Zmiany dotyczące band to efekt poważnych kontuzji lub tragicznych wydarzeń na torach żużlowych w naszym kraju, które miały miejsce w ostatnich latach. - Uważam, że możemy mówić o dużym kroku w przód. Teraz będzie pracować większa powierzchnia band i na większym obszarze toru żużlowego - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Leszek Demski z Komisji do spraw bezpieczeństwa Głównej Komisji Sportu Żużlowego.
Jedna z najbardziej istotnych kwestii dotyczy odcinka 20 metrów od zakończenia bandy na wyjściu z łuku. Mówiąc wprost, chodzi o miejsce gdzie zaczyna się prosta. Jest to niezwykle niebezpieczny fragment toru, co potwierdziły między innymi wypadki Darcy'ego Warda i Lee Richardsona. Obaj uderzyli na tym odcinku w sztywną bandę. - W tym miejscu będzie musiała być banda absorbująca energię kinetyczną. Musi się ona uginać lub być miękka. W tym roku to rozwiązanie było wymagane tylko przy nowych obiektach. Chciałbym również zaznaczyć, że wspomniane 20 metrów to minimum. Jeśli ktoś chce, może to zrobić na całości - wyjaśnia Demski.
Na ten moment proponowane są trzy rozwiązania w tym zakresie. - Najtańsze, najprostsze i najstarsze to połówki opon. Miedzą sklejką czy płytą OSB a słupkiem można zastosować właśnie to rozwiązanie - wyjaśnia Demski. Druga propozycja zakłada użycie sprężyn zamiast opon. - Taka sytuacja ma miejsce na łukach w Bydgoszczy i na prawie całym obiekcie w Lublinie. Górna i dolna część bandy może wtedy pracować - tłumaczy Demski. Trzecia opcja to piana absorbująca energię. - Można to porównać do gąbki, aczkolwiek pianka jest od niej twardsza. Od strony zawodnika ma być w tym przypadku specjalna powłoka, która nie wciąga żużlowca tylko gwarantuje poślizg, a gdy następuje kontakt, to się ugina - dodaje Demski.
W sezonie 2016 problemem nadal było wpadanie pod dmuchaną bandę przez zawodników. W ten sposób urazu podczas Grand Prix w Toruniu nabawił się Jason Doyle. W nowym sezonie takie ryzyko nie będzie istnieć na trzech obiektach. - Najnowsze bandy posiadają dłuższy kickboard i są wkopywane w tor. To wyklucza wpadnięcie zawodnika. Nie wszystkie kluby to rozwiązanie mają. Tak jest tylko w Opolu, Lublinie i od nowego roku ma być w Toruniu. Można powiedzieć, że te obiekty będą przygotowane najlepiej na takie sytuacje. Ich bandy spełniają wyższe normy - podkreśla Demski.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob znów z nagrodą za wyścig sezonu: "Sam się dziwię, jak ja to robię"
Co z pozostałymi stadionami? Będą nowe rozwiązania, które mają zminimalizować ryzyko do minimum. - Na wysokości 30 centymetrów na bandzie stałej ma być zamontowany materiał miękki. Chodzi o uginającą się gumę lub piankę. Jeśli zawodnik już wpadnie, to nie uderzy w deski - przekonuje Demski.
Od nowego roku likwidowane będą również wszystkie metalowe mocowania band, które wystawały w stronę toru. Dzięki temu bandy dmuchane maję lepiej przylegać do bandy stałej, co zmniejszy ryzyko wpadania zawodników.
Komisja do spraw bezpieczeństwa uważa również, że należy zrezygnować z trójkąta ADP, który znajduje się na wyjściu z łuku, gdzie kończy się dmuchana banda. To nie będzie jednak takie łatwe. - Ten trójkąt znajduje się na początku i końcu bandy dmuchanej. W tym pierwszym miejscu jest przydatny. Zawodnik ma możliwość uślizgu. Nie musi od razu uderzać centralnie w bandę. Na zakończeniu jest w naszej ocenie wręcz szkodliwy. Nie możemy jednak tego zlikwidować, bo ten element obejmuje również homologacja. W tej sprawie decyzję musi podjąć FIM. Ze swojej strony na pewno będziemy o to wnioskować - wyjaśnia Demski.