Trener forBET Włókniarz stwierdził niedawno, że sposób przygotowywania niektórych torów w PGE Ekstralidze pozostawia ostatnio sporo do życzenia. Marek Cieślak palcem wskazał na Leszno, Gorzów Wielkopolski i Zieloną Górę. W tej opinii nie był zresztą osamotniony, bo podobne zdanie w rozmowie z naszym portalem wyraził były menedżer Get Well Toruń Jacek Gajewski. W Gorzowie widzą to jednak zupełnie inaczej.
- Rozumiem dorabianie ideologii przez Marka Cieślaka; w końcu następny mecz Częstochowa jeździ w Gorzowie. Takie wypowiedzi świadczą o ciężarze gatunkowym tego wydarzenia i rozpoczęciu meczu na długo przed puszczeniem taśmy w górę - komentuje w rozmowie z oficjalną stroną gorzowskiego klubu prezes Ireneusz Maciej Zmora.
- Trener próbuje już dzisiaj zadbać o to, żeby tor gorzowski nie był atutem gospodarzy. A swoimi wypowiedziami wywiera presję na Ekstralidze Żużlowej oraz Komisarzu i Sędzim zawodów. Mimo to wierzę, że Ekstraliga wydeleguje na ten mecz osoby, które nie będą zmieniać swoich decyzji jak chorągiewka, w zależności od tego jak pan Cieślak tupnie - dodaje Zmora.
Szef gorzowskiego klubu twierdzi, że przed meczem w Gorzowie forBET Włókniarz jest pod dużą presją i to ona jest motorem napędowym niektórych działań ze strony częstochowian. - W Częstochowie miasto wsparło klub ogromną kwotą 3,5 miliona złotych. Z tego powodu jasne jest, że magistrat oczekuje medali Mistrzostw Polski. Jest też ciśnienie z zewnątrz wywoływane przez kibiców i sponsorów, a pod tą olbrzymią presją znajduje się Marek Cieślak, od którego oczekuje się medalu Drużynowych Mistrzostw Polski - przekonuje Zmora.
Przy okazji prezes Stali kompletnie nie podziela zastrzeżeń dotyczących gorzowskiego toru. Zmora uważa, że upadek Bartosza Zmarzlika i Nickiego Pedersena, o których jest ostatnio głośno, wcale nie był efektem złego przygotowania nawierzchni, lecz błędu zawodnika Stali.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu