Zawody pod nazwą "Lee Richardson Spring Classic" będą inauguracją sezonu żużlowego w Thurrocku, gdzie ściga się drużyna The Lakeside Hammers. Będzie to jednak przede wszystkim oddanie hołdu Lee Richardsonowi, który zmarł 13 maja 2012 roku we Wrocławiu w wyniku wypadku podczas meczu Ekstraligi.
Jon Cook, znany menadżer żużlowy w Wielkiej Brytanii i zarazem współorganizator turnieju, przekonuje, że pamięć o "Rico" nigdy nie gaśnie. - Czas płynie dalej, ale my nigdy nie zapominamy o Lee, bo on jest prawdziwą legendą klubu i ikoną Młotów. Pomyśl o The Lakeside Hammers, a myślisz o Lee Richardsonie - powiedział.
W barwach Hammers Richardson startował w latach 2009-2012, będąc jego liderem i najskuteczniejszym jeźdźcem. - Był zawodnikiem klasowym, bardzo profesjonalnym i zawsze posiadającym najlepszą maszynę, dzięki której mógł zdobyć jak najwięcej punktów dla klubu. Fanów Hammers czekają ekscytujące chwile i uważamy, że to świetny sposób na rozpoczęcie sezonu - przyznał Cook.
Zmarły żużlowiec to jeden z najlepszych i najbardziej utalentowanych brytyjskich zawodników XXI wieku. W 1999 roku w Vojens zdobył tytuł indywidualnego mistrza świata juniorów, w latach 2003-2006 był pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Z reprezentacją dwukrotnie stawał na podium Drużynowego Pucharu Świata (srebro 2004, brąz 2006). Przed blisko sześcioma laty feralnego 13 maja brał udział w upadku w trzecim biegu spotkania pomiędzy Betard Spartą Wrocław a PGE Marmą Rzeszów, którą reprezentował.
Na wyjściu z pierwszego łuku Richardson zahaczył o koło motocykla Tomasza Jędrzejaka i nie opanował maszyny. Z impetem uderzył w bandę. Był przytomny, narzekał na ból w nodze, która była złamana. W trakcie drogi do szpitala zaczął mieć problemy z oddychaniem, doznał krwotoku wewnętrznego w klatce piersiowej. Zmarł na stole operacyjnym. Miał zaledwie 33 lata. Zostawił żonę i trójkę dzieci.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"