W Rzeszowie nikt już nie ukrywa, że dla Stali kluczowe spotkanie zostanie rozegrane 9 lipca. Wtedy przy Hetmańskiej gospodarze podejmą Polonię Bydgoszcz. Ten pojedynek może zdecydować o tym, kto spadnie do 2. Ligi Żużlowej. Na ten moment oba zespoły okupują ostatnie lokaty. Nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić.
- Na Polonię Bydgoszcz będę miał Grajczonka, Morrisa, Allena i Rissa - mówi Janusz Stachyra. - Będzie z czego wybierać. Mam nadzieję, że chłopaki przyjadą na treningi. Josh powiedział, że się pojawi. Jego motocykle stoją w warsztacie. Nie ma on silników w ramach, bo są serwisowane u Flemminga Graversena - przyznaje trener Żurawi.
W niedzielę ekipa ze stolicy Podkarpacia uległa Orłowi Łódź 41:49. Jak na mocno dziurawy skład rzeszowskiej drużyny, to wynik nie jest wcale tragiczny. Teraz można gdybać, ale jeśli meczu w Anglii nie miałby Josh Grajczonek, to gospodarze śmiało mogliby myśleć o wygranej. - Tak naprawdę to już w styczniu wiedzieliśmy, że z Orłem Grajczonek nie pojedzie - oznajmia Stachyra.
W ostatnim czasie Stal nie punktuje. Głównym problemem dla drużyny są kontrakty obcokrajowców w ligach zagranicznych. To one sprawiają, że Stal musi sobie radzić bez między innymi Grajczonka czy Chrisa Harrisa. W dodatku cały czas na debiut czekają Erik Riss i Nick Morris.
- Mecze z Unią Tarnów nam trochę przeszkodziły, bo to drużyna kompletna. Jeżeli Unia wszędzie pojedzie na swoim poziomie, to nigdzie już nie przegra. Mamy swoje problemy związane z tym, że chłopaki nabrali kontraktów w lidze angielskiej. Kłopotem są też dojazdy. Chcieliśmy w niedzielę postawić na Jake'a Allena. Na niedzielę mógłby dolecieć, ale bez sprzętu. Problemem była logistyka - kończy szkoleniowiec Stali Rzeszów.
ZOBACZ WIDEO Nie wszyscy są jak Darcy Ward czy Bartosz Zmarzlik