Ślepy sędzia i kurs prania czepków w Grudziądzu. Madsen czuje miętę do Kędziory (cytaty)

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Lech Kędziora
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Lech Kędziora

Duży ciężar gatunkowy miało niedzielne spotkanie MRGARDEN GKM-u Grudziądz z Grupą Azoty Unią Tarnów (52:38). Emocje czysto sportowe przeniosły się też do parku maszyn, budki telefonicznej oraz przed kamery stacji nSport. Show skradł Artur Mroczka.

W powietrzu aż czuć było zapach rzucanego mięsa. Z resztą od kilku tygodni powinniśmy być przyzwyczajeni do tego, że zawodnicy lubią nam przypomnieć popularne zwroty rodem ze słownika łaciny kuchennej. Była już Niedźwiedziowa pi**a, a teraz dowiedzieliśmy się jakie zdanie o arbitrze  ma . Zawodnik Jaskółek został wykluczony z biegu jedenastego, kiedy na wyjściu z pierwszego łuku lekko zamknięty zahaczył o koło . - Panie sędzio zostałem uderzony! No jak miałem przejechać? - pieklił się w budce telefonicznej. Na jego nieszczęście kamery telewizyjne uchwyciły moment, kiedy zawodnik rzuca słuchawką i pod nosem ciska skur*******. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem żeby dojść do wniosku, że epitet był skierowany w stronę arbitra.

- Ten sędzia jest ślepy i nigdy nie jeździł na żużlu - dodawał w rozmowie z reporterem nsport, odchodząc w pewnym momencie bez słowa, prawie ocierając łzy. Zawodnik raczej nie uniknie konsekwencji swojego występku. Szkoda, że kamera nie poszła za Mroczką do boksu. Podobno tam krewki Artur kontynuował swoje show rzucając czym popadnie.

Nieco wcześniej pokaz samobiczowania urządził wszystkim telewidzom Dawid Wawrzyniak. W biegu młodzieżowym zawodnik długo jechał za swoim partnerem z drużyny. Na wejściu w ostatni łuk ostro pod Wawrzyniaka wszedł Patryk Rolnicki. Junior GKM-u wywrócił się, ale zanim to zrobił przejechał jeszcze kilka metrów. Z 5-1 zrobiło się 3-3.  - Czułem kontakt. Powinienem się wcześniej położyć. Że jestem zły na siebie to mało powiedziane - przyznał bez ogródek. - Przejechałem obok Dawida. To nie mój biznes co się z nim stało - bronił się Rolnicki.

W czasie transmisji z Grudziądza dowiedzieliśmy się jeszcze m.in. jak prać żużlowe czepki. Komentujący spotkanie Michał Łopaciński i Krzysztof Cegielski zastanawiali się nad tym, czy na głowie Kennetha Bjerre znajduje się jeszcze żółty pokrowiec, czy to już kolor zbliżony do białego. - Jakiś wyblakły ten czepek - rzucił w pewnym momencie "Cegła" do swojego współkomentatora. Dyskusja przeniosła się do studia. - A ty Robert prałeś swoje czepki sam? - zapytał Sergiusz Ryczel Roberta Wardzałę. -Oczywiście - odpowiedział bez namysłu wychowanek Unii Tarnów. No cóż… może następnym razem warto zaprosić do studia Zygmunta Chajzera. Zrobiłby test Vizira i byłoby po sprawie.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Lewandowski nie myśli o transferze. "Przy wielkich zawodnikach zawsze pojawia się krytyka"

Początek meczu przy Hallera należał do gości, znów zaczęły pojawiać się pytania, czy tor jest taki sam jak na treningach poprzedzających zawody. - Powiedzmy - palnął lekko gryząc się w język Kamil Wieczorek. To jest czy nie? - dociekał reporter Mateusz Kędzierski.  - Nie no, jest praktycznie taki sam. Wiadomo, że mieliśmy w tym sezonie ze swoim torem sporo kłopotów, ciężko było się nam dopasować - ratował się z kłopotów junior GKM.

Wkrótce po tym spotkaniu przenieśliśmy się do Częstochowy na hit kolejki. forBET Włókniarz podejmował Stal Gorzów. W studio obok Marcina Majewskiego debiutował Lech Kędziora, do niedawna trener gospodarzy tej potyczki. Już sama obecność pana Leszka zwiastowała, że nie powinniśmy się nudzić. Szef żużla w stacji nc+ zdradził zakulisową wymianę zdań pomiędzy Kędziorą i Leonem Madsenem. Duńczyk podszedł do Kędziory i stwierdził że nie ma za wiele luźnego materiału i nie ma się jak zaprzeć na szerokiej. Między wierszami można wysnuć tezę, że kapitanowi częstochowian odpowiadał bardziej tor kiedy pod Jasną Górą za sznurki pociągał Kędziora. - Proszę tak nie mówić! - bronił się trener. - Leon chyba ciągle czuje miętę - drążyli dalej reporterzy nsport. Warto dodać, że dyskusja pomiędzy żużlowcem i trenerem toczyła się w języku niemieckim

Ostatni szkoleniowiec Zdunka Wybrzeże Gdańsk starał się też usprawiedliwiać słabszą dyspozycję Tobiasza Musielaka. Nawiązał do niewdzięcznego numeru dziesięć, którego żużlowcy z reguły nie lubią - Może ominiemy dychę i zrobimy dziesięć plus? -zastanawiał się.

Na wieżyczce komentatorskiej królowali Tomaszowie: Dryła i Bajerski. Obaj panowie współczuli człowiekowi przebranemu za maskotkę Lwa. - Król lew chyba się ugotował w tej temperaturze. Duży szacunek dla niego, że wytrzymuje - dyskutowali.

Jakubowi Zborowskiemu z kolei ciągle nie dawała spokoju sprawa Mateja Zagara i jego przestawiania w Toruniu przez kierownika startu. - Ustawiasz się dziś grzecznie na polach? - zaczął dziennikarz. - Ja nie oszukuję, zawsze jestem fair - zdusił w zarodku zaczepkę Słoweniec. Grzegorz Walasek z kolei zapytany o to czego szukają odpowiedział żartobliwie. - Tego co zawsze w niedzielę.

Źródło artykułu: