KOMENTARZ. W 2010 roku Jan Krzystyniak był trenerem częstochowskiego Włókniarza, który bił się o utrzymanie w elicie. Przed meczem z będącą na przeciwnym biegunie leszczyńską Unią wypalił, że tego walca jego drużyna nie jest w stanie powstrzymać. Włókniarz rzeczywiście gładko przegrał (35:55). Teraz mamy do czynienia z drugą wersją walca z Leszna, którego gabaryty są chyba jeszcze większe od poprzednika.
Przed piątkowym meczem w Toruniu menedżer gospodarzy, Jacek Frątczak, w wywiadzie dla nSport+ sprawiał wrażenie, jakby wiedział, że Byków z Leszna jego będąca w rozsypce drużyna nie pokona. Dokładnie tak, jak wiedział to Krzystyniak 8 lat temu. Frątczak mówił bowiem o tym, że żużel to tylko sport, wszyscy zaczynamy weekend i życzy dobrych humorów, a wygra po prostu lepszy. Nie wyczułem w jego wypowiedzi wiary w sukces, ale oczywiście moje odczucia mogą być błędne.
Na menedżera Get Well sypią się teraz gromy, że spartaczono przygotowanie toru, że w ekipie Aniołów nie widać atmosfery, że zawodnicy nie traktują go poważnie, a rządzi chaos. Troszeczkę jednak Jacka Frątczaka można usprawiedliwić. Zastanawiam się bowiem, co w takiej sytuacji można było przeciwko Fogo Unii wymyślić? Get Well Toruń faktycznie zawodzi, ale dotąd przegrał u siebie jedno spotkanie, właśnie to z leszczynianami. Betard Sparta Wrocław i grudziądzki GKM zostali odprawieni z kwitkiem. Czekają nas jeszcze przynajmniej cztery mecze na Motoarenie, więc torunianie mogą się wykazać. Problem w tym, że w Toruniu muszą wziąć się w garść, bo obecnie nie widać tam zespołu. Są tylko wzajemne oskarżenia i łypanie na siebie spod byka.
BOHATER. Nie do złapania był Emil Sajfutdinow, ale postawię na Janusza Kołodzieja. Nie wyszedł mu pierwszy bieg - przewrócił się niedługo po tym, jak objął prowadzenie. To wydarzenie nie wpłynęło na jego dalszą postawę i później był już bezbłędny. Pokazał, że chwila nieuwagi go nie zdekoncentrowała.
KONTROWERSJA. Tu kamyczek do ogródka Jacka Frątczaka. Tylko on wie, czemu aż trzy szanse dostał bezbarwny tego dnia Jack Holder. Po pierwszym wyścigu było widać, że nic z tego nie będzie. Tak jak w starciu z wrocławską Spartą, kiedy to wyjechał, był ostatni i dalej śledził spotkanie z parku maszyn. Tymczasem w piątek też zaczął od zera, ale i tak w kolejnej serii pojechał za Nielsa Kristiana Iversena i to z rezerwy taktycznej. Mało tego, został desygnowany do biegu nominowanego po długiej przerwie od ostatniego wyjazdu na tor, co już można uznać za absurdalną decyzję.
AKCJA MECZU. Bardzo ładnie toruńską parę rozpracował w 4. biegu Emil Sajfutdinow. Rosjanin najpierw na wyjściu z drugiego łuku wjechał od wewnętrznej przed Rune Holtę, a kilka chwil później, już na wejściu w pierwszy wiraż drugiego okrążenia był przed Danielem Kaczmarkiem. Czysta, sportowa walka. To mogło się podobać.
CYTAT. - Powiem krótko: jest tragicznie - tymi słowami podsumował swoją wypowiedź na temat Get Well Toruń na antenie nSport+ Tomasz Bajerski. Były zawodnik toruńskiego Apatora zwracał uwagę na mankamenty trapiące ekipę z Grodu Kopernika.
LICZBA. 16 - taką różnicą punktów przegrał Get Well. To najwyższa porażka toruńskiego klubu od czasu istnienia Motoareny.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku