Gabriel Waliszko. Z drugiej strony ekranu: To siedzi w głowie żużlowca (felieton)

WP SportoweFakty / Romuald Rubenis / Na zdjęciu: Tor w Daugavpils
WP SportoweFakty / Romuald Rubenis / Na zdjęciu: Tor w Daugavpils

Staram się być ponad to. Ponad szyderstwa, oszczerstwa, obrażania się jednych na drugich. Ale z zawodnikami bywa różnie. Ciśnienie jest wielkie, a pomoc bagatelizowana.

W tym artykule dowiesz się o:

Z drugiej strony ekranu to felieton Gabriela Waliszki, dziennikarza nc+.

***

Tu nie chodzi o żadną chorobę. Chodzi o pomoc dla facetów, którzy gnają 120 km/h bez hamulców i wyprzedzają się na grubość żyletki. Całe życie przelatuje im nieraz przed oczami, bo to jest pasja i miłość. To sposób na zarabianie pieniędzy i utrzymywanie rodziny. Wybór.

Ale zmęczenie materiału albo uginanie się pod nadmiarem ciśnienia to rzecz ludzka. Uzmysławiamy sobie pewne sprawy dopiero wtedy gdy czegoś doświadczamy. Dostając od zawodnika wiadomość o tym, że udział w programie telewizyjnym o żużlu nie jest możliwy, bo ma się dość tego sportu, człowiek zatrzymuje się w tym pędzie choć na chwilę. I rozmyśla. Temat "głowy żużlowca" planowałem już dawno. Jednak z różnych przyczyn nie wychodziło. W niedzielę wreszcie się udało. Przygotowując się do magazynu PGE Ekstraligi zapytaliśmy 10 żużlowców z najlepszej ligi świata jak radzą sobie ze stresem i co wykonują by się z nim skutecznie mierzyć. Jedni mówili, że koszą trawę, drudzy że rozmawiają z przyjaciółmi i rodziną, a jeszcze inni że stres pozytywny musi być i jest zawsze. Nikt nie przyznał, że współpracuje z psychologiem. Zastanawiające.

Zapytałem więc o to doświadczonego i wykwalifikowanego psychologa, który przyjął zaproszenie do studia. - Sportowcy pracują z psychologami nie dlatego, że coś komuś dolega. Tylko dlatego, że o umysł trzeba dbać jak o maszynę na której jeżdżą - powiedział człowiek, który od 2012 roku pracował z ponad 30 żużlowcami i trenerami. Biało-czerwonymi piłkarzami też. I nie ważne tu akurat nazwisko, bo jak sam ten dżentelmen przyznaje, miejsce psychologa jest w cieniu. Na scenie jest sportowiec i jego trener. Znamienne, że nasi żużlowcy (na razie) nie chcą za bardzo przyznawać publicznie, że sięgają po pomoc. Nawet bardzo ogólnikowo czy wręcz zdawkowo. - Psycholog to zawód zaufania publicznego, więc bardzo ważny jest obowiązujący kodeks etyczny - podkreślał mój gość. Może więc mają jakieś złe doświadczenia albo przeświadczenia? Albo zwyczajnie nie są na takie wyznania jeszcze gotowi?

Opinie o żużlu jako dyscyplinie najbardziej napierającej na wyniki usłyszałem nie pierwszy już raz. - Nadmierne oczekiwania to po prostu ogromna presja. Obok piłki nożnej żużel jest w czołówce sportów jeśli chodzi o zorientowanie na sukces. Porównywanie się do innych i typowe nastawienie na wynik występują tu w wielkiej skali - tłumaczył kiedyś inny pan psycholog zajmujący się też olimpijczykami i mistrzami świata. I po własnych obserwacjach i rozmowach z żużlowcami podzielam tę opinię. Bez dwóch zdań.

Jak więc jechać, kibicować, zarządzać, analizować żeby nie zwariować? Kochać to, bawić się, mieć dystans. - Przecież nie będę się okaleczał z powodu słabszej jazdy. Trzeba mieć luz - stwierdził niedawno jeden profesor żużla. I pewnie trafił w punkt. Zawsze można zwrócić się o mentalny trening, a w tej pomocy nie stawać w pierwszym rzędzie na żużlowej scenie. A jak wszystko idzie w pewnym momencie za daleko, to można zrobić dwa kroki w tył. I odpocząć. Trening głowy jest czasem potrzebny bardziej niż ćwiczenie wytrzymałości czy szybkości. Wiem z autopsji.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku

Źródło artykułu: