Aurelia Wach, Marcin Janik, Janusz Stachyra

19 grudnia okaże się czy Stal Rzeszów otrzyma licencję na starty w Nice 1 LŻ. Choć sytuacja klubu jest trudna, my postanowiliśmy założyć wariant optymistyczny i podejść do tematu tak, jakby Żurawie miały przystąpić do zmagań ligowych w sezonie 2019.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

PIERWSZA LINIA:[/b] Greg Hancock, Linus Sundstroem, Kai Huckenbeck (Nick Morris)

Stal Rzeszów zakontraktowała przed tym sezonem aż piętnastu seniorów. Według naszych prognoz realną szansę na zajęcie pięciu miejsc w składzie ma ósemka. No chyba, że w trakcie przedsezonowych treningów, czy sparingów niespodziewanie wyskoczy jakiś królik z kapelusza. Ale szczerze mówiąc, nie liczylibyśmy na to.

Przynajmniej u progu rozgrywek liderami drużyny powinni być żużlowcy z zagranicznego zaciągu, posiadający ekstraligowe doświadczenie. Zresztą, z myślą o ciągnięciu wyniku Stali zostali sprowadzeni. W tej chwili trudno jednak przewidzieć co pokażą zarówno Sundstroem jak i Huckenbeck. Forma jednego i drugiego jest wielką niewiadomą. W PGE Ekstralidze Szwedowi i Niemcowi zdarzały się pojedyncze wyskoki. Potrafili zachwycać swoją postawą, pokonywać gwiazdy z cyklu Grand Prix, by tydzień później ich występy kończyły się kompletną klapą. Drugi poziom w jakimś stopniu ich zweryfikuje. W naszym odczuciu obaj dysponują potencjałem na wyniki dwucyfrowe, ale chimeryczność z poprzednich lat sprawia, że nie zdziwilibyśmy się, gdyby po sezonie wspominano ich w Rzeszowie jako wielkie niewypały.

Sami doskonale wiedzą, że na żadną chałturę nie mogą sobie pozwolić. Na ich potknięcie czekało będzie jedno z odkryć minionej kampanii w 2. LŻ. Sporym atutem Nicka Morissa będzie znajomość realiów panujących wewnątrz drużyny. Podskórnie coś nam mówi, że Australijczyk nie zacznie sezonu w podstawowym składzie, ale szybko wskoczy z ławki zastępując jednego z kolegów.

Osobną kwestią jest płynność finansowa klubu i to, czy zawodnikom wystarczy cierpliwości na ewentualne kolejne obsuwy w wypłatach. Pomni doświadczeń z sezonu 2018 i obietnic padających z ust prezesa Ireneusza Nawrockiego, śmiemy wątpić czy zawodnicy przewidziani do podstawowego składu pokażą się na wszystkich meczach Stali, skoro już w 2 LŻ były z tym niemałe kłopoty. Nie postawilibyśmy też pieniędzy na to, że zespół z Podkarpacia dojedzie do końca sezonu.

Dlatego w naszych rozważaniach celowo na bocznym torze ustawiliśmy Grega Hancocka. Amerykanin to maszynka do zdobywania punktów i stempel jakości. Tylko pod jednym warunkiem. Stal radzi sobie z szeregiem problemów organizacyjnych i finansowych, a potem dostaje zielone światło od komisji licencyjnej na starty w Nice 1 LŻ. Następnie Hancock cały rok ma spokojną głowę i nie musi się martwić o to, czy kolejne transze wpłyną na jego konto w terminie. W innym wypadku zamiast wymarzonej fazy play-off będziemy świadkami błyskawicznego powrotu rzeszowian w szeregi drugoligowców, albo co grosza, całkowitego upadku klubu sygnowanego nazwiskiem Nawrockiego.

OCENA: 4

DRUGA LINIA: Ernest Koza, Karol Baran (Josh Grajczonek)

Przy takiej strategii pod numerami 1-5 i 9-13, jesteśmy zmuszeni wystawić jako doparowych samych Polaków. W tym wypadku trenera Janusza Stachyrę też czeka niemały ból głowy. Prezes Nawrocki największe nadzieje wiąże z osobą Ernesta Kozy. Wychowanek Unii Tarnów miał całkiem niezłą końcówkę minionego sezonu w barwach Speedway Wandy Kraków. A poza wszystkim, mimo młodego wieku to zawodnik już obyty na zapleczu PGE Ekstraligi.

O ile jednak szefowi klubu nie zamarzy się sterowanie Stachyrą z tylnego siedzenia, Koza nie musi mieć drogi usłanej różami do podstawowego zestawienia Stali. Tym bardziej, że poza nim, szkoleniowiec może wysłać do boju znanych i lubianych w Rzeszowie: lokalnego matadora Barana i ubóstwiającego "lotnisko" przy Hetmańskiej Australijczyka z polską licencją - Grajczonka. Trenerzy preferują niekiedy sprawdzone scenariusze i zawodników, z którymi mieli już w przeszłości do czynienia. Koza na to zaufanie będzie musiał dopiero zapracować.

OCENA: 4

JUNIORZY: Michał Curzytek, Bartłomiej Kowalski

Na papierze nie wygląda to źle. Jeśli obaj solidnie przepracują zimę, przyłożą się do swoich obowiązków, mają potencjał by stać się czołowym duetem całej Nice 1 LŻ. Zwłaszcza zakontraktowanie Kowalskiego to duży sukces ludzi związanych ze Stalą. Na giełdzie, która była tak uboga w zdolnych zawodników młodego pokolenia, wychowanek Akademii Janusza Kołodzieja jawił się jako biały kruk.

Na jego usługi chętkę miały kluby praktycznie z każdego poziomu ligowego w naszym kraju. Swego czasu dużo mówi się o trudnych charakterach w otoczeniu Kowalskiego. Mimo to w środowisku i tak zapanowało zdziwienie, gdy pojawiła się informacja o wyborze Stali. Niedługo okaże się, czy nie wdepnął na minę. Ale jakoś jesteśmy spokojni, że w przypadku wykolejenia się rzeszowian, jego osoba wciąż będzie przyciągać jak magnes. A niewykluczone, że pierwsze sondowania tematu i zapytania już się pojawiły. Curzytek to melodia przyszłości, podobnie jak jego brat Bartosz. Młodszy z klanu do rywalizacji w lidze będzie mógł przystąpić w lecie. Wtedy konkurencja wewnątrz młodzieżowców jeszcze się zwiększy. Tym bardziej, że w odwodzie pozostaje Mateusz Majcher.

OCENA: 4

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje

Źródło artykułu: