[tag=11105]
Peter Kildemand[/tag] bez wątpienia zawodzi od początku sezonu PGE Ekstraligi. Zawodnik, który miał obok Nickiego Pedersena być filarem Grupa Azoty Unii Tarnów jeździ znacznie poniżej oczekiwań. Z pewnością 4,5 punktu na mecz to nie jest maksimum możliwości zawodnika.
- W Unii liczyli, że po zmianie otoczenia Kildemand zacznie jeździć dobrze. Nic takiego nie miało miejsca. Nie można jednak zasypywać gruszek w popiele. To wartościowy zawodnik i w każdej chwili może się obudzić. W mojej ocenie głównym problemem Duńczyka są kwestie sprzętowe - przekonuje Wojciech Dankiewicz, ekspert nSport+.
W Unii nie przyjmują tłumaczenia Kildemanda i szukają problemu w głowie. W związku z tym prezes klubu Łukasz Sady przyznał, że trwają rozmowy w sprawie renegocjacji kontraktu. Zakładano bowiem zdecydowanie wyższe zdobycze punktowe Duńczyka.
Nasz ekspert nie popiera takiej polityki klubu z Tarnowa. - Przede wszystkim nie powinno się mówić o wyciąganiu konsekwencji i prać brudów na zewnątrz. Takie rzeczy należy załatwić między sobą. Dla mnie to mało profesjonalne. Tak nie powinno być. Trzeba starać się pomóc zawodnikowi - ocenia Dankiewicz.
Jego zdaniem Peter Kildemand potrzebuje bardziej wsparcia niż krytyki i straszenia. Informacje o braku złamań po wtorkowym upadku w Elitserien powinna cieszyć tarnowian w kontekście przyszłości. - Zwróćmy uwagę, że Pedersen jeździ z kontuzją. Nie daj Boże, gdzieś się wyłoży i będzie wielki problem. W tej sytuacji nie uważam, by dobre było wskazywanie palcem Duńczyka jako tego najgorszego. Co z tego, że znajdziemy jednego kozła ofiarnego, jeśli za chwilę spadniemy? Nie tędy droga - kończy ekspert.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Speedway of Nations to szansa dla Rosjan
płaci i czegoś wymaga.
Jak Czytaj całość