Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: O co chodzi z pierwszym wyjazdem na tor w roku? Po akcji Get Well z 6 lutego jedni głośno krytykują Jacka Frątczaka, menedżera toruńskiego zespołu, ale z drugiej strony dzwonią do niego zawodnicy i pytają, czy mogliby pojeździć na Motoarenie.
Krzysztof Cegielski, były żużlowiec, ekspert nSport+: Od kilku lat mamy jakąś niezdrową rywalizację, każdy chce wyjechać pierwszy na tor. Zapatrywanie jest takie, że kto wyjedzie pierwszy, ten jest macho, jest lepszy, fajniejszy.
To głupie.
Tak to jednak działa. Poczucie wartości w tych drużynach, które tego dokonają, czyli wyjadą pierwsze, zdecydowanie wzrasta. Podbudowuje działaczy i trenerów. Skoro wyjechali pierwsi, znaczy to, że dobrze przygotowali tor na zimę, że właściwie wykonali swoją pracę. W ogóle, że są jedyni i wspaniali. W tym roku Jacek Frątczak wszystkich zaskoczył, organizując trening w środku zimy.
Dobrze zrobił? Zdania są podzielone. Oficjalnie na Frątczaka spadła krytyka, że niepotrzebnie pręży muskuły.
A ja twierdzę, że fajnie to Frątczak zrobił. Pokazał, że mają w Toruniu nowoczesny stadion przygotowany do jazdy w każdych warunkach. W poprzednich latach Motoarena też była tym najlepszym obiektem w Polsce, ale nie było to widoczne. Wyścig o pierwszy wyjazd na tor w roku wygrywały zespoły z Leszna, Gniezna czy Ostrowa. Teraz stało się inaczej. Wreszcie ktoś pokazał całą przewagę technologiczną Motoareny.
Dobrze, ale tak po prawdzie to jazda w środku zimy nie ma chyba większego sensu. Może więc krytycy mają rację?
Przecież Jacek powiedział, że to chwyt marketingowy. Sztaby ludzi w klubach, nie tylko w Get Well, pracują na to, by przyciągnąć uwagę kibiców. Ta informacja o pierwszym treningu w Toruniu, sądząc po dyskusji, jaka rozgorzała, zrobiła swoje. Podkreślam jednak, że dla mnie najbardziej liczy się to, że ktoś wreszcie pokazał wszystkie zalety Motoareny. Wcześniej nie potrafiono tego zrobić. Nikt nie umiał pokazać, że w Toruniu mają nowoczesny stadion przygotowany do jazdy w każdych warunkach.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliście
A ze szkoleniowego punktu widzenia trening toruńskich juniorów miał jakieś znaczenie? Czy należałoby to powtórzyć?
Nie mówię, że trzeba wyjeżdżać 6 lutego, ale po sobie wiem, że im wcześniej, tym lepiej. Kiedy jeździłem zimą w Australii, to na start ligi angielskiej byłem przygotowany bardzo dobrze. Czułem się świetnie. Pierwsze turnieje w Polsce to już w ogóle miałem udane. Wielu zawodnikom takie szybsze wejście może pomóc. Są tacy, którzy potrzebują dużo czasu, żeby poczuć motocykle. Jakby w Get Well mieli dalej warunki do treningu, namawiałbym ich, żeby to kontynuowali. Raz w tygodniu. Byłoby to korzystne.
Ponieważ?
To nie przypadek, że niektórzy łapią formę w maju, czy czerwcu. Na tor wyjeżdżają krótko przed i potem walczą z nowymi silnikami, ramami i czym tylko się da. Niektórzy tracą tygodnie, żeby dobrze ustawić kierownicę, siodełko czy hak. Zawodnicy są bardzo przeczuleni, a te elementy mają grać. Dopracowanie tego jest czasochłonne, a dobra jazda jest wtedy, gdy wszystko jest właściwie poukładane. Jakby sobie Get Well robił kolejne zajęcia co tydzień, żużlowcy mogliby spokojnie ogarnąć wszystko i dobrze wejść w sezon.
Z drugiej strony, zamiast treningów w środku zimy, wystarczy rozpocząć trzy, cztery tygodnie przed. Jeśli nie ma warunków w Polsce, można ich poszukać w Europie.
Można, ale to jednak nie jest komfortowe. Od połowy marca większość torów jest ogólnodostępnych i zaczyna się szaleństwo, katowanie motocykli i własnych organizmów od rana do wieczora. Po tygodniu przychodzi zmęczenie i przesyt. Tak się dzieje, kiedy zawodnik w krótkim czasie chce wiele spraw nadgonić. Dlatego lepiej rozciągnąć pewne rzeczy w czasie, dozować je na spokojnie. Zwłaszcza jeśli są ku temu możliwości.
A pokaz marketingowy był pr Czytaj całość