Trzeba przyznać, że od początku pracy w Get Well Toruń, Jacek Frątczak nie ma łatwego zadania. Ze składu na niesamowicie ważne niedzielne spotkanie z Włókniarzem Vitroszlif CrossFit Częstochowa wypadł Adrian Miedziński, oprócz tego wciąż brakuje lidera - Grega Hancocka. Jakby tego było mało, o poranku przyszła wiadomość o problemach z przybyciem na Motoarenę Michaela Jepsena Jensena (Duńczyk wybrał się bez paszportu na lotnisko w Sztokholmie i nie został wpuszczony do samolotu). Ostatecznie wszystko skończyło się szczęśliwie, ale konsekwencje mają zostać wyciągnięte.
- Muszę z zawodnikiem porozmawiać, bo nie może być tak, że ktoś zapomina dokumentów jadąc na ważne zawody. Powiem szczerze - to są rzeczy, które nie mają prawa się przytrafić zawodowcom. Sytuacja jest jaka jest, stresu co nie miara, a my stajemy na głowie żeby to ratować. Proszę sobie wyobrazić co by było, jakbyśmy mieli jechać ZZ-ką przy braku liderów - komentuje Jacek Frątczak.
Duńczyk zdołał w końcu dotrzeć do parku maszyn przed spotkaniem i w meczu z Lwami pojechał. Jego osiem punktów nie wygląda najgorzej, ale nie był on w stanie nawiązać skutecznej walki z liderami Włókniarza, którzy w piętnastym biegu pokonali jego oraz Pawła Przedpełskiego 5:1 i ustalili wynik spotkania na 49:41 dla swojego zespołu, co stawia drużynę z Torunia w niemal podbramkowej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)