Żużlowcy Cash Broker Stal Gorzów nie byli stawiani w roli faworytów przed rewanżowym meczem finałowym PGE Ekstraligi. Ostatecznie Fogo Unia Leszno wygrała 50:40, a w dwumeczu 94:86 i gorzowianie musieli się zadowolić srebrnymi krążkami. Okazuje się, że takie rozstrzygnięcie nie było dla nich dramatem.
- Musieliśmy zrobić kawał dobrej roboty. Srebro jedzie do Gorzowa. Myślę, że to niezły wynik. Nie ma co ubolewać, wszystko jest w porządku - przyznał po dekoracji medalistów Bartosz Zmarzlik. - Przed sezonem finał byśmy brali w ciemno. Nie ma co się smucić - dodał.
Trzeba jednak przyznać, że gorzowianie bardzo ambitnie walczyli i do 10. biegu mogli bardzo realnie myśleć o mistrzowskim tytule. Ich fani mogli oglądać ciekawą rywalizację, głównie za sprawą Bartosza Zmarzlika. - Ten tor pozwalał na ściganie. Było fajnie. Cieszę się, że ostatni bieg wygrałem i zakończyłem tak sezon w Ekstralidze - powiedział najskuteczniejszy zawodnik PGE Ekstraligi. - Myślę, że zrobiliśmy dobrą robotę. Jechaliśmy dość równo i napędziliśmy strachu Unii. Gratulacje dla Unii Leszno, bo to ono zostali mistrzami Polski - dodał.
Po przegranym finale na twarzach zawodników Stali nie widać było smutku. Cieszyli się oni niemal tak samo, jak żużlowcy z Leszna. - Medal jest medalem. Tego nikt nam nie zabierze. Dopisujemy kolejny medal do naszej kolekcji i z tego należy się cieszyć. Medali nie zdobywa się codziennie - przyznał Zmarzlik.
Przed najlepszym zawodnikiem PGE Ekstraligi jeszcze jeden bardzo ważny turniej. W sobotę reprezentant Polski będzie walczył o tytuł mistrza świata. Obecnie Zmarzlik jest drugi w klasyfikacji generalnej Grand Prix i traci do Tai'a Woffindena 10 punktów. - Czas się ciężko przygotowywać, wytrzymać w ciężkiej pracy, żeby wszystko dopieścić na ostatni guzik. Będę robił wszystko, co w mojej mocy - zakończył 23-latek.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku