Fredrik Lindgren zakopał się w leszczyńskim torze. Szwed, który wcześniej tylko dwa razy przegrał z Nickim Pedersenem, miał na stadionie Fogo Unii naprawdę duże problemy z rozwinięciem prędkości. Zdobył 14 punktów w 6 startach i to jest bardzo dużo, ale z drugiej strony Fredrik jazdą w czterech pierwszych kolejkach rozbudził nasze apetyty bardzo mocno. W Lesznie cztery starty zakończył na drugim miejscu (trzy razy oglądał plecy Piotra Pawlickiego, raz Jarosława Hampela), co biorąc pod uwagę wcześniejsze wyczyny, może budzić niepokój.
Prezes forBET Włókniarza Częstochowa Michał Świącik zapewnia jednak, że Lindgren nie ma żadnych problemów sprzętowych ani objawów zadyszki, czy też zbliżającego się kryzysu. - W Lesznie zwyczajnie chodziło o ciężką szprycę - mówi nam działacz. - Jeśli Lindgren przegrywał start, to przyjmował kilogramy na motocykl i kostium, przez co stawał się cięższy i wolniejszy - dodaje prezes i to tłumaczenie wydaje się racjonalne. Pamiętamy bieg z Piotrem Pawlickim, gdzie Lindgren przez pół pierwszego okrążenia zbudował ogromną prędkość, ale rywal zablokował jego atak. Potem Szwed faktycznie zebrał ciężką szprycę i drugi raz nie zdołał się rozpędzić. W wyścigach, w których lepiej poszło mu na starcie, nadal był jednak piekielnie szybki. Jego czasy dnia należały do najlepszych.
W następnych meczach chudszy o kilogramy ciężkiego materiału zawodnik pewnie znowu pokaże plecy rywalom. Kłopot ma za to Matej Zagar i to o niego Włókniarz musi się martwić. Silniki Petera Johnsa, z których korzysta Słoweniec, nie są wystarczająco szybkie, stąd i jazda Mateja jest kiepska. Narzekał on ostatnio na brak prędkości. Nic dziwnego, że testuje też silniki innych tunerów. Może znajdzie coś szybkiego dla siebie.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców