Menedżer Jacek Frątczak ostatnimi czasy przestał się udzielać medialnie, ale wynikało to z jego zapaści mentalnej. Jak sam przyznaje, pierwszym krokiem do odbudowania nastrojów była wiadomość od jednego z zawodników Get Well Toruń.
- Była 6:20 na zegarku, kiedy otrzymałem SMS-a od Jacka Holdera, który martwił się, że chłopaki donieśli mu o braku uśmiechu z mojej strony. Napisał mi "keep smiling, Ty masz robić swoje, a my zrobimy swoje". Zadeklarował, że zawodnicy chcą ze mną pracować, a ja mam się nie przejmować. Jeżeli dostaje się taką wiadomość od chłopaka, którego niejako zaszczepiłem w polskim żużlu, to aż się chce działać. Mam do niego ogromny sentyment, jak on jest szybki to wygrywamy mecze - opowiada Frątczak.
Get Well dzięki wygranej 50:40 z forBET Włókniarzem Częstochowa zyskał nową pewność siebie. Wspomniany wcześniej Jack Holder, niezła jazda Nielsa Kristiana Iversena i solidna forma liderów każą wierzyć, że torunianie jeszcze wrócili do walki o czołową czwórkę. - Dziękuję państwu Termińskim, którzy ani przez moment nie tracili wiary. Mam ogromne wsparcie ze strony Pani Ilony - podkreśla Jacek Frątczak.
Kolejny mecz torunian to arcytrudny wyjazd do Leszna, ale jak pokazała w niedzielę Grupa Azoty Unia Tarnów, nawet Fogo Unia Leszno jest w tym sezonie do ugryzienia.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku
Trwa i trwa mać.