Cash Broker Stal Gorzów na 70-lecie posadziła 70 drzew, ale przede wszystkim trzeba pamiętać o ludziach, którzy tworzyli historię gorzowskiego klubu. Specjalnie dla nas Bogusław Nowak, także były żużlowiec Stali, przedstawia największe legendy 9-krotnego mistrza Polski.
Na pierwszy ogień (i to dosłownie) idzie Zenon Plech, czyli najbardziej utytułowany zawodnik Stali. - Zenek był kawalarzem - opowiada Nowak. - Miałem kiedyś takiego młodzieńczego wąsa i Plech obciął mi pół wąsa, kiedy spałem. Chciałem go zabić, ale szybko mi przeszło. Kiedyś przez Zenona omal nie spłonął warsztat i motocykle zawodników. Wrzucił mechanikowi zapaloną zapałkę do blaszanej puszki, którą ten niósł. Kiedy majstra zaczęły parzyć palce, to odrzucił puszkę prosto na stojące w rzędzie motocykle.
- Wszystko zaczęło płonąć. Mechanik wziął jedną gaśnicę, ale była pusta. Wziął drugą, ale też była pusta, bo Zenek obu użył do wygłupów. Po prostu psikał nas tymi gaśnicami. Na szczęście trzecia zadziałała i udało się ugasić pożar - mówi Nowak.
- Plech był ważnym zawodnikiem dla Stali, bo nie tylko zdobywał wiele punktów, ale i potrafił rozładować atmosferę w szatni. Pamiętam, że kiedy odszedł do Wybrzeża, to trochę wszystko siadło. Nie było już tego naszego dobrego ducha i to się jakoś tam przekładało na wyniki - zauważa były żużlowiec Stali.
ZOBACZ WIDEO Profesor Harat: Szansa, że Gollob będzie chodził jest nieduża. Trzeba mieć nadzieję
Kolejnym z wielkich jest nieżyjący już Edward Jancarz. - Ja o nim mówiłem zawodowiec - rozpoczyna Nowak. - Był jednym z nielicznych zawodników, który radził sobie bez mechanika i sam korygował ustawienia sprzętu. Wiele dały mu starty w lidze angielskiej. To była dla niego znakomita szkoła jazdy i życia. Był dla nas wzorem do naśladowania. Był też przemytnikiem, który przywodził nam z zagranicy ortalionowe kurtki czy spodnie dżinsowe, których w Polsce wówczas nie było. Chyba kiedyś go z tymi ortalionami zatrzymali na granicy, ale ogólnie dawał radę.
Trzeci w kolejce to Jerzy Rembas, czyli jeden z tych, którzy odczarowali angielskie Wembley. - Zdobył piąte miejsce w 1978 roku i to był najlepszy wynik Polaka na słynnym obiekcie - wspomina Nowak. - Co ciekawe Jurek jechał wtedy na motocyklu Edka Jancarza. Ten robił zresztą za jego mechanika. Rembas słynął z atomowych startów. Miał niesamowity refleks. Poza torem chodził swoimi ścieżkami i to zostało mu do dziś.
Za legendę Stali można też uznać Piotra Śwista. - Choć spodziewaliśmy się po nim zdecydowanie więcej - komentuje Nowak. - Wiele złego wyrządziła mu kraksa w Wiener-Neustadt. To i tak zakrawa na cud, że się po niej podniósł. W Gorzowie uznawany za postać kontrowersyjną, bo kiedyś przeniósł się do lokalnego rywala z Zielonej Góry, to powiedział o sobie, że jest stuprocentowym Falubazem.
- Z gwiazd nowej generacji trzeba wspomnieć Bartosza Zmarzlika, który obecnie nakręca koniunkturę na Stal, ale o nim wiele mówił nie będę, bo tyle się o nim pisze, że więcej nie trzeba - stwierdza Nowak. - Warto natomiast przy okazji jubileuszu wspomnieć tych, którzy kiedyś budowali wielką Stal. Na pewno nie można zapomnieć Ryszarda Dziatkowiaka czy Andrzeja Pogorzelskiego, najstarszych żyjących mistrzów Polski. Ważnym zawodnikiem był też Marek Towalski. Można by tak wymieniać jeszcze długo. Trochę szkoda, że na gali jubileuszowej nie poświęcono każdemu, choć kilka sekund - kończy Nowak.