W warsztacie ma sprzęt za kilka milionów. Wielu zawodników odbiera od niego silniki przed płotem

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / SGP Warszawy. Emil Sajfutdinow kontra Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / SGP Warszawy. Emil Sajfutdinow kontra Maciej Janowski

W Grand Prix Warszawy dominowali zawodnicy korzystający z silników Ryszarda Kowalskiego. A jeszcze kilka tygodni temu w polskich klubach odradzano zawodnikom jednostki napędowe polskiego tunera, bo te się zacierały.

Na podium Grand Prix Warszawy dwóch zawodników korzystających z silników Ryszarda Kowalskiego. Pierwszy Tai Woffinden i drugi Maciej Janowski. Na dokładkę czwarty w finale Artiom Łaguta też miał w ramie silnik Polaka. To fantastyczna historia, zważywszy na fakt, że w przedsezonowych testach i pierwszych kolejkach Kowalski miał spore problemy. Jego silniki się zacierały. Działacze w klubach sugerowali zawodnikom, żeby odłożyli je na półkę i korzystali z innego dostawcy.

Nikt, oczywiście poza samym zainteresowanym, nie wie, dlaczego u progu sezonu były z silnikami takie kłopoty. Najpewniej chodziło o wadliwą partię części. Jednak Kowalski błyskawicznie opanował sytuację i obecnie święci triumfy. W finale Grand Prix był tylko jeden żużlowiec korzystający z silników innego tunera niż Kowalski. Trzeci Fredrik Lindgren jeździ na sprzęcie Flemminga Graversena. Duński tuner rok temu cieszył się ze złota z Jasonem Doylem. W Warszawie przegrał jednak z Kowalskim 1:3.
- Taki triumf tunera Kowalskiego nie jest dla mnie żadną niespodzianką - mówi nam Sławomir Kryjom, żużlowy menedżer i ekspert nSport+. - Od kilku lat jest na topie. Poza tym polska myśl technologiczna zaczyna się rozpychać łokciami i dobrze. Ciekaw jestem, jak to dalej będzie wyglądać. W Warszawie mieliśmy tor układany. Zobaczymy, jak wypadnie rywalizacja na normalnej nawierzchni.

Rok temu Kowalski też miał świetny początek sezonu. W zasadzie dopiero na samym finiszu złapał zadyszkę. Podobno wówczas powodem tego były sprężyny zaworowe gorszej jakości. Tak czy inaczej, i to nie podlega absolutnie żadnej dyskusji, polski tuner jest jednym z czterech najbardziej liczących się na świecie. Nie jest żadną tajemnicą, iż mocno na to zapracował. Ma super warsztat z urządzeniami wartymi kilka milionów złotych. Znakomita większość zawodników nie ma tam wstępu. Silniki odbierają przed płotem, bo nasz tuner jest specyficznym człowiekiem i ma ograniczone zaufanie do ludzi. W tej branży tak jednak trzeba.

ZOBACZ WIDEO: Emil Sajfutdinow: Lubię jeździć przed dużą liczbą kibiców

Źródło artykułu: