W środowisku żużlowym często słyszy się historie dotyczące tego, że wielu szkoleniowców nie jest do końca samodzielnych. Winę ponoszą w dużej mierze członkowie zarządu, na czele z prezesami, którzy koniecznie chcą mieć coś do powiedzenia przy ustalaniu składu.
Problem ten nie dotyczy jedynie niższych klas rozgrywek, ale i PGE Ekstraligi. Jeszcze kilka lat temu jeden ze szkoleniowców przyznał, że był w swoim klubie "słupem", a decyzje należące w teorii do jego kompetencji, podejmował niekiedy kto inny.
Arkadiusz Ładziński, który wraz z PSŻ-tem Poznań ma za sobą pierwszy sezon 2. Ligi Żużlowej, nie wyobrażą sobie, by w jego klubie panowały takie relacje. - Nigdy nie wchodziłem i nie zamierzam wchodzić w kompetencje naszego trenera, Tomka Bajerskiego. W naszym klubie zadania są dokładnie podzielone. Za drużynę, począwszy od układania składu a skończywszy na decyzjach w trakcie meczu, odpowiada tylko Bajerski. My, jako zarząd, skupiamy się natomiast na zarządzaniu klubem, finansami i szukaniu sponsorów - zaznacza Ładziński.
Szkoleniowiec poznańskiego klubu miał zresztą duże pole manewru przy okazji okienka transferowego. W kadrze jest aż trzynastu seniorów. Taką koncepcję zaproponował właśnie Bajerski. - W poprzednim sezonie brakowało nam zmienników i pojawił się problem. Niektórzy mogą powiedzieć, że teraz seniorów jest za dużo, ale jesteśmy spokojni, że nasz szkoleniowiec nad tym zapanuje i nie będzie miał problemu z odpowiednim wybieraniem składu. Od przybytku głowa nie boli - dodaje Ładziński.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"