- To błąd. Zawsze będzie domniemanie, że ktoś może pomóc szczęściu. Powinniśmy od tego uciekać, zwłaszcza że rozwiązanie jest w tym przypadku bardzo proste - mówi nam Marta Półtorak. - Po co mamy stwarzać pole do takich dyskusji, skoro można je bardzo szybko uciąć. Doprowadzamy do tego, że ktoś może odpuścić, bo lepiej jedzie mu się z konkretnym rywalem lub jego punkty i tak nie będą mieć znaczenia, a mogą pomóc komuś innemu - dodaje była prezes Stali Rzeszów.
Czy przy rozgrywaniu niedzielnych meczów o różnej porze istnieje pole do kombinacji? Teoretycznie tak. Najwięcej będzie zależeć od wyniku spotkania w Krakowie, w którym miejscowa Wanda podejmie Orła Łódź. Jeśli goście wygrają, to będą pewni trzeciej pozycji. Gdyby jednak przegrali, to wiele będzie zależeć od tego, co wydarzy się w Daugavpils, gdzie Lokomotiv będzie walczyć ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk.
Gdyby goście odpuścili sobie mecz z rywalem, który jeździ ostatnio w okrojonym składzie, to mogą doprowadzić do tego, że trzecie miejsce zajmą Łotysze i to oni będą ich rywalem w półfinale play-off. - Oczywiście, nikogo o nic nie podejrzewam, bo to byłoby niesprawiedliwe. Uważam jednak, że jest pole do domysłów, a powinniśmy tego unikać - podkreśla Marta Półtorak.
W ostatniej kolejce gra będzie toczyć się również o uniknięcie rywalizacji w meczach barażowych. Na ten moment większe szanse ma na to Arge Speedway Wanda. Jeśli krakowianie przegrają w niedzielę z Orłem (ten mecz odbędzie się jako pierwszy), to będą musieli czekać na wynik spotkania w Pile, gdzie miejscowa Euro Finannce Polonia podejmie Stal Rzeszów. Teoretycznie może wydarzyć się tak, że pilanie pojadą w tej rundzie jako ostatni i będą już wiedzieli, czy ich wygrana może im jeszcze dać awans do pierwszej czwórki.
ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2017 (WIDEO)
Główna Komisja Sportu Żużlowego tłumaczy, że niedzielne mecze muszą odbyć się o różnych godzinach. Chodzi o interes kibiców i przede wszystkim telewizji. - Mamy podpisaną z telewizją umowę. Teoretycznie jeden z meczów mógłby zostać odjechany w sobotę, ale to nie jest niemożliwe, bo są zawodnicy, którzy mają wtedy inne starty. Telewizje ELEVEN i Polsat pokażą w niedzielę dwa mecze i to normalne, że godziny będą różne. Są jeszcze mecze nietelewizyjne, których godziny kluby mogą ustalać według własnego uznania. Gdybyśmy się uparli, to mielibyśmy absurd, bo kazalibyśmy fanom przychodzić na mecz, z którego nie ma transmisji, o godzinie 12:45 - komentuje całą sytuację Zbigniew Fiałkowski z GKSŻ.
W żużlowej centrali wiedzą, że rozwiązanie nie jest może idealne, ale lepszego władze polskiego żużla nie widzą. - Jasne, że wszystko jest możliwe i każdy może teraz spekulować, ale nic innego nie możemy zrobić. Jeśli puścimy dwa mecze telewizyjne o jednej porze, to narzekać będą również kibice, bo nie będą mieli szansy obejrzeć jednego i drugiego spotkania na żywo. To nie są takie łatwe tematy - dodaje Fiałkowski.
Te argumenty nie przekonują jednak Marty Półtorak. - W regulaminie powinien funkcjonować zapis, że mecze ostatniej kolejki odbywają się o tej samej porze. Bardzo się cieszę, że telewizja transmituje rozgrywki, bo to zawsze wartość dodana. Najważniejsza powinna być jednak dla nas czysta rozgrywka. W piłce nożnej też jest przecież telewizja, która ma do powiedzenia jeszcze więcej, a decydujące mecze fazy grupowej podczas mistrzostw świata czy Europy rozgrywa się o tej samej porze. Kibice piłkarscy to rozumieją, więc uważam, że również fani sportu żużlowego byliby w stanie się z tym pogodzić - podsumowuje Półtorak.