26 maja podczas finału w Pradze oglądaliśmy kapitalny atak Fredrika Lindgrena na Patryku Dudku. Ostatni bieg był emocjonujący, ale nie można powiedzieć tego samego o całych zawodach. Z toru wiało nudą i podobnie jak w poprzednich latach pojawiła się dyskusja, po co nam runda Grand Prix w stolicy Czech.
- Najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to zabrać naszym południowym sąsiadom te zawody. By żużel w Czechach istniał i mógł się w choć jakimś stopniu rozwijać, muszą mieć Grand Prix. Można jednak zadać pytanie czy koniecznie musi być to Praga - mówi Wojciech Dankiewicz.
Eksport nSportu+ przyznaje, że marzy mu się runda w Pardubicach. - Tamten tor jest długi i szeroki, a jak pokazuje co roku organizowana tam Zlata Prilba, można oglądać ciekawe ściganie. Poza tym w Pardubicach mają mogące pomieścić paręnaście tysięcy widzów trybuny. Gdyby trafiło tam Grand Prix, byłby to jakiś powiew świeżości. A znając polskich kibiców, świetna frekwencja byłaby gwarantowana - przekonuje ekspert.
Dankiewicz uważa, że podobnie jak przy okazji Zlatej Prilby, podczas Grand Prix można by ścigać się w sześciu spod taśmy. - Tamten tor idealnie się do tego nadaje. A przyznam szczerze, że z chęcią zobaczyłbym taką rywalizację w Grand Prix. Można by nazwać te zawody "Super rundą", a zwycięzcy biegu przyznawać pięć punktów. Nie pogniewałbym się, gdyby BSI wzięło ten pomysł pod uwagę - mówi Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Grupa Azoty Unia Tarnów
W razie czego służę kompletnym projektem. Czytaj całość