Hans Andersen na przelew miał czas do 5 września. Nie zrobił go i ma problem. - To normalna procedura. Jego status nie zmieni się do momentu aż nie wykona zobowiązania. A to oznacza, że nie może startować w polskiej lidze. Kiedy zapłaci karę, wszystko wróci do normy. Jeśli chodzi o podpisanie kontraktu, to z tym nie ma akurat problemu. Na ten moment mówimy jedynie o tym, że nie może występować w meczach ligowych - wyjaśnia Zbigniew Fiałkowski z GKSŻ.
Co ciekawe, Andersen miał prawo się odwołać od nałożonej kary. Z takiej możliwości jednak nie skorzystał. - Do dziś nie zrobił kompletnie nic. Nie dotarło do nas żadne oficjalne pismo w tej sprawie, ale to nie szkodzi. Może się jeszcze do nas zgłosić i spróbować sprawę wyjaśnić. Jesteśmy gotowi. Pytanie tylko, czy żużlowiec chce rozmawiać o swoim błędzie - wyjaśnia Fiałkowski.
GKSŻ podkreśla, że w tej sprawie dla żużlowej centrali stroną jest zawodnik, a nie jego polski klub. - O winie Orła nie ma w tym przypadku mowy. Klub dołożył wszelkich starań, żeby zawodnik w tych zawodach pojechał. Mam wrażenie, że łodzianie zrobili więcej niż potrzeba. Wysłali Duńczykowi nawet licencję i kartę zdrowia, a oba te dokumenty nie były tak naprawdę do niczego potrzebne - podsumowuje Fiałkowski.
Na ten moment dla Orła zawieszenie nie jest wielkim problemem, bo drużyna Janusza Ślączki zakończyła już zmagania w sezonie 2017. Temat jednak wróci, jeśli Duńczyk będzie brany pod uwagę przy budowie zespołu na kolejne rozgrywki.
[b]ZOBACZ WIDEO Doyle wylądował pod bandą. Zobacz skrót meczu Wolverhampton - Swindon [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]
[/b]